Opolski lekarz oskarżony o pobicie kobiety

sxc
sxc
Opolanka twierdzi, że właściciel opolskiej kliniki zajechał jej samochodem drogę, a kiedy zwróciła mu uwagę wyzwał ją i uderzył. Jan G. odpowiada, że kobieta jest chora psychicznie.

Do zdarzenia doszło latem w Opolu.

- Wracałam autem do domu. Jechało ze mną moje 6-letnie dziecko. Kiedy przejeżdżałam ul. Wyszomirskiego, z jednej z posesji nagle wyjechał mi przed maskę samochód. Zahamowałam tak gwałtownie, że moje dziecko, choć było zapięte pasami, uderzyło głową w siedzenie - wspomina Agata Jańczuk.

Mężczyznę, który wymusił pierwszeństwo, widocznie zirytowało to, że kobieta za nim zatrąbiła, bo zaczął jej zajeżdżać drogę. - W końcu go wyprzedziłam i zatrzymałam samochód. On wysiadł i zaczął iść w moim kierunku. Myślałam, że chce porozmawiać, więc otworzyłam okno i zapytałam, czy wie, że prawie spowodował wypadek. Wtedy on, nie zważając na to, że w samochodzie jest dziecko, powiedział: "spier... szmato, bo ci wpier..." i uderzył mnie w głowę, tak, że odbiłam się od kierownicy - opowiada.

Jańczuk widziała, z której posesji wyjeżdżał samochód, zapytała więc spacerującą przy niej kobietę, czy wie, kim jest mężczyzna, który ją uderzył, ale ta (jak się później okazało - synowa mężczyzny) nie chciała pomóc. Poszkodowana wezwała więc policję.

- Właściwie zmobilizowało mnie do tego moje dziecko, które już po całym zdarzeniu zapytało, dlaczego ten pan mnie uderzył - mówi. - Kiedy dowiedziałam się, że ten mężczyzna, jest lekarzem i właścicielem jednej z opolskich klinik, byłam w szoku. Nie docierało do mnie, że człowiek, który powinien pomagać ludziom, mógł zachować się w taki sposób, i to wobec kobiety. Dlatego postanowiłam walczyć o swoje prawa i to bynajmniej nie dlatego, żeby wywalczyć od niego odszkodowanie.

Nie chcę po prostu, żeby ten człowiek czuł się bezkarny, bo jeśli będziemy dawać na takie sytuacje przyzwolenie, to może się okazać, że następnym razem zachowa się w podobny sposób wobec kogoś innego - przekonuje.

Jańczuk spotkała się z Janem G. podczas konfrontacji. - Na początku udawał, że mnie nie widzi. Później nonszalancko powiedział policjantom, że jego godzina pracy kosztuje 100 złotych i on nie ma zamiaru przyjeżdżać na kolejne wezwania - relacjonuje.

Jan G. twierdzi, że zdarzenie, o którym opowiada Agata Jańczuk, nigdy nie miało miejsca. - Moim zdaniem ta pani jest chora psychicznie. Powinna się leczyć na schizofrenię albo paranoję. Nie jestem psychiatrą, więc trudno mi się wypowiadać, co dokładnie jej dolega - mówi. - Cała ta sytuacja to jakiś absurd, zwłaszcza że w chwili, gdy niby doszło do tego zdarzenia, nie było mnie nawet w kraju. Mam na to dokumenty - przekonuje i dodaje, że zamierza oskarżyć kobietę o zniesławienie. - Przecież ona cały czas mnie nęka, opowiadając niestworzone historie do gazet i telewizji. To ja jestem w tej sprawie pokrzywdzony i to ona powinna mi zapłacić za zniesławienie - przekonuje.

Innego zdania była prokuratura, która uznała, że są podstawy, aby oskarżyć mężczyznę. - Akt oskarżenia trafił już do sądu. Sprawa dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej oraz gróźb karalnych - tłumaczy Lidia Sieradzka, rzecznik opolskiej prokuratury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska