Odkąd z powodu epidemii koronawirusa dostęp do udziału w liturgii w kościele został ograniczony wcześniej do 50 osób, a obecnie do zaledwie pięciu, w praktyce niemal wszyscy wierni zdani są na udział w mszy przez środki przekazu.
Taki stan może trwać jeszcze przez wiele tygodni.
- Myślę, że nie ma powodu, by klękać, uczestnicząc w mszy św. przez pośrednictwo telewizji czy internetu – mówi ks. dr Joachim Kobienia, sekretarz biskupa opolskiego. - Klękamy przed Najświętszym Sakramentem, którego w sposób realny w telewizorze czy w komputerze nie ma. Więc i klękać nie ma przed kim. Jeśli ktoś ma taką wewnętrzną potrzebę, może w najważniejszych momentach liturgii, np. podczas czytania Ewangelii lub podczas przeistoczenia wstać, okazując szacunek Panu Jezusowi i to absolutnie wystarczy.
Ks. Kobienia zachęca równocześnie, by taki – z konieczności niepełny – udział w mszy wykorzystać jak najlepiej.
- Na pewno nie byłoby dobrze, gdybyśmy oglądali transmisję mszy św. w telewizji jak wieczorny film, leżąc na tapczanie i popijając herbatkę. Starajmy się być nie tylko widzami, ale także uczestnikami. Jeśli podawane są tytuły i numery pieśni – w wielu parafiach się tak robi – warto się włączyć we wspólny śpiew. Podobnie możemy, także gromadząc się całą rodziną – razem modlitwy należące do liturgii odmawiać. Na pewno – zwłaszcza przy braku dostępu do świątyń – warto takie zdalne uczestnictwo traktować jak najbardziej poważnie, łącząc się duchowo z tymi, którzy tę mszę św. celebrują i w niej w świątyni uczestniczą.
Strefa Biznesu: Takie plany mają pracodawcy. Co czeka rynek pracy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?