Opolanka opowiada, jak sobie radzą z koronawirusem w Austrii

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Julia Kudyba jest pielęgniarką. Pochodzi z Dańca. Od półtora roku pracuje w austriackim szpitalu.

W Austrii na koronawirusa zareagowano szybko i stanowczo – mówi pani Julia. - Okazało się, że to karny kraj. Dowód? Patrzę z okna na plac zabaw. Pusty, nie ma na nim choćby żywej duszy, chociaż jest sobota po południu, a w okolicznych domach mieszka jakieś 150 dzieci. Ale też za wyjście z dzieckiem na ten plac, policja, która po naszej małej miejscowości krąży cały czas, wymierza karę w wysokości… 3600 euro. Policjanci naprawdę pilnują zdrowotnego bezpieczeństwa mieszkańców. Wiadomo, że w modzie są teraz koronawirus party. Zwłaszcza we Wiedniu i bliżej granicy. Ale jeśli taka grupa liczy powyżej pięciu osób też musi się liczyć ze słonym mandatem do 2200 euro. Otwarcie restauracji czy baru osiedlowego może kosztować właściciela nawet 30 tysięcy euro.

Julia Kudyba (po mężu Gordzielik) chwali podejście Austriaków. Naprawdę siedzą w domach i nie wychodzą. Na spacer można pójść wyłącznie samemu lub z osobą, z którą się mieszka. I to też policja sprawdza. Miejscowe media podkreślają, że Austriacy są dobrym przykładem dla sąsiadów. Konsekwentne zachowania zarówno państwa, jak i jego obywateli naśladują m.in. Niemcy.

- Centra handlowe i supermarkety są oczywiście pozamykane – mówi. - Otwarte są jedynie tzw. placówki przeżyciowe, czyli niewielkie sklepy spożywcze i apteki. Ale na zakupach dosłownie każdy trzyma od innego metr odstępu. Do apteki wchodzą dwie osoby, reszta stoi na zewnątrz i nikogo nie trzeba upominać.

Na facebooku pojawił się apel władz, żeby ludzie młodzi nie wychodzili do sklepu między 8.00 a 9.00 rano. Ten czas został zarezerwowany dla osób starszych, żeby mogły zrobić zakupy, nie narażając się na kontakt z kimś, kto ich zakazi, nawet o tym nie wiedząc.

Niezależnie od tego wraz z ogłoszeniem tego apelu ruszyła spontaniczna pomoc ludzi młodych dla seniorów.

- W internecie, zwłaszcza na facebooku jest tu mnóstwo takich propozycji: Proszę zostawić pod wycieraczką kartkę z listą produktów i pieniądze, a ja zrobię zakupy, żeby Pan czy Pani nie musiała wychodzić z domu. A jak taką pomoc świadczy się komuś dobrze znanemu, często młodzi wykładają pieniądze i umawiają się na zwrot za miesiąc, żeby ograniczyć kontakt z banknotami. Uruchomiły się też masowo firmy dostarczające do domu jedzenie. Za taką usługę można zapłacić kartą płatniczą.

Zakupowa panika już minęła. Choć i tu do niej doszło. Pani Julia opowiada, że kiedy ogłoszono, że kto tylko może, powinien pozostać w domu, półki w sklepach zostały ogołocone w ciągu kilkudziesięciu minut z podstawowych produktów typu: ziemniaki, jajka czy papier toaletowy.

Julia Kudyba z mężem i córeczką Wiktorią mieszka w miejscowości Hönigsberg. Pracuje w szpitalu w Mürzzuschlag.

- To jest nieduży szpital powiatowy. Wielkością można by go porównać do szpitala np. w Ozimku. Pracuję na oddziale wewnętrznym i u nas chorych na koronawirusa nie ma. Oni znajdują się piętro niżej. W sobotę tydzień temu temu wypisaliśmy ze szpitala wszystkich, których tylko można było do domu odesłać bez uszczerbku na ich zdrowiu, bo byli w wystarczająco dobrym stanie – opowiada. - Personel, który także został ograniczony do minimum, wchodzi do placówki „bunkrowym” wejściem, przez piwnicę. Szpital jest całkowicie zamknięty. O jakichkolwiek odwiedzinach nie ma mowy. Także wtedy, jeśli pacjent wychodzi do domu, odprowadzam go do wyjścia, ale rodzina czeka na niego na zewnątrz – przed szpitalem.

W sobotę na oddziale wewnętrznym zostało 10 osób. Na oddziale koronawirusowym leżą dwie osoby. Jedna z potwierdzonym zakażeniem, jeden z podejrzeniem czekał w sobotę na wynik.

Uczelnie, szkoły i przedszkola zostały od razu zamknięte do Wielkanocy.
- To dla nas nie było łatwe – przyznaje pani Julia. - Mamy dwuletnią córeczkę, a jesteśmy tu dopiero półtora roku. Nie mamy tu krewnych ani jakichś wypróbowanych przyjaciół, którym moglibyśmy dziecko zostawić. Ale z racji mojego zawodu, chociaż przedszkole jest formalnie dla ogółu dzieci zamknięte, mogę do końca marca Wiktorię tam przyprowadzać. Podobny przywilej mają inne służby typu policjanci, strażacy itd. Ale zdarzało się, że córeczka była jedynym dzieckiem w przedszkolu. W kwietniu będę mogła wziąć na dziecko trzytygodniowy pełnopłatny urlop.

- To jest niezwykłe doświadczenie - dodaje. - Jeszcze niedawno wypisywałam danieckim ołmom recepty. Dziś mam poczucie, że w sytuacji pandemii jako pielęgniarka autentycznie walczę o to, żeby ratować starszych ludzi. To dla mnie ważne, bo zawsze byłam do takich osób bardzo przywiązana.

Więcej czytaj w reportażu w piątkowym magazynie nto

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska