Po raz pierwszy w Opolu miasto zdecydowało się na akcję szczepień w 2009 roku.
I wówczas o decyzję nie było łatwo, podobnie jak w kolejnym roku, gdy dopiero po interwencji radnych prezydent zgodził się sfinansować szczepienia dla dziewczynek warte kilkaset tysięcy złotych.
Szczepionki mają chronić przed HPV, czyli wirusem brodawczaka, odgrywającym kluczową rolę w powstawaniu raka szyjki macicy. Ta odmiana raka to drugi pod względem częstotliwości występowania nowotwór u kobiety przed 45. rokiem życia. Wirus przenoszony jest podczas współżycia, dlatego szczepienia powinny być wykonywane przed rozpoczęciem aktywności seksualnej.
Prezydent postanowił, że mimo cięć budżetowych chce kontynuować szczepienia i nie akcyjnie co roku, ale pod postacią programu zdrowotnego. To gwarantuje, że będą pieniądze na zapobieganie chorobie.
- Uchwała w tej sprawie niebawem stanie na sesji rady miasta, ale wcześniej zasady programu oceniła pozytywnie Agencja Oceny Technologii Medycznych - mówi Barbara Strecker, naczelnik wydziału polityki społecznej w urzędzie miasta. - Program pozwoli nie tylko na obniżenie zachorowalności i umieralności z powodu raka szyjki macicy w Opolu, ale jednocześnie podniesie świadomość na temat HPV.
W Opolu pomiędzy 2012 a 2016 rokiem zaszczepić będzie mogło się ponad 2100 dziewczynek.
- Program zakłada, że szczepienia, tak jak do tej pory, też będą dobrowolne - podkreśla Strecker. - Zgodę na nie muszą wyrazić rodzice, a także lekarz. Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że ponad 80 procent rodziców się na nie decyduje. Niewiele jest osób, które same rezygnują lub też z jakiś powodów zdrowotnych, nie mogą otrzymać szczepionki.
Szczepionkę - adresowaną do dziewczynek ze szkół na terenie miasta oraz takich, które są zameldowane w mieście - przyjmuje się trzykrotnie w okresie roku. Wcześniej zawsze prowadzona jest akcja informacyjna i edukacyjna polegająca m.in. na zachęcaniu do regularnych badań cytologicznych. Program zakłada też badanie jego rezultatów.
- Za 5-6 lat przyjdzie czas na pierwsze oceny - twierdzi Strecker.
Naczelnik przekonuje, że choć program nie będzie tani, to w ostatecznym rozrachunku nie tylko chroni ludzkie życie, ale i obniży koszty funkcjonowania systemu ochrony zdrowia.
- Taniej jest zapobiegać niż leczyć - przekonuje Strecker.
Podobnego zdania jest Violetta Porowska, radna PiS, która była jedną z osób, zabiegających o wprowadzenie regularnych szczepień.
- Ten program jest potrzeby - przekonuje radna. - Mało kto wie, że w latach 2003-2007 w samym Opolu zmarło na raka szyjki macicy ponad 40 kobiet. Warto walczyć o to, aby tych tragedii było mniej.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?