Opolanie wolą iść od razu na izbę przyjęć niż marnować czas w przychodniach

Kolejki na izbach przyjęć to problem opolskich szpitali. Lekarze twierdzą, że byłyby mniejsze, gdyby pacjenci z drobnymi dolegliwościami zamiast do szpitala, zgłaszali się do przychodni.

- Ja tak zrobiłam i się zawiodłam - opowiada Natalia z Opola. - Umówiłam się na wizytę do lekarza pierwszego kontaktu. Kolejka była spora, więc wizytę wyznaczono mi na 19.00. Przyszłam o wyznaczonej porze, ale kiedy panie w rejestracji przywitały mnie tekstem "co pani tak późno przychodzi?", zrobiło mi się głupio, że w ogóle zachorowałam.

Od tamtej pory Natalia wie, że następnym razem od razu pójdzie na izbę przyjęć. Podobną sytuację przeżył Tomasz z Opola. Bez badania odprawiono go z nocnego ambulatorium na izbę przyjęć.

- Powiedziałem, że mam duszności, a pielęgniarka od razu bez badania kazała mi jechać na ostry dyżur. Tylko straciłem czas w ambulatorium - uważa. - Skoro tak traktowani są inni pacjenci, nic dziwnego, że wolą jechać do szpitala, gdzie potem robią się kolejki.

Marek Błaszczyk, prezes opolskiej przychodni Medicus, gdzie znajduje się nocne ambulatorium, nie widzi w tej sytuacji nic dziwnego.

- Na duszności i tak nic byśmy nie poradzili w nocnym ambulatorium. Dlatego prawdopodobnie pacjent został odesłany. Tu zajmujemy się gorączką czy bólem brzucha - tłumaczy.

Opinia

Kazimierz Łukawiecki, dyrektor Opolskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia

- Po sygnałach medialnych NFZ wszczął kontrolę w przychodniach oraz placówkach nocnej opieki. Chcemy się dowiedzieć, ile osób faktycznie one obsługują i dlaczego pacjenci zamiast do lekarzy pierwszego kontaktu, trafiają na izby przyjęć. Nie może być tak, że my finansujemy ich dłuższe godziny dyżurowania, a mimo to izby przyjęć w szpitalach i tak są przepełnione.

Wyniki wstępnej kontroli będą w poniedziałek. W przyszłym tygodniu organizuję także zebranie wszystkich dyrektorów szpitali. Spróbujemy wymyśleć, jak udrożnić system obsługi pacjentów na izbach przyjęć.