Państwo Grzybowscy z Kędzierzyna-Koźla mieszkają w zdewastowanym budynku byłego hotelu robotniczego

fot. Tomasz Kapica
Pani Agnieszka i jej synowie Kubuś oraz Gabryś nie załamują się trudną sytuacją. Ale nawet maluchy czują, że sytuacja rodziny jest dramatyczna, a to że mają dach nad głową zawdzięczają tylko determinacji rodziców.
Pani Agnieszka i jej synowie Kubuś oraz Gabryś nie załamują się trudną sytuacją. Ale nawet maluchy czują, że sytuacja rodziny jest dramatyczna, a to że mają dach nad głową zawdzięczają tylko determinacji rodziców. fot. Tomasz Kapica
- Mieszkamy na dziko w lokalu bez prądu i wody. Urzędnicy zamiast pomóc, tylko grożą - lamentuje Agnieszka Grzybowska, matka piątki dzieci.

Od tygodnia Agnieszka i Krzysztof Grzybowscy mieszkają w zdewastowanym budynku byłego hotelu robotniczego w Blachowni. A wraz z nimi pięcioro małych dzieci w wieku od 2 do 9 lat, w tym dwoje niepełnosprawnych. Zamiast podłóg są tu tylko cementowe posadzki, ciepło daje tylko niewielki piecyk w rogu pokoju.

- Ludzie, a szczególnie dzieci nie mogą mieszkać w takich warunkach - to zgodna opinia pedagoga szkolnego i pracowników pomocy społecznej. - Jeśli do piątku rodzice nie znajdą im odpowiedniego lokum, o sprawie zostanie powiadomiona prokuratura i sąd - zapowiedzieli urzędnicy.

- Jeśli sąd odbierze nam dzieci, życie straci sens. Nie wyobrażam sobie tego - załamuje ręce Krzysztof Grzybowski. Jego żona nie chce nawet myśleć o takiej perspektywie. Niestety, jest ona realna.

Jak Grzybowscy trafili do zrujnowanego budynku w Blachowni? Otóż pan Krzysztof kilka miesięcy temu stracił pracę. W związku z tym właściciel mieszkania na os. Piastów, które wynajmowała rodzina, kazał jej się wynosić. Siedmioosobowa gromadka w pośpiechu wynajęła mieszkanie w Koźlu, lecz opłaty z tego tytułu były wyższe, niż skromne dochody rodziny. Gdy i to lokum kilka dni temu zostało wypowiedziane, Grzybowscy wylądowali na ulicy. Zdesperowani postanowili na dziko zająć lokal w opuszczonym hotelu robotniczym w Blachowni.

- Warunki są tam straszne. Brak prądu, bieżącej wody, jakichkolwiek wygód - relacjonuje Teresa Koczubik, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kędzierzynie-Koźlu, która niedawno odwiedziła państwa Grzybowskich.

Rodzina usłyszała wtedy, że jeśli do piątku nie znajdzie innego mieszkania, wszczęta zostanie procedura odebrania pięciorga dzieci, które trafią do domu dziecka. - Nie mamy wyjścia, prawo nakazuje nam reagować w takich sytuacjach - tłumaczy szefowa MOPS-u. Jednocześnie zastrzega, że jest ostatnią osobą, której zależałoby na tym, by maluchy faktycznie wylądowały w domu dziecka.

W opinii MOPS-u Grzybowscy to porządna rodzina. Pani Agnieszka dba o rozwój intelektualny dzieci, a jej mąż stara się jak może zarabiać na utrzymanie. Także w szkole, do której uczęszcza dwójka dzieci państwa Grzybowskich nikt nie mówi o nich źle, wręcz przeciwnie.

- Oni nie stanowią żadnej patologii, przeciwnie: przykładnie dbają o potomstwo - potwierdza Teresa Koczubik. - Problemem tych ludzi jest bieda. Trzeba im pomóc, jednak nie bardzo mamy jak, bo ich sytuacja prawna jest skomplikowana.

Państwo Grzybowscy na Opolszczyźnie mieszkają od zaledwie kilku lat, przybyli tu aż z województwa warmińsko-mazurskiego, gdzie pan Krzysztof wciąż jest formalnie zameldowany (jego żona nie ma stałego meldunku). Z tych powodów rodzina nie jest traktowana w Kędzierzynie-Kożlu jako miejscowa. Na razie urzędnicy zaproponowali Grzybowskim wyjazd do schroniska w Bełchatowie, gdyż - jak twierdzą - nigdzie bliżej nie ma miejsca. Zapewniają jednak, że cały czas szukają jakiegoś lokum dla państwa Grzybowskich w Kędzierzynie-Koźlu.

- Co z tego, skoro jednocześnie grożą, że zabiorą nam nasze kochane dzieci - mówi ze łzami w oczach Agnieszka Grzybowska.

- Nie możemy wiele zrobić, dopóki Krzysztof Grzybowski będzie zameldowany na Mazurach - mówią urzędnicy. Skoro tak, redakcja nto postara się pomóc panu Krzysztofowi w błyskawicznym załatwieniu formalności meldunkowych. A zaraz potem rozliczymy urzędników z tego, co zrobią dla rodziny, która na dach nad głową nie powinna czekać ani dnia dłużej.

Jeśli ktoś może pomóc rodzinie Grzybowskich, proszony jest o kontakt z panią Agnieszką pod numerem telefonu 793 932 149.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska