Pożar w budynku socjalnym przy ulicy Walecki 5-7 w Opolu wybuchł w lutym 2020 roku. Helena i Bogdan Nykielowie wynajmują tu niespełna 40-metrowy lokal od miasta. Mieszkają z dwoma synami, dziś 17 i 23-letnim.
– Starszy syn, Natan, krótko przed tym dramatem rozpoczął pracę w systemie trzyzmianowym. Trudno było mu się przyzwyczaić do tego rytmu. Tamtego dnia wrócił z nocki, nastawił olej na frytki i zasnął – wspomina pani Helena. – Gdy się obudził, w domu było czarno od dymu, a olej płonął. Syn złapał garnek i chciał ratować sytuację, a niemal stracił życie.
Chłopak trafił do szpitala z poważnymi obrażeniami. Miał poparzoną twarz, ręce, nogi, przypalone włosy. Rodzina z dnia na dzień została bez dachu nad głową.
– Zniszczeniu uległo całe mieszkanie. Myślałam, że choć część ubrań uda się uratować, ale temperatura sprawiła, że nic nie nadawało się do użytku. Musieliśmy kupić wszystko – od łyżeczki po łóżko. Udało się dzięki zbiórce założonej przez naszych przyjaciół – wspomina pani Helena. - Syn był na kilkumiesięcznym zwolnieniu lekarskim i fizycznie doszedł do formy, ale do dziś przeżywa to, co się stało. Wiele go ta sytuacja kosztowało, dlatego nie chce do tego wracać nawet w rozmowach.
Mieszkanie wymagało remontu, dlatego rodzina trafiła do lokalu zastępczego. Remontem zajął się właściciel, czyli urząd miasta.
– Ubezpieczyciel wypłacił urzędowi miasta odszkodowanie, ale później – w ramach regresu – zażądał od syna zwrotu tej kwoty, czyli ponad 44 tys. złotych – mówi Helena Nykiel. – Ubezpieczyciel zaproponował rozłożenie należności na raty: 35 jest po 500 złotych, ale ostatnia to blisko 27 tys. złotych. Syn i mąż pracują, więc te mniejsze raty jeszcze bylibyśmy w stanie udźwignąć, ale 26 tys. złotych to dla nas fortuna.
Rodzina chciała zapomnieć o koszmarze. Pismo od ubezpieczyciela, po blisko roku od zdarzenia, było do niej sporym zaskoczeniem. – Syn nie spowodował tego pożaru celowo, ale takie jest prawo. Podobna historia mogła zdarzyć się każdemu. Jesteśmy bezradni, bo w tej sytuacji nie ma zmiłuj, trzeba płacić – mówi panie Helena.
Dlatego rodzina uruchomiła zbiórkę na portalu dobrazbiorka.pl i liczy na to, że dzięki pomocy ludzi uda im się podźwignąć z życiowego dołka. Zbiórkę można wesprzeć na tej stronie
Roszczenie zwrotne, czyli tzw. regresowe przysługuje ubezpieczycielowi od osoby, która ponosi odpowiedzialność cywilną za powstałą szkodę. W tym przypadku jest to starszy syn małżeństwa. Gdyby rodzina posiadała dobrowolne ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, to za straty zapłaciłby ubezpieczyciel. Tak jednak nie było.
– Regres jest żądaniem zgodnym z prawem – mówi mec. Łukasz Wójcik, adwokat. – Obciążona nim osoba może próbować się bronić, kwestionując wysokość należności, dlatego należałoby zweryfikować, czy wypłacona kwota jest adekwatna do szkody. Co do zasady, odszkodowanie ma przywrócić stan sprzed szkody i nie może zwiększyć wartości lokalu, czyli jeśli na przykład w mieszkaniu były drewniane okna, a w czasie remontu wymieniono je na droższe, plastikowe, tę różnicę można zakwestionować. By to ocenić, najlepiej poprosić o pomoc rzeczoznawcę, który zapozna się z kosztorysem, będącym podstawą do szacowania szkody. To powinno dać odpowiedź na pytanie, czy żądanie regresowe jest wyższe niż faktyczna szkoda.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?