Nie brakuje pielęgniarek w nyskim szpitalu

Redakcja
Pielęgniarki Stanisława Zawadzka (z prawej) i Anna Pindel na razie nigdzie się nie wybierają. Wywalczyły podwyżki, szpital nie jest zadłużony, więc perspektywy na przyszłość są.
Pielęgniarki Stanisława Zawadzka (z prawej) i Anna Pindel na razie nigdzie się nie wybierają. Wywalczyły podwyżki, szpital nie jest zadłużony, więc perspektywy na przyszłość są. fot. Klaudia Bochenek
Czterdzieści ochotniczek od kilku miesięcy czeka na przyjęcie do pracy.

- Czasem myślę o tym, by wyjechać, ale po przeliczeniu wszystkich za i przeciw jednak rezygnuję - uśmiecha się Stanisława Zawadzka ze związku zawodowego pielęgniarek i położnych w nyskim szpitalu. - Może dlatego, że języka nie znam, a może po prostu w Nysie tak bardzo nie odczuwamy tych wszystkich problemów, z jakimi boryka się służba zdrowia w całej Polsce.

Nyskie siostry po ostatnich wywalczonych podwyżkach dostają średnio 1800 zł na rękę. Twierdzą, że może to nie tysiąc angielskich funtów, ale i tak jeden z lepszych wyników na Opolszczyźnie. No i nie straszą ich prywatyzacją, spółkami, zmianą warunków zatrudnienia. Być może to powoduje, że szpital na deficyt sióstr na razie nie narzeka.

- Chętnych do pracy nam nie brakuje - zapewnia naczelny pielęgniarz Dariusz Klonowski. - W tej chwili w kolejce czeka koło czterdziestu pań i ciągle się zgłaszają. Co dwa miesiące aktualizuję listę, i jeśli któraś się nie przypomni, że wciąż szuka pracy, to automatycznie ją z niej skreślam.
Klonowski przyznaje, że nadmiaru sióstr szpital nie odczuwa i chętnie przyjąłby do pracy wszystkie te panie, ale problem w tym, że nie ma na to pieniędzy.
- Przyjmujemy więc wtedy, kiedy ktoś odchodzi na emeryturę albo wyjeżdża za granicę - tłumaczy. - Chociaż tych ostatnich wielu nie ma.

Klonowski szacuje, że rezygnujące z zatrudnienia w nyskim szpitalu siostry, które w pogoni za chlebem decydują się na wyjazd za granicę, można policzyć na palcach jednej ręki. Zdarza się jednak, że część z nich szybko wraca.
- Staramy się je przyjmować w pierwszej kolejności. W końcu to nasze długoletnie pracownice, które naprawdę wiele potrafią - dodaje pielęgniarz.

Zwłaszcza jeśli taka siostra ma pożądane kwalifikacje - jest np. instrumentariuszką lub pielęgniarką anestezjologiczną. Takie najtrudniej znaleźć i zatrudnić z dnia na dzień.

O pielęgniarski personel nie martwi się jednak Marek Szymkowicz, dyrektor szpitala do spraw medycznych.

- W mieście jest szkoła wyższa, która kształci pielęgniarki, dzięki czemu kadrę na oddziałach mamy zabezpieczoną - mówi. - To ważne, bo wydaje mi się, że dzisiaj łatwiej jest kupić sprzęt, niż znaleźć naprawdę dobrych specjalistów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska