O Opolu 
to piosenka

Ryszard Rudnik
Ryszard Rudnik
Opole ma swój szlagwort „Mój krwi zew” . Trochę krwawo brzmi, ale to tylko pozór, piosenka raczej z tych duszoszczipatielnych, choć w dość nowoczesnym aranżu.

Za dawnych czasów tęsknicę do rodzinnych stron wyrażało się raczej na nudziarską nutę, tzw. muzycznym snujem, teraz z większym powerem się to robi, ale w końcu jedno i drugie znaczy to samo.

Od członków jury wiem, że napłynęły na konkurs różne kawałki, w tym protest song „Tam, gdzie było Helmuta pole, teraz jest Opole”, ewidentnie nawiązujący do sporów wokół powiększania miasta. Co dobrze rokuje, że humor w narodzie nie ginie.

Co do pieśni- laureatki- podmiot liryczny wspomina tu stare dobre czasy wczesnej młodości, wracając do Opola, wraca więc do wspomnień. Nic dziwnego, że miasto wyłącznie dobrze mu się kojarzy, co jest o tyle łatwiejsze, że w nim nie żyje, nie stoi w korkach, a jedynie pomieszkuje i przyjeżdza tu jak Niemcy po wojnie - w Nostalgiereise.

To jest nawet autentyczne i symptomatyczne, że hymnem miasta jest pieśń młodego człowieka, który opuścił swój Heimat, zapuścił korzenie gdzie indziej, gdzie indziej buduje swe plany na przyszłość. I to pewnie ujęło zwłaszcza tych jurorów, ktorzy poszli tą samą drogą, bo w słowach piosenki odnaleźli również siebie.

Ale czy to jest dobra promocja dla Opola - taki song emigranta, co owszem tęskni i kocha , ale nie na tyle, żeby tu zostać, pracować oraz płacić podatki?
Chyba nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska