Młodzież jest taka jak my

Tomasz Gdula <a href="mailto: [email protected]">[email protected]</a> 077 48 49 528
Zarówno nauczycieli, jak i uczniów obciąża grzech lęku przed mówieniem głośno, że w szkole dzieje się źle.
Zarówno nauczycieli, jak i uczniów obciąża grzech lęku przed mówieniem głośno, że w szkole dzieje się źle.
Z prof. Januszem Czapińskim, psychologiem społecznym, rozmawia Tomasz Gdula.

Agresja to codzienność w naszych szkołach. Prof. Czapiński, badacz i analityk problemów, związanych z wychowaniem młodego pokolenia, mówi co zrobić, by sytuacja uległa poprawie. Ocenia też znaczenie podjętej przez nto inicjatywy pod hasłem "Szkoła bez przemocy". Więcej na jej temat przeczytacie w internecie pod adresem www.nto.pl/szkolabezprzemocy. Tam też obszerny raport o skali i rodzajach przemocy w placówkach oświatowych.

- Dlaczego szkoły - od podstawówek po licea - są pełne przemocy fizycznej i psychicznej oraz konfliktów między młodzieżą a nauczycielami?
- W polskiej szkole wystąpiły dwa bardzo niepokojące zjawiska, które powodują, że jest ona niegodna polecenia żadnemu społeczeństwu. Pierwsze, to nieszczerość w relacjach między uczniami a nauczycielami, masa pozerstwa i udawania. Część nauczycieli udaje, że wszyscy uczniowie są grzeczni, wielu uczniów udaje, że szanuje wszystkich nauczycieli. Innymi słowy, szkolna rzeczywistość budowana jest na ogromnej nieautentyczności.

- Z badań sondażowych wynika, że uczniowie szanują swoich nauczycieli. Dlaczego uważa pan, że młodzież udaje?
- Myślę, że uczniowie, odpowiadając na pytania w ankietach, przybierają taką pozę, która niejako jest przypisana ich roli. Gdy ktoś z zewnątrz pyta, czy szanują swoich nauczycieli, odpowiadają tak, jak wypada odpowiedzieć.

- Na jakiej podstawie podejrzewa pan młodych ludzi o taki cynizm?
- Mam, wprawdzie niereprezentatywny, ale za to bezpośredni ogląd tej sprawy, poprzez mojego syna, gimnazjalistę. Wiem, że w jego szkole uczniowie prawdziwie szanują jednego nauczyciela na dziesięciu. A reszta nie jest szanowana, choćby nie wiem, co robiła, ponieważ uczniowie czują, że oni są nieprawdziwi, nieautentyczni, że tylko kogoś grają podczas lekcji.

- Pozerstwo to jedno, ale mówił pan, że są dwa grzechy kardynalne współczesnej polskiej szkoły. Na czym polega ten drugi?
- To grzech lęku, także obopólny, obciążający zarówno nauczycieli, jak i uczniów. Pedagodzy boją się zaglądać w czeluść różnych grzechów uczniowskich, bo to jest kłopotliwe, a w dodatku czymś grozi. Nauczyciele boją się, że uczniowie będą się potem na nich odgrywać, więc bardzo wielu woli schować głowę w piasek. Stąd oficjalnie nie ma narkomanii, nie ma agresji, nie ma przemocy. A potem przez takie zachowania następuje erupcja. Nie w każdej szkole, ale coraz częściej się zdarza, że zło wybucha, bo nagromadzone w nadmiarze musi gdzieś ujść.

- Uczniowie też się boją i milczą.
- Oczywiście. Przeważająca część odczuwa lęk przed kolegami, wiodącymi prym w szkolnych gangach. Widząc ich wybryki wielu rówieśników woli zamknąć oczy, odwrócić głowę i niczego nie widzieć. Tak robi masa porządnych uczniów z normalnych domów, którzy nie mają odwagi, żeby zareagować na obserwowane zło.

- To wynika z niemocy czy kulturowych stereotypów, mówiących, że lepiej nie wtrącać się w cudze sprawy?
- Z naturalnego lęku ludzkiego. Typowe myślenie polega na tym, że lepiej się nie angażować, lepiej nic nie robić, dopóki zło ma rozmiary, które mnie osobiście nie zagrażają. Oczywiście, skoro większość ludzi mogących zareagować zachowuje się tak biernie, to zło narasta i w końcu zaczyna dotykać także tych, którzy wcześniej schowali głowy w piasek.

- Jak większość strategii na krótką metę i ta jest nieskuteczna...
- Ale powszechna. Najgorsze, że także wśród nauczycieli, którzy - żeby sobie nie robić problemu - nie chcą wchodzić do ubikacji uczniowskich, nie chcą widzieć przed szkołą i na ulicach małolatów palących papierosy czy dealerów narkotyków.

- Jak można poprawić sytuację?
- Po pierwsze jak najmniej pozerstwa. Tu nauczyciele bez-względnie powinni zacząć od siebie. Ale oczywiście żadnych naciąganych akcji.

- Co ma pan na myśli?
- Na przykład wizyty delegatów straży miejskiej, przychodzących z uświadamiającymi pogadankami. Uczniowie w duchu się obśmiewają z takich rzeczy. Straż miejską warto angażować, ale w celu uczulania rodziców na niepokojące objawy w zachowaniu dzieci, których oni być może niewytrawnym okiem w porę nie dostrzegą. W takich inicjatywach widzę szansę prawdziwej integracji środowiska szkolnego, rozbitego dziś na trzy autonomiczne grupy: nauczycieli, uczniów i rodziców.

- Jak zwiększyć szacunek młodzieży dla nauczycieli?
- Uczniowie, jak wszyscy inni, szacunkiem darzą nie ludzi łagodnych, przebaczających i na wszystko przyzwalających, tylko tych, którzy są uczciwi, a jednocześnie odważni. Czyli po pierwsze potrzeba uczciwej kontroli zachowania młodzieży, której zasady uczniowie będą znać. I powiązanej z tym konsekwencji w wymierzaniu kar za łamanie zasad.

- A jak kreować wśród samej młodzieży liderów, którzy pozytywnym działaniem osłabią półgłówków, trzęsących dziś szkołami?
- Myślę, że za mało uczymy asertywności, umiejętności sprzeciwu. Gdy ktoś organizuje imprezę i częstuje jakimś skrętem, mało kto - nawet wśród tych porządnych, chcących żyć bez narkotyków - potrafi odmówić. A jest tak, bo młodzież nie wie, iż odmową można zyskać jeszcze większy szacunek niż skosztowaniem jakiegoś świństwa. Taką postawę może wykreować tylko dom rodzinny, nikt inny tego nie zrobi. Do uczniów nie ma co apelować, oni czerpią wzorce z tego, co widzą u dorosłych lub u bardziej przebojowych kolegów. Dlatego trzeba apelować głównie do nauczycieli i do rodziców, by robili dzieciom warsztaty z odmawiania, gdy ktoś proponuje coś złego.

- Ale rodzice często mówią, że nie mają czasu i wolą oglądać się na szkołę.
- To typowe przerzucanie piłeczki. Dlatego za tak cenną uważam akcję "Szkoła bez przemocy". Dzięki mediom jest szansa na uświadomienie rodzicom, że szkolne problemy można rozwiązać tylko z ich udziałem. I jeszcze coś niezwykle ważnego. Otóż w każdej polskiej szkole - wiem to na pewno - jest chociaż jeden znakomity nauczyciel. Razem stanowią ogromną rzeszę, która jednak często nie ma siły przebicia. Nauczyciele z pasją i pomysłami wychowawczymi są często zaszczuwani przez większość, która woli nie widzieć zła i mieć święty spokój. Dzięki waszej inicjatywie ci najlepsi pedagodzy zobaczą, że nie są sami, i wierzę, że nabiorą mocy do działania, które zyska wsparcie wszystkich pozostałych nauczycieli oraz wielu rodziców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska