Najważniejszy jest rynek

Redakcja
Stanisława Miza, prezes Spółdzielni Pracy "Cukry Nyskie", nominowana w kategorii "Biznes".

- Kobiet szefów wciąż jest u nas niewiele. Jak pani się udało zostać bizneswoman?
- Skończyłam Politechnikę Łódzką, wydział chemii spożywczej. Na V roku dwa tygodnie byłam w Nysie na praktyce, ale wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że będę tu kiedyś pracować. Kiedy mąż, oficer straży pożarnej, dostał pracę i mieszkanie w Nysie, wróciliśmy tu, skąd pochodzimy. W "Cukrach" szukali kierownika kontroli jakości. I zatrudnili mnie w 1977. Przeszłam wszystkie szczeble kierownicze. Znam tę firmę od podszewki i to na pewno ułatwia mi zarządzanie.

- Tyle że czasy się zmieniły. Dziś chyba towar łatwiej wyprodukować niż sprzedać?
- Oczywiście, najważniejsze jest zdobywanie rynku. Dziś nie czeka się na odbiorców z założonymi rękami. Kiedyśwszystko, co wymyśliłam, to się sprzedało. Dzisiaj jest inaczej. Duża konkurencja. Dlatego utworzyliśmy dział marketingu, przyjęliśmy młodych ludzi, jeździmy, szukamy, dzwonimy, pukamy. W tej chwili w Kolonii na targach mamy swoje stoisko. Potem jedziemy na targi do Brna... Musimy być wszędzie. Sprzedajemy nasze słodycze w Czechach, na Słowacji i w Niemczech. W sklepie zawsze rozglądam się, gdzie są wyroby mojej firmy, a co wystawia konkurencja, dlatego mąż nie lubi robić ze mną zakupów.

- Czy dla prezesa liczy się przede wszystkim zysk?
- "Cukry" w tej chwili zatrudniają 400 pracowników. To jest spółdzielnia, w której pracownicy mają swoje udziały. I jestem przekonana, że nasze sukcesy zawdzięczamy mądrości ludzi tu pracujących, którzy rozumieją, że wypracowane zyski w dużej mierze musimy inwestować, głównie w nowoczesne maszyny. Nas nie stać na byle co, dlatego urządzenia, jakie ostatnio kupiliśmy, są najlepsze na świecie. Za największy sukces zawodowy uważam właśnie rozwój firmy, te inwestycje, które pozwoliły nam utrzymać się na rynku. To zasługa całej załogi.

- ... którą tworzą głównie kobiety.
- Tak, w 85 procentach. U nas załoga jest stabilna, większość kierowników to także kobiety, już nie mają małych dzieci, są bardzo dyspozycyjne. A młodsze rodzą i po macierzyńskim wracają. Od nas ludzie odchodzą tylko na emeryturę. Ja też rodziłam dzieci, wychowywałam je i pracowałam. Rozumiem sytuację kobiet.

- Najbliższe plany firmy?
- To projekt budowy magazynu wyrobów gotowych. Będziemy też pisać wniosek o pozyskanie pieniędzy unijnych na wymianę kolejnych urządzeń.

- Nysa boryka się z ogromnym bezrobociem. Jest szansa na pracę w "Cukrach Nyskich"?
- Najwięcej ludzi dzwoni w sprawie pracy. Mogę ją dać sezonowo, choćby w ubiegłym roku od maja do sierpnia na takich zasadach zatrudniliśmy 115 osób. Następna grupa interesantów to ci, którzy proszą o wsparcie. Przede wszystkim wspieramy dzieci pokrzywdzone przez los, Caritas, szkołę specjalną, szkolne stołówki. I starsi ludzie, emeryci, renciści też mogą na nas liczyć.

- Szybko podejmuje pani zawodowe decyzje?
- Lubię się przespać z problemem. Ale jak już się na coś zdecyduję, nie rozpamiętuję nawet, kiedy się okaże, że to była decyzja nietrafiona. Uważam, że nie wolno żałować tego, co się już zrobiło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska