Nikt nie jest przeciętny

Mirosław Olszewski

Nie mam żadnego stosunku do Żydów. Ani złego, ani dobrego. Do Amerykanów, Rosjan, Nowozelandczyków zresztą też. Zawsze z przestrachem myślę sobie, że dopadnie mnie na ulicy jakiś reporter z kamerą (a tylu ich teraz na trotuarach co petów) i zażąda, bym określił swój stosunek do jakiejś nacji. Bo to tak jak z sąsiadami faktycznymi: on fajny facet, ona zołza - czy wobec faktu, że żyją w stadle, mam swój stosunek do nich uśrednić?
Nie wiem, czy znam jakichś Żydów, ponieważ nigdy nikogo nie pytałem o narodowość. I nie z poprawności politycznej, bo tej akurat żywiołowo nie znoszę, lecz dlatego, że staram się opędzać od informacji zbędnych.
Sądzę, że gdybym żył w otoczeniu Żydów, Amerykanów, Rosjan etc., niektórych z nich uważałbym za tępych idiotów, innych za ludzi roztropnych, z którymi warto gadać. Kłopot polega na tym, że żyję wśród Polaków, więc chcąc nie chcąc muszę dzielić z większością nie tylko podatki, ale i fobie, i obsesje. To męczące i frustrujące. Bowiem wbrew swym upodobaniom co chwila wciągany jestem w rozważania, które wydają mi się jałowe, haftowane półmyślą, zdobne mądrościami z Pcimia rodem.
Ot, weźmy Szymona Wiesenthala, jego firmę i stronę w internecie, w której rozgłasza on na cały świat, że podczas II wojny światowej Żydzi ginęli w "polskich obozach zagłady". Oglądając tv, czytając gazety, czuję jak rośnie we mnie złość, ponieważ ze względów określanych mianem "delikatnych" nikt nie odważa się powiedzieć facetowi: Szymon, ty jesteś dupek, a co gorsza kłamca. Póki nie odszczekasz swej bredni, każdy polski dyplomata z przyjęcia z twoim udziałem wyjdzie ostentacyjnie, trzaskając drzwiami.
Czy brednie Wiesenthala oznaczają jednak, że każdy Żyd jest podły? Oczywiście nie. Gdybyśmy przyjęli odwrotną tezę, Hitler obróciłby się w grobie z radości. Oznacza to tylko, że głupi i podły jest Wiesenthal, zaś tchórzliwy Dawid Warszawski. Bo on komentuje wszystko, a jednak ten temat przemilczał.
Jeśli dla odmiany jakiś Polak nieszczęsny targnie się na tezę, że każdy Ruski to złodziej, Holender to zboczek, ćpun i zwolennik zabijania w cafeshopach, czy też należy z tego wyciągać wniosek, że każdy Polak to ciemny kołtun? Proponuję, by tego nie robić. Jest bowiem w końcu jakaś różnica kalibru umysłowego między proboszczem z Jedwabnego a Miłoszem - dajmy na to. Wyrokowanie o stanie umysłów całej naszej zbiorowości na podstawie wypowiedzi któregoś z nich jest równie głupie jak zasada statystyki mówiąca, że jeśli jedną nogą stoimy w cebrzyku z lodem a drugą we wrzątku, to jest nam przeciętnie ciepło.
Opłotkami, klucząc, doszedłem do sprawy napisu na tablicy pomnika w Jedwabnem. Zastrzegam, że treść ta guzik mnie obchodzi, bo wiem, że zmieniana będzie jeszcze wiele razy, w zależności od stanu stosunków międzynarodowych, a dziać się to będzie dopóty, dopóki nad naszym i innych myśleniem zwyczajnym dominować będzie głupota nadzwyczajna, zwana dla niepoznaki myśleniem politycznym. Trzepie mnie w tej sprawie to, że znów, jako Polak, bez mej ochoty, lecz na zasadzie grupowego odruchu, zwanego instynktem narodowym, pakowany jestem w coś, co wydaje mi się obmierzłe, oślizłe, bo oparte na żerowaniu na trupach, na tragedii. Ponieważ dziś wszyscy mają recepty na sprawę Jedwabnego, zgłoszę też swoją: Zacznijmy wreszcie milczeć nad tą zbiorową trumną.
Z szacunku dla zamordowanych i dla siebie samych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska