Może dostaną akcje, gotówki na pewno nie

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Byli pracownicy huty "Andrzej" w Zawadzkiem domagają się pieniędzy z funduszu przeznaczonego na prywatyzację firmy. Wczoraj strzelecki sąd odrzucił ich pozew.

Ponad trzystu emerytów podpisało się pod dokumentem skierowanym do rejonowego sądu pracy. Domagają się od huty podziału funduszu między uprawnionych pracowników i wypłacenia należnych im pieniędzy.
Ich zdaniem pula wynosi około 1,3 miliona złotych, a należy się ponad 2 tys. osób. - Z moich wyliczeń wynika, że każdy z nas powinien dostać jakieś 700 złotych - mówi Józef Reichel, przedstawiciel emerytów, który reprezentował ich przed sądem.

Na drugą rozprawę, która odbyła się wczoraj, przyszło dziewięć osób. Mieli nadzieję na przychylny wyrok. Po opuszczeniu sali sądowej mówili: - To parodia i skandal. Przecież to pieniądze załogi i będziemy się ich domagać. Trzeba rozliczyć tych, którzy zagarnęli nasze pieniądze - komentowali. Zapowiedzieli, że odwołają się do sądu wyższej instancji.
- Gdyby rada pracownicza nie wyraziła zgody na zatrzymanie wypracowanego przez nas zysku w postaci funduszu, to pieniądze otrzymalibyśmy do ręki - twierdzi Józef Reichel. - Długo zastanawialiśmy się nad oddaniem części zarobków. Uspokoiły nas dopiero zapewnienia ówczesnego prezesa, że jeśli prywatyzacja nie dojdzie do skutku w określonej formie, to otrzymamy gotówkę - przypomina. Reichel wyciąga branżowe pismo huty "Andrzej" i przytacza wypowiedzi jej szefa, Stanisława Podwińskiego.

W uzasadnieniu wyroku sędzia prowadzący wyjaśniał: - Roszczenie jest przedawnione. Powinno wpłynąć najpóźniej w kwietniu 1996 roku, tymczasem pozwy zostały skierowane pod koniec ubiegłego roku. Brak świadomości powodów nie ma tu znaczenia.
Sąd nie znalazł materialnych przesłanek do roszczenia, ponieważ w żadnym dokumencie prawnym nie ma mowy o wypłacie tych pieniędzy. Przypomniał, że wypracowany zysk nie należał tylko do pracowników. Emeryci nie zostali obciążeni kosztami postępowania sądowego.

Byli hutnicy czują się oszukani.
- Mieliśmy dostać akcje z prywatyzacji. Nie dostaliśmy ani akcji, ani naszych pieniędzy - denerwuje się pan Karol. Podkreśla, że pod pozwem mogliby zebrać o wiele więcej podpisów, nawet tysiąc. Ale nie chcieli narażać na nieprzyjemności ludzi obecnie zatrudnionych w hucie.
- Mogliby od razu dostać wypowiedzenia. Wiadomo, jak trudna jest sytuacja na rynku pracy. Nam już nie zależy na zatrudnieniu. Szukamy sprawiedliwości - mówi. - Oni mówią o przedawnieniu, ale to są pieniądze wypracowane przez załogę, jakie tu przedawnienie?!
Józef Reichel jest na emeryturze od 2000 roku. Po zakończeniu pracy zaczął starać się o odzyskanie swojego wkładu w funduszu. Najpierw poszedł do związków zawodowych z prośbą o pomoc. - Ich wyjaśnienia były mętne - mówi. W grudniu ubiegłego roku złożył do zarządu huty wniosek o wypłacenie mu pieniędzy.
Po dwóch miesiącach otrzymał z huty pismo - bez orzeczenia prawnego - że jego roszczenia są bezpodstawne. Najpierw sam złożył wniosek do sądu pracy. Potem zgłaszali się do niego koledzy i wyrażali zgodę na reprezentowanie ich w sądzie. Pan Karol również skierował pozew w 1999 roku, ale w sądzie poinformowano go, że roszczenie jest bezpodstawne, dlatego je wycofał.

Przypomnijmy, że w 1996 roku huta "Andrzej" została przekształcona z przedsiębiorstwa państwowego w spółkę skarbu państwa. Na drodze do restrukturyzacji zostały wydzielone kolejne spółki. Obecnie głównym udziałowcem huty jest Centostal Bydgoszcz (51 procent), drugim skarb państwa (49 procent).
Przedstawiciele huty twierdzą, że pieniądze zgromadzone w 1995 roku na funduszu prywatyzacyjnym nie zginęły. Prawnik firmy przedstawił Rejonowemu Sądowi Pracy w Strzelcach Opolskich bilans, z którego wynika, że fundusz istnieje nadal.
- Pracownicy domagają się części zysku przeznaczonego na tak zwany fundusz prywatyzacyjny. Uważają, że powinni otrzymać te pieniądze jako nagrody indywidualne. Huta nie widzi postaw prawnych do wypłacania gotówkowych nagród z tej puli - mówi Wiesław Wójkowski, radca prawny huty "Andrzej". Na temat szczegółów nie chciał się wypowiadać. - Nie wiem, kto i co obiecywał - mówi.
Zdaniem rzecznika prasowego firmy, Marty Górki, zgromadzony fundusz zostanie prawdopodobnie podzielony między uprawnionych pracowników w postaci akcji w momencie, kiedy skarb państwa wyrazi zgodę na ich sprzedaż.
- Nie ma takiej możliwości, żeby fundusz został rozdysponowany w postaci gotówkowej. Pracownicy nie mogą otrzymać pieniędzy - twierdzi Marta Górka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska