O podchwytliwym się (c)hajtaniu

Krzysztof Szymczyk
Kłopotów z się chajtaniem jest co niemiara. Najczęściej ten, że jedno chce, a drugie nie. Zdarza się też, że chcieliby oboje, ale jest po ptokach, bo jedno już ochajtnięte, albo nawet i jedno, i drugie. Znany jest i taki przypadek: ten już ochajtnięty chciałby się chajtnąć po raz drugi, ale ta pierwsza nie chce się odchajtnąć, a ta druga w ogóle nie ma zamiaru się chajtać. Ale są jeszcze gorsze kłopoty z się chajtaniem: stylistyczne i ortograficzne.

Było tak: Na pierwszej stronie jednego z naszych tygodników powiatowych (nie znających sprawy mieszkańców Opola informuję, iż są cztery takowe, bezpłatnie dokładane do "NTO" w tzw. terenie) redaktorzy zaplanowali duży artykuł o zawarciu związku małżeńskiego przez pewnego bardzo popularnego kędzierzynianina. Postanowili go zatytułować "Papkin się chajtnął". I rozpętała się burzliwa dyskusja: czy to wypada - taki kolokwializm na czołówce poważnego czasopisma? Zapytany o opinię niżej podpisany długo stawiał opór: ależ to niemożliwe, właśnie trwa bój o czystość i poprawność polszczyzny w mediach, czytelnicy protestują przeciw pospoliceniu i wulgaryzacji języka, żądając od osób odpowiedzialnych skutecznego przeciwdziałania. Cytowany tu przed tygodniem p. Roman Gałoński pisze w kolejnym niezwykle ciekawym e-mailu: "zadaniem językoznawców jest nie tylko badanie języka i objaśnianie jego meandrów, ale także spełnianie pewnych funkcji sanitarnych wobec niego"; dr Adam Wierciński z Uniwersytetu Opolskiego piętnuje w najnowszym uczelnianym "Indeksie" "zestawianie słów z magla i z salonu, z przedmieścia i z języka oficjalnego", nieporadność i głuchotę językową nauczycieli, prezenterów telewizyjnych i, niestety, dziennikarzy. - I jak w tych okolicznościach akceptować takie brzydactwo?! Mimo to - po gruntownej analizie tekstu i rozważeniu wszystkich za i przeciw - uznaliśmy, że to będzie dobry tytuł. Kontrowersyjny, wzbudzający mieszane uczucia, może nawet niesmak niektórych czytelników - wszakże tu najlepszy z możliwych.
- A jak się to pisze: przez h czy ch? - padło następne trudne pytanie. - Ba, pewnie tego hasła nie ma w słownikach, takie to potoczne, nieliterackie - stwierdziłem od razu - ale z całą pewnością musi się pisać przez samo h, bo wzięło się ani chybi od niemieckiego heiraten = żenić się. Dociekliwy kolega korektor na wszelki wypadek zajrzał jednak do słownika. I cóż znalazł? Chajtnąć się! Okazało się, że trzy największe słowniki ortograficzne, w tym najnowszy "Wielki SO PWN", mają w swoich zasobach ten wyraz i zalecają właśnie taką pisownię - przez ch! Dlaczego?! - pytam zdruzgotany, bo przecież ciągle jeszcze wierzę i wszystkich o tym przekonuję, że ortografią rządzą (na ogół) logiczne reguły... Niewielką pociechę przynosi jedynie "Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny" pod red. H. Zgółkowej, który w jednym ze swych kilkudziesięciu tomów pod hasłem chajtnąć się zawiera jeno odsyłacz do hajtnąć się, tam zaś potwierdzenie, żem teoretycznie miał rację: "hajtnąć się || chajtnąć się z niemieckiego heiraten; czasownik dokonany (...) potoczny 'ożenić się, wyjść za mąż, wziąć ślub'". Gdzie znak || wskazuje na współistnienie form obocznych, równie poprawnych, ale na pierwszym miejscu podaje się formę częściej używaną, powszechniejszą. Niestety, autorzy słowników ortograficznych postanowili inaczej.
Bądź tu mądry i pisz wiersze...
l
- Tato, ty czytasz wiersze? Po co?! - krzyczy drwiąco do swego ojca 14-letnia dziewczyna, śliczna i pełna wdzięku, czasami delikatna i wrażliwa, częściej jednak niemiła, oschła, złośliwa, z kawałkiem lodu w miejscu, gdzie inni mają serce. (Ale to się wkrótce zmieni - wierzy "stary". I nazajutrz drepcze smutno do redakcji, by na łamach gazety zamieścić serdeczne urodzinowe życzenia dla swej ukochanej córeczki).
Owszem, czytam wiersze. Dlaczego? A dlaczego się słucha muzyki? Dlaczego się gra na skrzypcach, na organkach? Nie powiem ci, dziecko, po co czytam wiersze. Ta wiedza nie dla wszystkich przeznaczona. Może po to, żeby znaleźć odpowiednie słowa. Żeby przeczytać coś o sobie - i o tobie, o świecie, o życiu. Coś, czego zwykły człowiek wyrazić nie zdoła...
Na przykład u Miłosza - o nieprzystosowaniu: Nie nadawałem się do życia gdzie indziej niż w Raju. / Po prostu takie było moje genetyczne nieprzystosowanie. / Na ziemi ukłucie się kolcem róży zmieniało się w ranę, za każdym razem kiedy za obłok chowało się słońce, czułem smutek. / Udawałem, że jak inni pracuję od rana do wieczora, ale nieobecny, powierzony niewidzialnym krajom.
U tegoż mistrza Miłosza - o rzeczach najważniejszych: Nie rozumiem, dlaczego tak być musiało, / Żeby syn Boga umierał na krzyżu? / Nie odpowiedział nikt na to pytanie. / Jakże to mogę wytłumaczyć Kasi? / Gdzieś wyczytała, że Majestat Stwórcy / Doznał zniewagi, która żąda krwi. / Jak to? W złocistych szatach i koronie / Spoza obłoku przyglądał się kaźni? / Mówię jej: Tajemnica Odkupienia. / A Kasia, że nie życzy sobie być zbawiona / Za cenę tortur człowieka niewinnego. / Ojciec Kasi w kościele klęka co niedziela, / Bo co wprowadzić na miejsce religii? / Chyba głupawe partyjne obrzędy, / Albo burdami kończone igrzyska? (...) Podnoszę nad ołtarzem chleb i wino. / Pokorny, bo mój rozum nie zgadnie dlaczego.
I u mistrza Leśmiana - o czym? Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą - / Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska