Muzyka Disco Polo wraca do łask

fot. Tomasz Dragan
Przy rytmicznej muzyce, nieskomplikowanych  słowach i łatwej melodii nie sposób ustać spokojnie. Więc tańczysz to, co czujesz, a kroki są proste jak oglądanie telewizji.
Przy rytmicznej muzyce, nieskomplikowanych słowach i łatwej melodii nie sposób ustać spokojnie. Więc tańczysz to, co czujesz, a kroki są proste jak oglądanie telewizji. fot. Tomasz Dragan
Nawet z dychaczem w kieszeni i bez koszuli w jamajskie wzory można rwać panny jak marzenie. Gdzie? Na potańcówkach disco polo. Takich imprez będzie coraz więcej, bo muzyka rodem z wiejskich remiz przeżywa renesans.
Mosquito - Disco Polo Night - niedzielna impreza w klubie w Chróścicach

Mosquito - Disco Polo Night

Nie ma stania pod ścianą! Impreza w "Mosquito" w podopolskich Chróścicach szaleje na całego. Palca nie ma gdzie włożyć, tyle ludu się zleciało. Chłopaki szybko rwą dziewczyny na parkiet. Bez zbędnej ściemy i stawiania wódki zmieszanej z kolą. Sami też nie potrzebują "lornety", czyli dwóch pięćdziesiątek wódki, na rozgrzewkę.

O dziwo, żadna nie odmawia, nawet same łapią facetów za ręce i ciągną w pobliże orkiestry. Próbuję przemknąć wzdłuż ściany ludzi wirujących na sali. Głowę chowam nisko i rozglądam się z głupia frant po suficie rozjaśnionym lampami dyskotekowymi. Człowiek niby chodził do różnych szkół, ale jakoś wstyd się przyznać, że kuleje w tańcu. I to mocno. Przez chwilę nawet żal serce ściska, bo przecież można było się urodzić takim Maserakiem czy Kochankiem z "Tańca z gwiazdami". To byłoby życie...

Nagle ktoś chwyta mnie za plecy. Dziewczyna.
- A ty co się tak obijasz? Dawaj do nas, do środka! - chwyta mnie za rękę. Przedstawia się: - Aneta mam na imię.

Disco polo noc

Daję komuś z tłumu aparat i już jestem w środku szaleństwa. Próbuję jeszcze coś powiedzieć, wyjaśnić, że nie umiem, kroków nie znam. Na nic gestykulacja, bo podniesione ręce dziewczyny traktują jako zaproszenie do tańca. Po chwili nogi same skaczą w rytm muzyki. Im dłużej jestem na parkiecie, tym bardziej czuję, że taniec wychodzi mi jak tym z telewizji. Wkoło też jakby sami zawodowcy. Rytmicznie, stylistycznie, no i muzycznie jest OK! Tańczą nawet takie pary jak dziewczyna z dziewczyną.

- Przecież to Disco Polo Noc. Tutaj nie trzeba żadnych kroków ani ekstrapodrywów. Tańczysz to, co czujesz, a kroki są proste jak oglądanie telewizji - krzyczy jakiś chłopak tańczący obok.

Faktycznie. Stawiam jedną nogę. Potem dostawiam do niej drugą. To samo po przeciwnej stronie. Po kilku minutach przytupuję razem ze wszystkimi. Cholera, działa.

- Dwa na jeden albo zwykły przytupajec. Tak się nazywa ten taniec pasujący niemal do każdego utworu diso polo - krzyczy Aneta.
- Jak? - pytam ogłuszony skandującym tłumem zabawowiczów. Laski piszczą do wiwatu, bo kapela skończyła właśnie grać numer.
- Przytupajec - krzyczy zza pleców jakoś małolat. I rwie za rękę Anetę.

Chowam głowę, by nie dostać ciosu z liścia, bo może zaczepiłem niewłaściwą dziewczynę. Ale chłopiec uśmiecha się szeroko.
- To ja, Adrian brat Anety. Na potańcówkach diso polo odbijany jest normą. Jazda!!! - porywa siostrę w wir imprezowiczów.

Piąty krzyżyk nie wadzi

Przy rytmicznej muzyce, nieskomplikowanych słowach i łatwej melodii nie sposób ustać spokojnie. Więc tańczysz to, co czujesz, a kroki są proste jak oglądanie telewizji.
(fot. fot. Tomasz Dragan)

Zwykła wiocha albo jeszcze gorzej, czereśniactwo? Bynajmniej. Nikt z tłumu tańczących nie uważa się za buraka. Tym bardziej bawiąc się na takiej imprezie jak Disco Polo Noc. "Mosquito" to renomowana dyskoteka. Zamiast pytać, kto tu grał, lepiej jest zacząć od tego, kogo tu nie było z koncertami. Wystarczy wyliczyć kilku ostatnich gości, czołówkę europejskiej didżejki z Shaunem Bakerem i DJ Lee wprost z samego London City. Choć imprezy cieszyły się sporym powodzeniem u klubowiczów, to jednak trudno porównać ich popularność do zabawy disco polo. U didżejów zmieściłoby się pod sceną jeszcze spokojnie kilkadziesiąt osób. Podczas zabawy disco polo nie było gdzie palca włożyć.

- Jestem zaskoczony, bo myślałem, że disco polo umarło śmiercią naturalną. A tu proszę, ludzi jest masa i świetnie się bawią - komentuje Marek Stiller, współwłaściciel dyskoteki.

Gdybyśmy mieli sprawdzać definicje disco polo podawane przez różnych mędrców od muzyki, to wszystko pasowałoby jak ulał. Bo przecież "Mosquito" to nic innego jak sala balowa remizy strażackiej, a tłum imprezowiczów to mieszkańcy małych wsi w promieniu 50 kilometrów, bo przecież disco polo to muzyka dla zwykłego ludu.

- Wcale nie czuję się prostakiem, mimo że tańczę przy disco polo - podkreśla Bernard Szewczyk. Mężczyzna mimo swoich 50 lat wcale nie wyróżnia się z tłumu. Tej nocy jego rówieśników jest w "Mosquito" wielu. - Po prostu z żoną i znajomymi wpadliśmy troszeczkę pobalować - dodaje. - Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz byliśmy na dancingu. Dzisiaj nie ma takich miejsc, zwłaszcza w małych miastach. Na wsiach robią tylko dożynki. A przecież osoby w moim wielu też lubią sobie potańczyć. Wraca moda na potańcówki. Na muzykę disco polo też. Proszę zobaczyć, ile tu młodzieży. I wszyscy tańczą, a nie piją bez umiaru.

Coś w tym jest. Im dłużej balujemy na Disco Polo Nocy, tym więcej słyszymy takich opinii. Młodzież przyznaje, że lubi bawić się przy muzyce miksowanej przez didżejów, jednak trudno jest oszukać naturę. Ludzie lubią proste klimaty. Stąd walą na discopolowe potańcówki. Tam nie trzeba być Maserakiem, by poczuć się jak gwiazda "Tańca z gwiazdami". Poza tym jest jeszcze jeden poważny argument: moda na disco polo wraca właśnie wraz z promowaniem tańca.

- Latem graliśmy 14 koncertów tygodniowo, teraz na zimę troszeczkę mniej. Ale wciąż jesteśmy praktycznie w trasie - uśmiecha się Sławomir Świerzyński, lider grupy discopolowej Bayer Full. - Nie narzekam na brak pracy. Powiedzmy szczerze: gramy dla imprezowiczów po to, by się lepiej czuli, wyszaleli się na imprezie, a potem mogli zanucić sobie jeszcze jakiś zapamiętany utwór. Moda na disco polo wraca. Po regresie trwającym od końca lat 90. do 2005 roku przeżywamy powrót starych sprawdzonych gwiazd. Od kilku miesięcy kontraktujemy koncerty z prawie rocznym wyprzedzeniem.

O tym, że muzyka lekka, łatwa i przyjemna wraca na salony, nie chciał natomiast z nami rozmawiać Janusz Laskowski. Wykonawca "Kolorowych jarmarków" poczuł się oburzony porównaniem jego twórczości do nurtu dzisiejszego disco polo.
- Wykonuję najpiękniejszą muzykę na świecie. Zaczynałem z Niemenem - ucina rozmowę.

Natomiast Sławomir Świerzyński nie ucieka od tematu. Otwarcie mówi, że nie obraża się na tych, co określają jego twórczość muzycznym wieśniactwem.

- Liczba sprzedanych płyt i osób bawiących się na naszych koncertach mówi sama za siebie. Sukces disco polo tkwi w rytmicznej muzyce, łatwiej melodii i prostych słowach. Prawda, że przy takim połączeniu nie sposób ustać spokojnie na nogach. Trzeba podskakiwać lub tańczyć - mówi muzyk.

Najlepiej tańczyć przy kapeli

Jakby zrobić rajd po Opolszczyźnie, to faktycznie potańczyć przy muzyce puszczanej z gramofonów można dosłownie na każdym kroku. W każdej małej i większej dziurze.

Jednym z takich miejsc, gdzie można potupać przy muzyce granej przez kapele z gatunku disco polo, jest Discoplex A-4. Ogromna dyskoteka w Pietnie pod Krapkowicami co piątek w jednej z sal urządza potańcówki. Oczywiście jest jeszcze druga sala, gdzie grana jest muzyka didżejska. Ale w piątki tłoczno jest właśnie na tej balowej.

- Najfajniejsze jest bowiem to - podkreśla Łukasz Stokłosa, strażak OSP Pietna i bywalec potańcówek - że można się pobawić co tydzień przy innym zespole. Muzyka grana przez kapelę jest rewelacyjna. Grają nie tylko polskie szlagiery, ale właśnie utwory dico polo, przy których zabawa się sama kręci.

W wielu miastach i gminach na Opolszczyźnie w przyszłym sezonie wakacyjnym będą grały gwiazdy disco polo.
- Nie ma się co dziwić - uważa Adam Bubiłek, muzyk i dyrektor Brzeskiego Centrum Kultury. Sam jako młodzieniaszek grywał na dancingach po brzeskich i opolskich lokalach. - Ludzie są zmęczeni muzyką mechaniczną. Na imprezach chcą się odprężyć, posiedzieć przy piwie i pośpiewać. W minionym roku eksperymentalnie zaprosiliśmy do naszego miasta Skanera. To jedna z gwiazd nurtu disco polo. Oczywiście były też u nas Czerwone Gitary i Steczkowska. Jednak nikt nie zgromadził tak dużej publiki jak właśnie Skaner. Dlatego w tym roku będziemy mieli aż dwie gwiazdy disco polo.

Jacek Rudnik to znana marka opolskiej rozgłośni Polskiego Radia i jeden z autorytetów muzycznych w kraju. Dziennikarz od lat siedzi w szeroko rozumianej muzyce rozrywkowej. Jego zdaniem mówienie o powrocie czy też fali muzyki disco polo może być mocno przesadzone.

- Raczej od kilkunastu miesięcy obserwujemy szał muzyki tanecznej. I to właśnie wszelkiego rodzaju gatunków, przy których można się poruszać - ocenia redaktor Rudnik. - To co już od lat 80. jest normą na Zachodzie, zaczyna powoli docierać do naszego kraju. Ludzie coraz chętniej zaczynają tańczyć i chcą chodzić właśnie na takie imprezy. Wystarczy pójść na jakikolwiek kurs tańca, by zobaczyć, jak są oblężone.

Wracamy jeszcze do Chróścic na ostatni taniec. No, może kilka ostatnich, bo aż trudno oderwać się z parkietu, kiedy partnerek nie brakuje, a atmosfera gorąca jak na samego sylwestra. Kapela tnie kolejny przebój, a ludzie szaleją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska