Opolskie gminy kuszą mieszkaniami do remontu

Redakcja
W Kędzierzynie-Koźlu władze zaproponowały dożywotni wynajem mieszkań pod warunkiem, że lokatorzy sfinansują remont. Chętnych jednak nie ma. Tymczasem w Opolu podobny system działa i się sprawdza.

Na wolnym rynku w Kędzierzynie-Koźlu za metr kwadratowy nowego mieszkania trzeba zapłacić ok. 3 tys. zł. Używane, najczęściej nadające się do poważniejszego remontu lokum to wydatek ok. 2 tys. za m kw.

- Na żadne nas na razie nie stać - mówią planujący wspólną przyszłość Katarzyna i Rafał. - Dlatego chcieliśmy się starać o jakiś lokal w gminie, nawet taki do remontu.

To głównie pustostany, przez lata nie używane, albo mieszkania, o które poprzedni lokatorzy nie dbali. Rafał i Katarzyna przejrzeli oferty, ale ostatecznie nie zdecydowali się na podpisanie umowy z samorządem.

- Bo dowiedzieliśmy się, że koszty remontu sięgają 20, 30, a nawet 40 tysięcy złotych.To trochę za dużo - uważają. - Te pieniądze trzeba było wpłacić do kasy miasta i powierzyć prowadzenie robót urzędnikom. A my wolelibyśmy zrobić to sami. Wyszłoby taniej.

Podobne wątpliwości miały dziesiątki innych mieszkańców Kędzierzyna-Koźla, którzy czekają na mieszkanie od gminy (na liście oczekujących jest w tej chwili prawie 500 nazwisk). Rezygnowali, mimo że miasto chciało wyremontowane mieszkania wynajmować na czas nieoznaczony, czyli w praktyce dożywotnio.

W sumie z oferty skorzystały jedynie dwie osoby. - Konieczność zapłaty z góry i remont za pośrednictwem Miejskiego Zarządu Budynków Komunalnych wynikały z wcześniejszych złych doświadczeń z najemcami - tłumaczy pomysł władz miasta Jarosław Jurkowski, rzecznik magistratu. - Zdarzało się bowiem, że lokatorzy w ogóle nie rozpoczynali remontu, robili go częściowo albo prace niemiłosiernie się wlokły. Odpowiedzialność za ewentualne wypadki wynikające ze stanu mieszkań i tak spoczywała na gminie. Dlatego wprowadzono obowiązek wcześniejszej zapłaty za remont.

Ostatecznie miasto wycofało się jednak z tego pomysłu i teraz samo szuka pieniędzy na odnowę takich zdewastowanych lokali.

Wręcz przeciwnie jest w Opolu, gdzie taki system funkcjonuje z powodzeniem.

- W zeszłym roku oddaliśmy w najem 45 lokali do remontu - podkreśla Alina Pawlicka-Mamczura, rzecznik Urzędu Miasta Opola.

Przeciętne koszty ich odnowienia sięgają tu 20 tysięcy złotych. Z tą jednak różnicą, że pieniędzy nie wręcza się urzędnikom, tylko wydaje samemu.

- Wcześniej ustalamy z lokatorem zakres robót. Dopiero kiedy zostaną wykonane, podpisujemy umowę. W ten sposób mamy pewność, że druga strona wywiąże się ze swoich zobowiązań - mówi Alina Pawlicka-Mamczura.

Żeby w ogóle stanąć w kolejce po takie mieszkanie do remontu, trzeba jednak spełnić kilka warunków. Przede wszystkim nie można posiadać tytułu prawnego do innego lokalu.Z kolei w tym, w którym potencjalny najemca aktualnie mieszka, metraż nie może przekraczać 5 m kw. na osobę. A dochód na jednego członka rodziny nie może być wyższy od 1680 zł. Takie obostrzenia wprowadzono po to, by o gminne lokale nie ubiegali się ci, których stać np. na płacenie rat bankowych kredytów mieszkaniowych.

Pozostałe opolskie samorządy raczej nie eksperymentują z mieszkaniami i same je remontują, zanim oddadzą w najem. Sęk w tym, że mają ich bardzo mało. Przykładowo w Kluczborku w kolejce po mieszkanie z zasobów gminy czeka 130 rodzin. Miejscy urzędnicy twierdzą, że i tak nie jest źle, bo pięć lat temu oczekujących było ponad 200.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska