Ogień w centrum miasta

Rafał Baran
Groźny pożar wybuchł w piątek po południu w magazynach firmy Brenntag Polska w Kędzierzynie-Koźlu.

Mimo że ogień buchał wysoko, bo paliły się puste opakowania po materiałach chemicznych, nikt nie ucierpiał. Z zakładu ewakuowano wszystkich pracowników.
Około godziny 14.30 na terenie zakładu zawyły syreny alarmowe. W okolicach jednej z hal pojawił się gęsty dym, a w miejsce zdarzenia ruszyły pierwsze grupy ratunkowe. W tym samym czasie ewakuowano pozostałych pracowników. W taki sposób przebiegała pierwsza część ćwiczeń, które przeprowadzono w firmie Brenntag. Odbywają się one tam rokrocznie już od kilku lat

- Teraz szczególny nacisk położyliśmy na ewakuację oraz zachowanie w przypadku otrzymania podejrzanych przesyłek - wyjaśnia Stanisław Kałużyński, specjalista Obrony Cywilnej w firmie Brenntag Polska w Kędzierzynie-Koźlu. - Chodzi tu o utrwalenie pewnych nawyków, jak postępować w przypadku zagrożeń, które mogą zaistnieć w takim zakładzie jak nasz.
- Koperty bez adresu nadawcy, przesyłki, których się nie spodziewaliśmy, czy podejrzanie wyglądające. Na to powinniście zwracać szczególną uwagę - instruowali pracowników administracji firmy specjaliści od obrony cywilnej.
Jednak nie tylko mówili, ale także pokazywali, jak należy się zachować, gdy już zostanie otwarta koperta z podejrzanym proszkiem. "Na was już czas! Allach mnie wysłucha!" - kartkę z takim tekstem wyjęła z koperty jedna z pracownic, a na biurko wysypała się biała substancja. Tak wyglądała druga część piątkowego szkolenia.

- W takich sytuacjach koniecznie trzeba powiadomić o całym zajściu przełożonych i służby ratunkowe. Jeśli przesyłka zostanie otwarta, to wszystkie osoby mające z nią styczność nie powinny mieć bezpośredniego kontaktu z innymi pracownikami - wyliczał jedne z wielu zasad Dariusz Żuber, specjalista do spraw obrony przeciwpożarowej.
Jeśli z otwieraniem przesyłek pocztowych nie wszyscy pracownicy muszą mieć styczność, to sytuacja związana z gaszeniem ognia może spotkać każdego.
- Szczególnie nowi pracownicy zapoznali się nie tylko z teorią, ale co chyba ważniejsze, z praktyką - mówi Stanisław Kałużyński.

Każdy z "nowych" musiał zmierzyć się z prawdziwym ogniem, mając do dyspozycji jedynie podręczny sprzęt gaśniczy. W specjalnej metalowej wannie paliła się łatwo palna mieszanina kilku substancji chemicznych. Żar nie pozwalał się zbliżyć bardziej niż na kilka metrów. Jednak nawet z tej trudnej próby pracownicy firmy Brenntag wyszli obronną ręką.
- Powodzenie samych ćwiczeń może określić dopiero prawdziwa akcja, do której oby nie doszło - podsumowuje Dariusz Żuber. - Jednak wydaje mi się, że cele zostały osiągnięte: pracownicy mogli zobaczyć i uczestniczyć w symulowanej akcji, a przekazane tu informacje na pewno sobie przyswoili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska