- Jak zobaczyłem ten egzemplarz na aukcji, to poczułem skok adrenaliny i od razu wiedziałem, że muszę go mieć - mówi pan Seweryn.
Długi na sześć metrów wóz waży około trzech ton. Szokujący jest jego kolor: jak z baśni Disney'a, czy hollywoodzkich filmów o życiu wyższych sfer, ni to morski błękit, ni lazurowa zieleć rozjaśniona błękitem nieba.
Stylistyka karoserii lat 50. ubiegłego wieku wycisnęła na Edsel-u trwałe piętno. Wszechobecny chrom, dodatki i nakładki aż po nim spływają. - To jest to, co najbardziej podoba mi się w stylistyce samochodów tamtych lat - mówi Seweryn Respondek.
- Jestem zakochany w tego typu pojazdach, a szczególnie amerykańskich. Mają w sobie to coś, czego w dzisiejszych autach nie ma. Niepowtarzalny styl i swobodę kształtu, i rozmiary, które szokują na polskich drogach.
Pan Seweryn przyznaje, że tym autem nie da się nigdzie zaparkować - nasze parkingi nie przewidują osobówek o takich rozmiarach. Poza tym brak kultury innych kierowców budzi obawy, że porysują zabytek ciasno parkując.
Jazda tym fordem rekompensuje wszelkie kłopoty.
- Tym autem płynie się po jezdni - mówi właściciel. - Miękko i bez zbędnych kołysań. Pod warunkiem, że droga jest bez kolein i dziur.
W przeciwnym wypadku można zapomnieć o komforcie. Wąskie opony, które dominowały w modelach tamtych lat przenoszą na zawieszenie każdą nierówność.
I jeszcze jedno - składany dach! Człowiek jadąc czuje pęd powietrza i swobodę amerykańskich przestrzeni.
- Jak wybieram się nim na przejażdżkę, to mam wrażenie, że inni kierowcy nie odrywają wzroku od mojego Edsel-a. To jest coś, czego nie da żaden inny pojazd.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?