Mirosław Pietrucha: Czy radni podzielą się władzą?

Samorząd jest bez wątpienia tym obszarem, który taką aktywność umożliwia. Wielu młodych angażuje się w głosowania przy okazji wyboru projektów zgłoszonych do budżetów obywatelskich. Stwarzają one możliwości zaangażowania się w sprawy publiczne nawet nastoletnim mieszkańcom. Najpełniejszą formę uczestnictwa w sprawach publicznych dają powoływane w niektórych gminach młodzieżowe rady.

Wybory do tych rad pomagają wyłuskać aktywnych młodych ludzi, którzy mają potencjał i chęć angażowania, podjęcia często trudnej roli reprezentowania środowiska lub szkoły, które takiego radnego wskazały. Młodzi radni poznają reguły funkcjonowania samorządów, umiejętności dyskusji i budowania większości w demokratycznym społeczeństwie. Przy okazji poznając lepiej gminę, w której żyją i działają.

Wielu aktywnych polityków, także tych z pierwszych stron gazet, rozpoczynało swoją przygodę ze sprawami publicznymi w takich właśnie radach. Osobną sprawą jest kwestia, co z tego wynieśli, jednak bez wątpienia był to ważny etap w kształtowani ich kariery publicznej.

Czy usytuowanie i funkcjonowanie młodzieżowych rad można ocenić dobrze. Z pewnością tak. Czego zatem w tym pomyśle brakuje? Brakuje pomysłu na przełożenie roli rad, na większą decyzyjność. Pogłębienia wpływu rad, pod mentorskim nadzorem dorosłych, na część władzy zastrzeżonej dla prezydentów czy burmistrzów. Nie wystarczy dać możliwość wypowiadania się poprzez uchwały, warto popracować nad systemem, który urealniłby wpływ na decyzje zapadające w samorządzie. Spowodowanie, że rola tych rad byłaby nie tylko fasadowa, ale dawałaby poczucie, że na wybrane obszary decyzyjne, młodzi radni rzeczywiście wpływają.

Nie ma lepszej metody, niż doświadczenie wpływu własnych decyzji na najbliższe otoczenie. Taka możliwość powinna być stworzona, ale to już zadanie dla dorosłych radnych. Pod warunkiem , że będą się chcieli tą władzą podzielić.