Opolanka: kryminalista nie daje nam żyć

Mirela Kaczmarek
- Całonocne libacje alkoholowe były na porządku dziennym - wspomina pani Dorota.
- Całonocne libacje alkoholowe były na porządku dziennym - wspomina pani Dorota.
Kobieta twierdzi, że sąsiad uprzykrza jej i innym mieszkańcom życie. - Ostatnio groził mi śmiercią. Muszę przed nim uciekać z własnego mieszkania - mówi.

Problemy zaczęły się już dwa lata temu, kiedy Ryszard K. wprowadził się do mieszkania swojego ojca przy ul. 1 Maja w Opolu.

- Całonocne libacje alkoholowe były na porządku dziennym - wspomina pani Dorota, która prosi, żeby nie podawać jej personaliów. - Wiele razy chodziłam do niego w środku nocy, prosząc, żeby ściszył muzykę, bo przecież rano musiałam iść do pracy. Efekt był taki, że przy mnie faktycznie nieco muzykę przyciszył, ale zanim zdążyłam wrócić do mieszkania, on znów puszczał ją na cały regulator.

Pani Dorota próbowała interweniować u właściciela mieszkania, a zarazem ojca Ryszarda K., który gdy tylko syn wprowadził się do jego mieszkania, wyprowadził się stamtąd.

- Skwitował, że nie ma na niego wpływu, a ja już naprawdę nie mam siły - mówi zrezygnowana kobieta. - Któregoś razu w środku nocy wylał na swój balkon kilka wiader wody, żeby spłukać go z jakiejś ziemi. Woda lała się po moich oknach i elewacji strumieniami. Innym razem późnym wieczorem wystawił na korytarz włączony odkurzacz, żeby choć w ten sposób uprzykrzyć nam życie.

Kiedy próby polubownego załatwienia sprawy nic nie dały, pani Dorota zaczęła wzywać policję, co tylko rozsierdziło uciążliwego sąsiada.

- Żeby zrobić mi na złość, nie tylko puszczał ze swoimi kumplami głośno muzykę, ale też skakali po podłodze tak mocno, że myślałam, że wpadną mi do mieszkania - opowiada. - Może trudno w to uwierzyć, ale robili taki rumor, że spory obraz, który wisiał na ścianie, zaczął od niej odskakiwać, a szkło mało nie powyskakiwało mi z szafek.

Pani Dorota twierdzi, że starała się to jakoś znosić, dopóki sąsiad nie zrobił się agresywny. - Kiedyś, gdy po raz kolejny zwróciłam mu uwagę, żeby się uspokoił, zaczął mnie wulgarnie wyzywać i krzyczeć, że mnie zabije. Słyszała to inna sąsiadka - podkreśla. - Tutaj wszyscy się go boją. Wolą zacisnąć zęby i w milczeniu znosić to piekło, które nam urządza, niż miałby się później na nich odgrywać, tak jak robi to na mnie.

Kobieta ma pretensje do policji, że nie potrafi sobie poradzić z jej uciążliwym sąsiadem. - Przychodzą tylko i pouczają go, a on ma ich w nosie i gdy tylko znikną za rogiem, dalej robi swoje - skarży się pani Dorota. - Efekt jest taki, że muszę uciekać z własnego domu.

Na weekendy wyjeżdżam do rodziców na wieś, choć to kilkadziesiąt kilometrów od Opola, ale to jedyny sposób, żeby trochę odetchnąć. Tutaj mam pracę, więc nie mogę wyjechać na dobre. Córka, która studiuje, pomieszkuje kątem u znajomych, bo w domu nie jest w stanie spokojnie się uczyć. Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby w końcu nas od niego uwolnili. Czy policja czeka, aż dojdzie do jakiejś tragedii?

Policjanci przyznają, że w ostatnim miesiącu interweniowali u Ryszarda K. wielokrotnie. Trzy z tych interwencji zakończyły się ukaraniem uciążliwego lokatora mandatami. Kiedy i to nie pomogło, pod koniec ubiegłego tygodnia funkcjonariusze skierowali do sądu wniosek o ukaranie mężczyzny. Niewykluczone, że interwencji było więcej, ale kończyły się pouczeniami.

Pani Dorota, słysząc groźby pod swoim adresem, poinformowała też o sprawie prokuraturę. Teraz z duszą na ramieniu czeka na dalszy rozwój wydarzeń. Jak mówi, boi się, że mężczyzna jej tego nie podaruje i jeszcze dotkliwiej będzie się na niej mścił.

Personalia osób zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska