Pasjonat przetłumaczył z niemieckiego kronikę Byczyny i z własnej kieszeni zapłaci za jej wydanie

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Aleksander Gauza przetłumaczył z niemieckiego 500-stronicową kronikę Byczyny.
Aleksander Gauza przetłumaczył z niemieckiego 500-stronicową kronikę Byczyny. Milena Zatylna
Aleksander Gauza przetłumaczył z niemieckiego publikacje dotyczące historii Byczyny, które nigdy dotychczas nie ukazały się po polsku. Pasjonat sam sfinansuje wydanie książek.

Aleksander Gauza mieszka i pracuje w Wiedniu. Z Byczyną związany jest rodzinnie.

- Przyjeżdżałem tu na wakacje do babci Anny Czerniawskiej i tu poznałem moją żonę Marzenę – opowiada Aleksander Gauza. – Byczyna zawsze mi się podobała i ciekawiła mnie jej historia.

Kilka lat temu Aleksander Gauza kupił w internetowym sklepie książkowy rarytas - reprint kroniki Byczyny, którą napisał miejscowy pastor Hermann Koelling i wydał w 1892 roku.

- Obiecywałem sobie, że kiedyś ją przetłumaczę, ale brakowało czasu – mówi. – Pomogła pandemia. Firma, w której jestem zatrudniony, przeszła na pracę zdalną. Bardzo się nudziłem. Dwa razy wysprzątałem piwnicę i już nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, więc wziąłem się za kronikę. Przetłumaczyłem pierwszą stronę, pierwszy rozdział, a później już poszło.

Zadanie nie było łatwe, mimo że pan Aleksander niemiecki zna doskonale.

- Książka jest napisana gotykiem i musiałem nauczyć się go czytać – tłumaczy pasjonat. – Oprócz tego w książce jest wiele wstawek w średniowiecznej łacinie, z którą nie potrafili sobie poradzić nawet duchowni, a muszą oni znać łacinę perfekcyjnie.

W tłumaczeniu starołacińskich fragmentów pomógł Zdzisław Koczarski z Pracowni Łaciny Średniowiecznej Polskiej Akademii Nauk.

- Kiedy wreszcie przełożyłem kronikę na polski, oddałem ją w ręce Anny Pliszek, która w szkole w Byczynie uczy języka polskiego, aby skorygowała moje błędy i sprawiła, by książkę dobrze się czytało – mówi Aleksander Gauza.

Pasjonatowi zajęcie tłumacza tak przypadło do gustu, że po jednym skończonym zadaniu zabrał się za kolejne. Tym razem wziął na warsztat publikacje byczyńskiego nauczyciela Otto Glauera, które ukazały się w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku.

- To „Opowieść o miasteczku”, „Obrazy miasteczka” oraz „Zwyczaje i legendy Byczyny” – wylicza Aleksander Gauza. – Ta trzecia była całkowicie nieznana. Znalazłem ją w archiwum w Dreźnie.

Ale nie tak prosto było dostać kopię książki. Pan Aleksander musiał udowodnić, że Glauer nie żyje od co najmniej siedemdziesięciu lat albo zdobyć zgodę jego spadkobierców na tłumaczenie.

- To ze względu na prawa autorskie – tłumaczy Aleksander Gauza. – Na szczęście na niemieckich stronach w internecie znalazłem informację, że Glauer 19 stycznia 1945 roku został zabity przez Rosjan, którzy wkroczyli do Byczyny. Był w oddziałach, które broniły miasta.

Przetłumaczone pozycje złożą się na dwie książki, które mają się ukazać w maju. Projekt okładek jest już wybrany, umowa z drukarnią w Opolu podpisana.

Data premiery nie jest przypadkowa. 26 maja przypada kolejna rocznica urodzin pastora Hermanna Koellinga, od którego wszystko się zaczęło.

- Był niesamowitym człowiekiem, który bardzo mi zaimponował – mówi Aleksander Gauza. – Niezwykle wykształcony, poliglota- oprócz ojczystego niemieckiego znał na pewno polski, hebrajski, łacinę i francuski. Sam projektował na przykład witraże czy chrzcielnicę do kościoła ewangelickiego w Byczynie. A oprócz tego był bardzo pracowity.

Żeby zdobyć informacje do monografii, przeszukiwał archiwa m.in. w Wiedniu, Wrocławiu, Brzegu, Berlinie, Dreźnie. Oprócz tego przeprowadzał wywiady z mieszkańcami Byczyny i okolic.

- Zdobył materiał fascynujący i bardzo dobrze udokumentowany – ocenia tłumacz. – Czyta się to z wypiekami na twarzy. Kronika Koellinga nie tylko uzupełnia dotychczasową wiedzę na temat dziejów Byczyny, ale w niektórych aspektach weryfikuje to, co dotychczas wiedzieliśmy o jego historii.

Można w niej przeczytać m.in. o sporze między niemieckimi a polskimi chłopami o siano z przygranicznych łąk nad Prosną, który rozstrzygał sam Napoleon. Są zapiski o byczyńskiej fosie, która przed wiekami miała nawet piętnaście metrów szerokości i na pewno była dłuższa, niż ta znana nam współcześnie.

- W kronice Koellinga nie ma potwierdzenia, że biskupi wrocławscy mieli siedzibę w mieście – mówi Aleksander Gauza. – Za to pojawia się tam hipoteza, iż kościół – obecnie ewangelicki – pełnił funkcje zamku obronnego. To tłumaczyłoby dlaczego tak okazała budowla powstała w niewielkim przecież grodzie.

Natomiast książki Glauera uzupełniają wiedzę o międzywojennej historii miasta.

- Najciekawsze są opowieści o legendach i strachach – mówi Aleksander Gauza. – Ale więcej nie będę zdradzał, zapraszam do lektury.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska