O kłopotach z wihajstrem

Krzysztof Szymczyk
O kłopotach będzie ten tekst, a nie o problemach. O problemach dużo ostatnio pisano na innych łamach, pisano bardzo słusznie - że to słowo-wytrych, natrętne a pretensjonalne, od paru lat nadużywane i w języku oficjalnym, i potocznym, zastępujące i wypierające co najmniej kilkanaście innych, znacznie stosowniejszych, powtarzane bezkrytycznie w każdym kontekście, bo "modne" i "wygodne".

Trzeba tu dobitnie ogłosić: nagminne posługiwanie się wyrazami "modnymi" i "wygodnymi", szablonowymi, wyświechtanymi nie najlepiej świadczy o mówiącym, a zwłaszcza o piszącym. Dowodzi ubóstwa językowego (są tacy, co twierdzą wręcz, że także umysłowego) i nieporadności lub niedbalstwa, a nawet lenistwa i nieuctwa. Te ostatnie epitety miotają niektórzy bezkompromisowi puryści, ja bym jednak tak daleko się nie posuwał, bo potępiana owa praktyka często bywa wynikiem zwykłego pośpiechu. Trudno dziennikarzowi skupić się na perfekcyjnym stylu, precyzowaniu szczegółów i wyszukiwaniu optymalnych synonimów, jeśli dzień w dzień chce zapełnić półtorej kolumny gazety formatu A3. No, ale z drugiej strony pogoń za wierszówką to nie jest wystarczające usprawiedliwienie. Czytelnika to nie musi interesować - on powinien otrzymać dobrze, ciekawie i bezbłędnie napisane artykuły.
Bo wśród czytelników bywają osoby niezwykle wrażliwe i wymagające. Pan Roman Gałoński (znany skądinąd z wielce pożytecznej aktywności w różnych gremiach i na różnych forach) przysłał e-mail z takimi oto ciekawymi zastrzeżeniami do niżej podpisanego (?): "W czymś tak ulotnym i zmiennym jak język można oczywiście obalać pewne standardy i wprowadzać (nawet na siłę) największe nawet bzdury jako obowiązującą wykładnię. Przykładem może być ów nieszczęsny «wihajster» (czy «wichajster»), który jako curiosum językowe pobił wszelkie rekordy głupoty oficjalnych wykładni językowych. Znacznie mniejszym bezsensem jest wprowadzony (czy też powielony) przez Pana «pospieszny». (...) Chciałbym zwrócić pańską uwagę na to, że słowo «pospieszny» jest bezsensownym tworem językowym, takim jak na przykład «wyjechany» lub «wyjechały» (nigdy nie wiem, czy jeśli wyjadę z domu, to jestem «wyjechany» czy «wyjechały» ;-) ). Są dwa różne słowa i dwa różne znaczenia: «śpieszyć» i «spieszyć». Śpieszyć i spieszyć możemy się w tym samym czasie. Na przykład gdy utkniemy w korku, w drodze do pracy: wówczas gdy się śpieszymy, musimy się spieszyć! Możemy wtedy o sobie powiedzieć, że jesteśmy spieszeni, bo nam śpieszno. (...)".
Zacznijmy polemikę od drugiej kwestii. Rzeczywiście zdarzyło mi się w jednym ze 141 "Monitorów" napisać wyraz pospieszny. Com sprawdził za pomocą komputerowej wyszukiwarki i do czego się przyznaję - lecz bez skruchy. Istotnie bowiem, trzytomowy "Słownik języka polskiego" Szymczaka (z lat siedemdziesiątych) od hasła pospieszny odsyła do pośpieszny i dopiero tam znajdujemy omówienie; podobnie potraktowano temat w 11-tomowym słowniku Doroszewskiego (jeszcze starszym), gdzie czytamy: pospieszny rzadziej pośpieszny - jednak w najnowszych wersjach słowników ortograficznych wyrazy te uznano za równie poprawne, bez żadnych zastrzeżeń! Proszę łaskawie sprawdzić np. w PWN-owskich: NSO, WSO, NSPP oraz w "Praktycznym słowniku współczesnej polszczyzny" pod red. H. Zgółkowej, tom 31. Ja też mam wątpliwości, czy potrzebnie dopuszczono dwojaką pisownię; Pańskie logiczne uzasadnienie oraz obrona nieco archaicznego dziś znaczenia czasownika spieszyć (= uczynić kogoś pieszym) są przecież bardzo przekonujące. Niestety, autorzy słowników zadecydowali inaczej.
Jeśli chodzi o słowo wihajster, to chciałbym stanąć w jego obronie. Muszę przyznać, że nie rozumiem, dlaczego pała Pan do niego aż taką niechęcią. Ten nietuzinkowy rzeczownik (dopełniacz -tra, miejscownik -trze; mianownik lm. -try) jest w polszczyźnie już dawno oswojony i zasiedziały, notują go wszystkie słowniki, z SJP Doroszewskiego i SJP Szymczaka na czele. Powszechnie wiadomo, że ma charakter potoczny, nieco żartobliwy, wiadomo też, co znaczy: przyrząd, narzędzie, zwykle małe, o nazwie nie znanej mówiącemu albo chwilowo przez niego zapomnianej. I że jest bardzo praktyczny oraz sympatyczny w swej niefrasobliwości. Doprawdy trudno mi pojąć Pańskie stwierdzenie, że "pobił wszelkie rekordy głupoty oficjalnych wykładni językowych". Nasz wihajster pochodzi wprost od niemieckiego wyrażenia: wie heisst er? = jak on się nazywa - czyżby ta geneza tak Pana irytowała? Uprzejmie proszę o aneks do listu z wyjaśnieniem tej niepokojącej sprawy.
Równie oryginalny list dotyczący ortografii nadesłał do "Monitora" p. A.F. (nazwisko do wiadomości redakcji): "Czy mógłby mi Pan wyjaśnić, dlaczego (chociaż w tym wypadku wolałbym napisać: po ch..., gdzie pod skrótem ch... kryje się mniej lub bardziej okropny wulgaryzm, do wyboru) zmieniono oryginalne h na ch w niektórych wyrazach przejętych z obcych języków? Np. nazwę państwa Hrvatska przerobiono na: Chorwacja, angielski wyraz hooligan - na chuligan. Przecież ortografia powinna być umotywowana etymologią, po cóż więc było zmieniać te szczegóły, mieszając ludziom w głowach?!".
Zgadzam się z Panem całkowicie. Dodaję do tej listy ogórek, a także popularny na Śląsku czasownik (c)hajtnąć się, o który tydzień temu toczyła się w naszej redakcji prawdziwa batalia. O tym - za tydzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska