O mały włos od skandalu

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Na skutek proceduralnych niedopatrzeń część tablic z nazwiskami ofiar powojennego obozu musi poczekać na odsłonięcie.

Na szósty maja bieżącego roku zaplanowano otwarcie cmentarza ofiar powojennego obozu w Łambinowicach. Ustalono program uroczystości, zaproszono około 300 osób z Niemiec i Polski, zarezerwowano noclegi itp. Szczytowym momentem uroczystości miało być odsłonięcie przez premiera tablic z nazwiskami ofiar, zgodnie z listą dr. Edmunda Nowaka z muzeum w Łambinowicach oraz wg wykazu nadesłanego z Archiwum Federalnego w Bayreuth. Niestety, niemiecka część listy została zakwestionowana przez Andrzeja Przewoźnika, sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa w Warszawie.
Okazało się, że rada w Warszawie nie została powiadomiona o zmianie projektu, czyli poszerzeniu listy nazwisk o nowe, pochodzące z niemieckiego źródła. Niemiecka lista zyskała jedynie aprobatę niemieckiego Archiwum Federalnego oraz została skonsultowana z Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach. Ponieważ nie została przesłana do rady w Warszawie, nie sprawdzono jej pod kątem ewentualnej obecności na niej zbrodniarzy wojennych.
Sprawa braku weryfikacji niemieckiej listy wyszła na jaw po publikacji w "NTO" na temat planowanego umieszczenia na głazach symbolizujących mogiły ofiar nazw miejscowości w języku polskim oraz niemieckim, w brzmieniu z roku 1945. O takim zamiarze poinformował ogólnopolską radę wojewoda opolski na wniosek dr Danuty Berlińskiej, doradcy wojewody ds. mniejszości, która - jak przyznaje - chciała uniknąć skandalu związanego z ujawnieniem takich - nielegalnych z punktu widzenia polskiego prawa - tablic dopiero podczas uroczystości otwarcia. Sprawa ta nie jest już zresztą przedmiotem sporu. Na tabliczkach znajdą się nazwy polskie i niemieckie sprzed 1933 roku.
Samo istnienie niemieckiej listy z nawiskami ofiar nie było także wcześniej tajemnicą. Pisała o niej kilkakrotnie "NTO".
Odpowiedzialność za zaistniały stan rzeczy - co przyznaje także wicemarszałek województwa z ramienia mniejszości Ryszard Galla - ponosi zarówno Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych reprezentujący w całej sprawie mniejszość niemiecką, jak i działające w imieniu Urzędu Marszałkowskiego Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach.
- Stanowczo zaprzeczam odpowiedzialności Związku Niemieckich Stowarzyszeń. Zajmowaliśmy się sprowadzeniem listy więźniów z Niemiec i jej potwierdzeniem w Bayreuth. Natomiast nie kontaktowałem się w ogóle ani z wojewódzkim komitetem, ani tym bardziej z ogólnopolską radą. Na mocy wspólnych uzgodnień odpowiadało za to muzeum w Łambinowicach. My zaś zajmowaliśmy się nadzorem nad wykonawstwem tablic i innymi pracami praktycznymi - wyjaśnia Joachim Niemann, dyrektor biura VdG.
Listę zawiezie dziś do Warszawy marszałek Ryszard Galla, ale prawdopodobnie zabraknie już czasu zarówno na weryfikację w Berlinie jej niemieckiej części (jak się dowiedzieliśmy, zwyczajnie trwa ona około 3 miesięcy), jak i - gdyby okazało się to potrzebne - na poprawienie tablic.
Trudno sobie wyobrazić odwołanie uroczystości, na którą zaproszono kilkaset osób, w tym premiera RP. W zgodzie z prawem wolno jednak odsłonić tylko tablice z ponad 700 nazwiskami z listy dr. Nowaka, pozostałe tablice prawdopodobnie pozostaną puste aż do zweryfikowania listy niemieckiej. W tym wypadku trzeba się jednak liczyć z nieobecnością na odsłonięciu rozczarowanych przedstawicieli Związku Byłych Więźniów Łambinowic, na których prośbę archiwum w Bayreuth sporządziło listę ofiar.
Podzielone są zdania w obrębie mniejszości niemieckiej na temat obecności jej reprezentantów na uroczystościach. Za udziałem mniejszości opowiada się Ryszard Galla. - Uważam, że wszelkim procedurom musi sie stać zadość. Musimy działać zgodnie z prawem. Mniejszość powinna wziąć udział w uroczystościach. Siedemset ofiar z listy dr. Nowaka to także nasi ludzie, którym winniśmy część i pamięć. Nie należy nadto marnować pracy, która już została wykonana ani życzliwości mieszkańców wsi, z których pochodzili wywiezieni. Bardzo życzliwie odnoszą się do sprawy, choć są zazwyczaj przesiedleńcami, a nie członkami mniejszości - mówi wicemarszałek.
Decyzje o tym, czy dojdzie do uroczystości oraz kto weźmie w nich udział zapadną w ciągu najbliższych dni.P.S. Nie udało nam się wczoraj skontaktować ani z wojewodą opolskim, ani z dyrektorem muzeum w Łambinowicach. Ich telefony milczały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska