Zenon M. zmarł w październiku 2019 roku. Kilka lat przed śmiercią dostał sporą gotówkę, którą ulokował w subfunduszach oszczędnościowych. Do Moniki N. musiał mieć zaufanie. Kobieta pomagała mu w załatwieniu codziennych spraw, miała też pełnomocnictwo do jego kont, które straciło jednak moc w chwili śmieci właściciela.
Dlatego prokurator przyjął, że Monika N. wprowadziła w błąd pracowników banku w Prudniku i między październikiem a listopadem 2019 roku zleciła odkupienie wszystkich jednostek uczestnictwa swojego nieżyjącego już wujka w funduszach inwestycyjnych.
Pieniądze trafiły na konto zmarłego, z którego kobieta je wypłaciła i rachunek zamknęła, działając tym na szkodę ośmiorga rodzeństwa, czyli spadkobierców.
- Po śmierci Zenona rozmawiałem z naszym najmłodszym bratem. Pytałem, co będzie z tym spadkiem – mówił przed sądem Grzegorz, jeden z pokrzywdzonych braci. – Powiedział mi, że gdyby miał upoważnienie, to wybrałby pieniądze i podzielił między rodzinę. Mówił, że trzeba 6 miesięcy odczekać i to zostanie podzielone. Później on nic w tej sprawie nie robił, więc zacząłem pytać. A on na to, że mam się odwalić od tych pieniędzy. Dlatego założyłem sądową sprawę o podział spadku.
Mężczyzna nabrał podejrzeń, więc poprosił żonę (sam był wówczas szpitalu, miał amputowane nogi) by zablokowała konta jego brata. – W Prudniku spóźniła się, bo pieniądze były już wybrane. W banku w Głogówku były jeszcze na koncie. Ja i siedmioro rodzeństwa odzyskaliśmy z tego po 36 tys. złotych. Od tamtej pory nie miałem kontaktu z Moniką ani z bratem Czesławem. Mój mecenas napisał pismo do banku i wtedy dowiedziałem się, ile na tamtym koncie było pieniędzy oraz kto i kiedy dokonał wypłaty.
Nieżyjący Zenon był członkiem rolniczej spółdzielni produkcyjnej. Po sprzedaży tej spółdzielni jej członkowie podzielili między siebie udziały, co spowodowało nagły przypływ dużej gotówki.
Mężczyzna ulokował te pieniądze w subfunduszach oszczędnościowych. Zenon był kawalerem, nie miał dzieci. Chorował, więc siostrzenica mu pomagała. Jak wynika z relacji rodzeństwa, był człowiekiem oszczędnym i skrytym. Najbliżsi nie mieli świadomości, że na kontach ma fortunę.
- Gdy założyłem sprawę spadkową, mój brat Czesław i Monika mieli do mnie o to wielkie pretensje – zdradził w śledztwie brat zmarłego, Grzegorz. Z jego ustaleń wynikało, iż Zenon ze sprzedaży udziałów dostał około 1,4 mln złotych. – Z tych pieniędzy żył i podobno dużo pomagał finansowo swojej chrześnicy, czyli Monice. Gdy Czesław i Monika przestali ze mną rozmawiać, postanowiłem zgłosić sprawę do organów ścigania.
Monika N. usłyszała zarzut oszustwa. – Kobieta przyznała się do winy. Twierdziła natomiast, że zajmowała się wujkiem, więc pieniądze jej się należały – mówi prok. Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Proces rozpoczął się 9 września przed Sądem Okręgowym w Opolu. Oskarżona nie pojawiła się na rozprawie, a jej obrońca przedstawił zaświadczenie lekarskie kobiety. Prokurator i pełnomocnik pokrzywdzonych mieli zastrzeżenia co do jego treści. Ostatecznie sprawa toczyła się pod nieobecność oskarżonej. Monice N. grozi do 10 lat więzienia.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?