Niepalące blond-bestie

Mirosław Olszewski
Mam wrażenie, że celem wyznawców polit-poprawności jest stworzenie człowieka nowego typu: niepalącego blondyna o niebieskich oczach, w których nigdy nie zagości tęsknota za jakimś odjazdem dla zdrowia.

Pana Mrożkowa "Policja" działała tak sprawnie, z takim zębem, że aż przedobrzyła. Przestępców jej brakło, więc straciła rację bytu.
Domyślam się, że władze Bielska-Białej znalazły się w podobnym kłopocie. Tak cudnie rządziły miastem, z takim polotem, wyobraźnią i werwą, że w końcu nic ważnego nie zostało im do załatwiania.
Włodarze Bielska-Białej, zapewne w odruchu rozpaczy, zabrali się zatem za sprawy z gatunku duperelnych. Wymyślili sobie oto, że włączą się w ogólnoświatowy trend walki z palaczami papierosów.
Władze postanowiły zdobyć dla niepalących przyczółki na razie na przystankach autobusowych. Ogłosiły je zatem strefami bezdymnymi. Aliści problem powstał, bo jakieś marudy zaczęły przynudzać, że przecież palacz faję pali, a wiatr dym nosi. Co będzie - pytali - gdy taki cwaniak stanie wprawdzie daleko od przystanku, a dym dosięgnie czekających na autobus?
Zafrasowana władza zdecydowała się zatem na wyznaczenie takich stref ochronnych wokół przystanku, by nawet gdyby smok się przywlókł i bryznął z pyska ogniem w kierunku oczekujących, krzywda im się nie stała.
Ba! Ale co będzie, gdy namalowane na chodnikach granice strefy śnieg przykryje? - zapytał któryś z rajców.
W tym momencie członkowie władz miasta uznali widać, że problem w pałach im się stanowczo nie mieści. Ale wykazali się sprytem. Wszak - pomyśleli pewnie - prezydent ma wielką głowę, to niech jej używa. I scedowali problem wyznaczenia granic stref bezdymnych na niego właśnie.
Pamiętam wiele lat temu pierwszą debatę na temat walki z palaczami. Szwy bolszewickiej mentalności wyłaziły ze słów głównych antynikotynistów. W powietrzu najczęściej latały słowa: zabronić, zakazać, wytępić, usunąć, karać, nie dać, etc. Pod tą nawałą ogniową łatwo przeszedł bezwzględny zakaz palenia w restauracjach i kawiarniach. Nawet piśnięcia nieśmiałe, by zamiast "tępić, zakazywać" itp. wprowadzić zachęty do montażu wyciągów albo wydzielania osobnych sal, natychmiast wdeptywane były w błoto, a autorzy piśnięć traktowani niczym kandydaci na ludobójców.
Akurat krótko po przyjęciu tego zamordystycznego prawa pojechałem na kilka dni na Podhale. W jednej z przydrożnych knajpek zamówiłem kawę, a że kawy nie piję bez papierosa, wyszedłem na zewnątrz, by przykucnąć w pokrzywach pod płotem, schodząc z oczu antynikotynowym prześladowcom. Wypatrzył mnie jednak właściciel lokalu, za rękę wziął i wprowadził do wnętrza. Pokazał bejsbola: to na tych, co mi po wódce głupieją i na tych z Warszawy, którym wydaje się, że lepiej ode mnie wiedzą, jak prowadzić interes.
Gdybym mieszkał w Bielsku-Białej, oczywiście nie miałbym złudzeń, że z władzami mojego miasteczka, które debatują nad takimi bzdurami, jest sens gadać o czymkolwiek. Wezwałbym natomiast swych współplemieńców do bojkotu miejskiej komunikacji.
Dawno temu w Ameryce taką samą metodą Murzyni doprowadzili do zniesienia segregacji rasowej w autobusach.
Kilka tygodni spacerów do pracy i z powrotem, z jakimś lightem z zębach, to samo zdrowie i ukojenie dla duszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska