Pan na balejaż? Nie tylko kobiety korzystają z salonów kosmetycznych

fot. Witold Chojnacki
Leokadia Miśków
Leokadia Miśków fot. Witold Chojnacki
Rozmowa z panią Leokadią Miśków, właścicielką salonu kosmetycznego "Gracja" w Opolu.

- Dawniej gabinet kosmetyczny należał bez wątpienia do świata kobiet. A teraz widzę tu panów…
- Kiedyś mężczyźni, wchodząc do salonu piękności, czuli coś w rodzaju zażenowania i nawet jak któryś z nich tylko przychodził po żonę, czuł się jak intruz. Teraz obecność płci brzydkiej w gabinecie kosmetycznym nikogo nie dziwi.

- Po co przychodzą tam mężczyźni, którzy byli w komfortowej sytuacji, bo twarze ogorzałe, ze zmarszczkami, a nawet gustowną blizną były przecież kwintesencją męskości?
- Kanony męskiej urody jednak się zmieniają. Teraz mężczyźni robią, co tylko jest możliwe, aby młodo wyglądać. Jeszcze nie tak dawno wiek mężczyzny nie miał znaczenia. Starszy mógł marzyć o młodej kobiecie, a sytuacja odwrotna jest raczej mało możliwa. Teraz to się zmieniło i obie płcie chcą mieć, a raczej wyglądać na tak mało lat, jak tylko się da. W przypadku panów obowiązuje bezwzględny nakaz bycia mężczyzną zadbanym.

- Co może zrobić mężczyzna, by mieć młodszą twarz?
- Dokładnie to samo co kobieta - systematycznie oczyszczać skórę, nawilżać ją, złuszczać, traktować maseczkami, masować, a także zafundować sobie u dermatologa zabiegi, które wiążą się już z medycyną estetyczną, na przykład wstrzykiwanie botoksu lub zabiegi laserowe.

- W jakim wieku mężczyzna odczuwa potrzebę skorzystania z usług kosmetycznych?
- Przede wszystkim w okresie dojrzewania. Młodzi mężczyźni najpierw nieskutecznie walczą sami z łojotokiem i trądzikiem, które nastolatkom spędzają sen z powiek, odbierają dobre samopoczucie i negatywnie wpływają na samoocenę, aż wreszcie za problem biorą się mamy i prowadzą ich do gabinetu kosmetycznego. W ten sposób młodzi chłopcy oswajają się z miejscem dotąd uważanym za sanktuarium kobiet.

- Nastolatki nie wstydzą się tego, że ich tam zobaczy któryś z rówieśników?
- Dawniej istotnie takie wizyty trzymane były wstydliwie w tajemnicy, ale bardzo szybko okazało się, że wykonane zabiegi poprawiają stan skóry i leczą wypryski - źródło kompleksów i codziennych kłopotów. Dziś więc młody człowiek przychodzi do kosmetyczki jak do lekarza. Nie wstydzi się, nie unika spojrzeń czekających na swoją kolejkę pań i nie obawia, że zobaczy go koleżanka z klasy. To jest już zupełnie normalne.

- Czy odtąd panowie stają się już regularnie przychodzącymi klientami?
- Ci dbający o siebie - tak. Przychodzą na przykład na regulację brwi, bo niemodne są te krzaczaste lub zrośnięte nad nosem. Niektórzy bez oporów proszą o ich przyciemnienie henną. To także nie budzi już zdziwienia, choć starsze panie czekające w kolejce nawet nie pytają mężczyzny, czy jest ostatni, a gdy dowiadują się, że on też do farbowania, czasem nie potrafią ukryć zaskoczenia. Ale i to niebawem przestanie dziwić.

- Tak jak widok mężczyzny u manikiurzystki?
- O, właśnie. Pan z zadbanymi paznokciami nabija sobie punkty u płci przeciwnej. Natomiast starsi panowie przychodzą do pedikiurzystki jak do lekarza. Pozbywają się bólu, jakiego przysparzają odciski i wrastające paznokcie.

- Dawniej, kiedy kobieta farbowała włosy lub robiła sobie maseczkę, to okupowała łazienkę i nikogo do niej nie wpuszczała.
- Udawała, że wszystko, co ma, jest naturalne. Teraz ani kobiety, ani mężczyźni nie wstydzą się poprawiać urodę. Co więcej: niektórzy panowie szczycą się permanentnym makijażem, a nawet operacją plastyczną twarzy lub innymi interwencjami chirurga plastyka. To jest dowodem statusu materialnego i bardzo współczesnego spojrzenia na problem poprawiania natury.

- Ale co tu dużo mówić, klientem gabinetu kosmetycznego nie jest zapewne mężczyzna na zasiłku dla bezrobotnych…
- Nie da się ukryć, że do gabinetów kosmetycznych przychodzą przede wszystkim mężczyźni o zasobnych portfelach. Zabiegi upiększające w hierarchii męskich wydatków ulokowane są na końcu listy, podczas gdy kobieta może wydać ostatni grosz na nową fryzurę, a nawet pożyczyć pieniądze, by wyglądać lepiej.

- W jakich sytuacjach mężczyźni przychodzą, by szybko coś w swoim wyglądzie zmienić na lepsze?
- Gdy dzieje się w ich życiu coś ważnego - przed studniówką, przed ślubem, a nawet przed rozmową kwalifikacyjną w sprawie pracy.

- Zauważyłam, że przed lustrem u damskiej fryzjerki siedzą młodzi mężczyźni…
- Zabiegi i fryzury, jakich sobie życzą obecnie klienci, potrafią wystylizować tylko damskie fryzjerki. Dawniej u męskiego panowie byli goleni i strzyżeni, a wraz z ekspansją elektrycznych golarek - już tylko strzyżeni. Obecnie ich wymagania w kwestii fryzur są tak duże, że szkolony przed laty męski fryzjer nie jest w stanie im sprostać. Dlatego znikają salony przeznaczone wyłącznie dla mężczyzn.

- Kto winszuje sobie fryzurę na irokeza?
- Młody człowiek, który idzie na koncert rockowy lub wyjeżdża na przykład do Jarocina. W takich sytuacjach panowie zamawiają farbowanie włosów w kilku kolorach. Harleyowcy przychodzą przed zlotem żelaznych rumaków, by ufarbować włosy w pasemka.

- Mężczyźni coraz częściej farbują włosy.
- Tak, też to zauważamy. Młodzi ludzie rozjaśniają fryzury albo życzą sobie jednego kosmyka w innym kolorze, bez skrępowania proszą o pasemka, balejaże lub zmianę koloru włosów. Nagminnie zmieniają go mężczyźni rudzi. Wolą być brunetami, podczas gdy kobiety o takiej barwie włosów czują się wyróżnione przez naturę.

- Jak pani myśli, czy mężczyźni upiększają się po to, by nabrać większej pewności siebie, czy też po to, by się podobać kobietom?
- Kiedy patrzę na mężczyzn, którzy wychodzą od nas zrelaksowani, po maseczkach, z nowym kolorem włosów, mam wrażenie, że oni robią to po to, by dorównać kobietom.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska