Nowi polscy emigranci nie zapuszczają korzeni, bo jutro jest niewiadomą

Lina Szejner
Czytam dane statystyczne, ile to młodych Polaków wyemigrowało za pracą. Jednak liczby z wieloma zerami nie robią na mnie takiego wrażenia, jak dotknięcie problemu w realu. Byłam u mamy w małym miasteczku i zdumiała mnie liczba dzieci kręcących się wokół bloku.

A, to przyjechali nasi blokowi emigranci - tłumaczy sąsiadka. Z każdej klatki wyjechały do Anglii i Irlandii po dwie, trzy młode rodziny i tam się rozmnażają. Dzieciaków z roku na rok przybywa, co widać, gdy w wakacje odwiedzają rodziców. Na szczęście rodzice uczą je mówić po polsku. Nie tak, jak ci, co wcześniej wyjeżdżali. Chcieli się wtopić w nowy naród i dziadkowie nie mieli z wnukami żadnego porozumienia. Teraz mają. Komputery pokupili, przez skype’a sobie rozmawiają. Ale i tak tęsknią.
Pawłowska umarła, zanim doczekała wakacji. Ubolewała, że córka pielęgniarka opiekuje się innymi, a jej nie ma kto zrobić zastrzyku.

Jasiek budowlaniec bardzo by się tu przydał, bo jego brat dom buduje. Jakby miał w Polsce pracę, pomógłby mu po fajrancie.
- A wie pani, co jest najgorsze? Że te wszystkie nasze dzieci, które wyjechały, świetnie sobie w świecie radzą i cenią ich. Taka Jola kosmetyczka, po czterech latach pracy u kogoś w Anglii, sama gabinet otworzyła i wiedzie jej się super.

Bo my, Polacy, jesteśmy zaradni - mówi Anka, huśtając niemowlę. Godzimy się, żeby najpierw frycowe zapłacić i w biedzie żyć, ale się rozglądamy, poznajemy możliwości i wszyscy, co z tego i najbliższych bloków wyjechali za pracą, to ją mają. A tu?

A propos zaradności... Mąż Anki wytaszcza z bagażnika zakupy. Całe szynki, polędwice w opakowaniach próżniowych, po kilka kilogramów kiełbas. Jutro pojadą do pobliskiej wioski po miód. Prawdziwy, nie oszukany. Takiego jedzenia nie ma nigdzie. - Wyjeżdżamy tak obładowni, że silnik ledwo ciągnie - śmieje się Anka. Rodzice narobią dżemów, ogórków i mamy co jeść. W Polsce trzeba też pójść do dentysty, z dzieckiem do ortodonty, do fryzjera...

Jedno tylko wszystkim przeszkadza: tymczasowość. Nie wiadomo, ile tam będą, bo to akurat od nich nie zależy, więc nie zapuszczają głęboko korzeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska