Agnieszka mieszka w Burgrabicach, a w nyskim banku dawców szpiku znalazła się przez przypadek.
- Poszłyśmy z koleżanką oddać krew do badania, żeby dostać zwolnienie lekarskie i nie iść do szkoły - śmieje się dzisiaj 21-latka. - A później okazało się, że mogę komuś uratować życie. Wciąż jeszcze trudno mi w to uwierzyć.
Agnieszka będzie czwartym dawcą szpiku z nyskiego banku, który przed czterema laty założyła studentka Lucyna Warchoł-Stasiak. Jej zdaniem Nysa ma wielkie szczęście, bo choć bank jest najmniejszy w Polsce - liczy 500 osób - to najwięcej dawców pochodzi właśnie stąd.
- Chyba mamy szczęście, albo sprzyjający klimat - uśmiecha się Lucyna. - Bo przecież skojarzyć dawce z biorca jest bardzo trudno, a u nas już trzy osoby mogły pomóc. No a czwarta, Agnieszka właśnie się szykuje...
21-latka zapewnia, że się nie boi i decyzji nie zmieni. Zdaje sobie bowiem sprawę, że dając z siebie tak niewiele, może komuś uratować życie.
- Nie wiem, komu pomagam, ale jeśli ten człowiek wyzdrowieje, na pewno kiedyś zechcę go poznać - mówi dziewczyna. Zabieg zaplanowany został na styczeń.
Tymczasem już w najbliższy czwartek studenci z nyskiej PWSZ, razem z Lucyną Warchoł-Stasiak, organizują kolejną zbiórkę krwi (w godz. 9 - 15 w budynku B uczelni przy ul. Grodzkiej 19). Organizatorzy liczą na ludzi, dzięki którym zwiększą szeregi potencjalnych dawców szpiku.