Nowa sygnalizacja świetlna w Krapkowicach zwiększa korki w mieście

fot. Beata Szczerbaniewicz
Żeby przejechać przez miasto w godzinach szczytu bywa, że potrzeba pół godziny.
Żeby przejechać przez miasto w godzinach szczytu bywa, że potrzeba pół godziny. fot. Beata Szczerbaniewicz
W grudniu 2008 roku zamontowany został w mieście nowy "inteligentny" system sygnalizacji świetlnej. Kosztował pół miliona złotych, z czego połowę dał Urząd Marszałkowski, a połowę - gmina. Kierowcy narzekają na zakorkowane drogi.

Między innymi dodano nowe światła na skrzyżowaniu ulic Drzymały, Głowackiego i Podgórnej. Sygnalizacja już istniejąca miała zostać zaprojektowana w taki sposób, by powstała "zielona fala".

W asfalcie zamontowano tzw. pętle indukcyjne z czujnikami liczącymi pojazdy. Dane przesyłane są do sterownika, który ma tak kierować zmianą świateł, aby kierowca wjeżdżający do miasta przejeżdżał cały czas przez zielone światło. To teoria. A praktyka?

- Teraz stoi się dosłownie na każdym skrzyżowaniu, bo wszędzie jest czerwone światło - narzeka Anna Kobyłkiewicz. - Ta nowa sygnalizacja zamiast zmniejszyć korki, zwiększyła je!

Bywały dni, że przed godziną 16.00 korek zaczynał się za wiaduktem w Gogolinie, a kończył na ulicy Opolskiej w drugim końcu miasta. Zniecierpliwieni kierowcy wymuszali pierwszeństwo stojąc "na jodełkę" w poprzek skrzyżowań.

Ostatnio nie było tak źle. Śnieg sparaliżował wiele dróg. Niektórzy kierowcy zrezygnowali z jazdy własnym autem i ruch w Krapkowicach mocno się zmniejszył.
- Ale niech no tylko śnieg stopnieje, znów zacznie się masakra - przewiduje Tomasz Nowak.
Kierowcy pomstują na nietrafiony wydatek. Aby przejechać przez miasto, potrzeba czasem nawet 30 minut.

- Jeżdżę tą trasą od 10 lat dwadzieścia razy dziennie, bo wożę węgiel - mówi Robert Trojanowski. - Chcąc nie chcąc obserwuję, co się dzieje, a co się nasłucham obelg przez CB Radio!

Jego użytkownicy proponowali już blokowanie autami urzędu miejskiego. Ktoś poddał pomysł o zbieraniu podpisów pod petycją, aby zlikwidować światła i zrobić rondo.

Zdaniem Trojanowskiego pętle indukcyjne źle działają. Aby urządzenie "zarejestrowało" obecność samochodu, trzeba na nie najechać. Jeśli kierowca tego nie zrobi, może stać i stać czekając na zielone.

- Nieraz zniecierpliwiony wysiadałem z auta i mówiłem kierowcy przede mną, aby podjechał do przodu, bo inaczej nie ruszy ze skrzyżowania - opowiada pan Robert.
Wiceburmistrz Krapkowic, Romuald Haraf broni nowego systemu sygnalizacji, choć przyznaje, że światła nie działają tak, jak powinny.
Zapewnia, że od kilku tygodni są dostrajane przez wykonawcę.
- Nie obiecywaliśmy, że po modernizacji korki znikną, to niemożliwe - mówi wiceburmistrz.

Jego zdaniem ulice w Krapkowicach udrożniły się. Gorzej jest w Otmęcie i fachowcy sprawdzają, dlaczego.

Haraf łaja kierowców: - Nie byłoby zastawionych skrzyżowań, gdyby przestrzegali przepisów i nie pchali się na czerwonym świetle!

Burmistrz uspokaja, że firma wykonawcza musi poprawić system sygnalizacji w ramach umowy gwarancyjnej, za co nie dostanie ani złotówki.
Pytanie brzmi, czy to w ogóle jest możliwe?

Zanim gmina zdecydowała się na inwestycję, wydała 17 tys. zł na projekt.
Jego autorzy, opierając się na wyliczeniach i symulacjach zapewniali, że pętle indukcyjne udrożnią ruch. Jeśli tak się nie stanie, nie ma mowy jednak o zwrocie poniesionych kosztów.

- Projektant nie bierze na siebie takiej odpowiedzialności, polskie prawo nie jest dostosowane w tym względzie do standardów europejskich - przyznaje Romuald Haraf.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska