Pacjenci opolskich szpitali będą musieli dłużej czekać na operacje. Wiele zabiegów, które zaplanowano na listopad i grudzień, zostanie przełożonych na przyszły rok. Szpitale będą się musiały ograniczyć tylko do nagłych zabiegów ratujących życie. Powód? Wyczerpanie kontraktów podpisanych na ten rok z Narodowym Funduszem Zdrowia. Szpitale zostały postawione pod ścianą, bo w tym roku NFZ zapowiedział, że nie zapłaci za tzw. nadwykonania, czyli usługi medyczne wykonane ponad limit ujęty w kontrakcie.
Tymczasem szpitale już teraz mają poważny problem z nadwykonaniami. W Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu ich wartość sięgnęła aż 10 mln zł, a w Szpitalu Wojewódzkim przekroczyła 6 mln zł.
- Są oddziały, na które już dziś powinniśmy wstrzymać przyjęcia - mówi Renata Ruman-Dzido, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Kontrakt na oddziale wewnętrznym został wykonany w stu procentach. Zastanawiam się nad wszczęciem procedur, które pozwolą na oficjalne zamknięcie tego oddziału od 1 grudnia.
Dyrektor WCM Marek Piskozub tak radykalnych posunięć nie planuje, ale przyznaje, że jest w podobnej sytuacji.
- Roczny kontrakt został już wykonany na oddziale neurochirurgii i chirurgii szczękowo-twarzowej - wylicza. - Za chwilę tak samo będzie na kardiochirurgii i chirurgii naczyniowej.
O tym, że wojewódzkie lecznice mogą mieć finansowe problemy, mówi też raport przygotowany dla sejmiku wojewódzkiego. Rok 2008 wszystkie 13 jednostek podległych samorządowi województwa zakończyło na plusie. Po pierwszym półroczu 2009 roku część z nich ma już jednak ujemny wynik finansowy: ZOZ nad Matką i Dzieckiem w Opolu ma 838 tys. zł straty, a Opolskie Centrum Rehabilitacji w Korfantowie - 832 tys. zł.
Kazimierz Łukawiecki, dyrektor opolskiego oddziału NFZ, twierdzi, że za zadłużenie szpitali odpowiadają ich dyrektorzy.
- Co miesiąc przekazujemy im jedną dwunastą kontraktu i powinni się w tej kwocie zmieścić - przekonuje.
Marek Staszewski, który odpowiada w oddziale za finanse, dodaje, że w minionym roku NFZ zapłacił za wszystkie nadwykonania.
- Skoro wtedy szpitale miały średnio 10 proc. zysku, to w tym roku, mimo nadwykonań, powinny wyjść na zero - tłumaczy.
NFZ już w kwietniu zapowiedział, że z powodu kryzysu i mniejszych wpływów ze składek w tym roku za nadwykonania nie zapłaci - przypomina dyr. Łukawiecki. Co więcej, by wywiązać się z kontraktów, będzie musiał sięgnąć do swoich rezerw.
Dyrektor Piskozub ripostuje, że WCM ma nadwykonania, a przyjął mniej pacjentów. Jak to możliwe? W ciągu roku niektórym medycznym procedurom przypisano większą ilość tzw. punktów i w efekcie przy mniejszej liczbie operacji wykorzystano tych punktów więcej.
- Poza tym - zaznacza dyr. Piskozub - jeden punkt został w tym roku wyceniony o 5 zł niżej. WCM dostał kontrakt na 137 mln zł, a zabiegał o 157 mln zł, bo na tyle ocenił swoje potrzeby. To, że jest 10 mln zł na minusie, było więc do przewidzenia.
Dyrektorzy szpitali podkreślają, że nie powinni pacjentom odmawiać pomocy. I to nie tylko w nagłych przypadkach, bo odkładanie planowych operacji także odbije się na zdrowiu chorych. Jakie widzą wyjście?
- Skoro pieniędzy jest za mało, powinny być inaczej podzielone - mówi Renata Ruman-Dzido. - Bo NFZ ma fundusze na usługi pielęgnacyjne czy wysyłanie ludzi do sanatoriów, a nie ma na poważne operacje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?