Na Zachód za chlebem

Jacek Szwedkowicz
W Oleśnie kolejne firmy będą zwalniać pracowników. Lada dzień redukcje te dotkną dalszych siedemdziesiąt osób.

BĘDĄ NOWE ZWOLNIENIA
Dlaczego w Oleśnie wciąż kurczy się rynek pracy? Jedną z przyczyn jest spadek popytu na wytwarzane przez miejscowe firmy wyroby. Z tego powodu spółka Oras (mają w niej udziały Finowie, produkuje się tu armaturę łazienkową, na etacie ponad 260 osób), aby uniknąć zwolnień wywołanych dekoniunkturą rynkową, zdecydowała się ograniczyć czas pracy do czterech dni w tygodniu. Inne firmy ratują się redukując zatrudnienie. Stąd od początku roku do dziś liczba bezrobotnych w powiecie wzrosła o ponad pięćset osób. Szykują się kolejne zwolnienia. Obejmą one ok. 70 osób. Nikt jeszcze nie chce ujawnić nazw firm, które zgłosiły już zamiar takich redukcji.

Czarnym rokiem dla powiatu był 93. Liczba bezrobotnych wzrosła wtedy do 4650 osób. Dziś pozostających bez pracy jest 3356. Jak jednak zastrzega Maciej Flank, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Oleśnie, spadku tego nie zawdzięcza się np. utworzeniu w regionie nowych miejsc pracy. Po prostu coraz więcej osób, dla których nie ma tu perspektyw, szuka szansy na Zachodzie. Albo w większych miastach - Opolu, Wrocławiu, Katowicach. To właśnie w następstwie nasilonej migracji zarobkowej stopa bezrobocia w powiecie nie przekracza 11 proc. i jest jedną z najniższych w województwie.

Tylko 460 osobom spośród oleskich bezrobotnych przysługuje jeszcze prawo do "kuroniówki". Z czego więc utrzymują się ci, którzy ten zasiłek utracili? - To klienci opieki społecznej. Żyją, a raczej wegetują od zapomogi do zapomogi - mówi Flank. Ale żeby nie generalizować, dodaje zaraz, że wśród bezrobotnych pozbawionych uprawnień do zasiłku najliczniejszą grupę stanowią kobiety, których mężowie wyjechali na saksy, głównie do Niemiec lub Holandii. Marki i guldeny przysyłane stamtąd wystarczają na utrzymanie rodzin. Wpisy o bezrobociu żony przedłużają po to, by zachować prawo do świadczeń lekarskich.

W Oleśnie nie wszyscy "długoterminowi" bezrobotni zdają się na pomoc opieki społecznej. Ci bardziej zaradni sami sobie próbują pomóc. Chcą więc podjąć na własną rękę działalność gospodarczą, otworzyć i rozkręcić mały interes, który zapewniłby im środki na utrzymanie. Ale do tego potrzebne są pieniądze. W PUP leży sześć wniosków o pożyczkę z funduszu pracy na ten właśnie cel. Leży i czeka, aż znajdą się pieniądze. W 1999 r. oleśnianom udzielono 36 takich pożyczek. Rok później już tylko 15, choć zapotrzebowanie opiewało na dwadzieścia. Teraz skończy się zapewne na trzynastu. Maciej Flank: - Nie ma pieniędzy. Dawniej fundusz ten zasilał Krajowy Urząd Pracy. Teraz pieniądze na pożyczki pochodzą ze spłacania pożyczek już udzielonych. Jeśli uwzględnić umorzenia i inflację, to tych środków jest coraz mniej i nadal będzie ich ubywać. Oto jak stępiono jeszcze jedną z aktywnych form ograniczania bezrobocia.
W październiku br. PUP w Oleśnie dysponował dziewiętnastoma ofertami pracy dla bezrobotnych. W porównaniu choćby z sierpniem, tych propozycji było o połowę mniej. Od okienka w "pośredniaku" poszukujący pracy odchodzili z pustymi rękami również dlatego, że w żaden sposób nie mogliby dojeżdżać do miejscowości, skąd pochodziły oferty zatrudnieniowe. Oto na krawca czekała praca w Krapkowicach. Windykatora zatrudniłaby od zaraz kancelaria w Paczkowie. Spawacz mógłby znaleźć etat w Opolu, a ślusarz w Ozimku. - Połączenia autobusowe czy kolejowe, pomijając koszty i uciążliwości związane z dojazdem, skutecznie udaremniają zainteresowanym skorzystanie z tych propozycji - konkluduje Flank.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska