Patent na szansę

Redakcja
Z Elżbietą Skrętkowską - autorką programu "Szansa na sukces" - rozmawia Jarek Wasik

- Czy telewizja kłamie?
- W kwestii rozrywki? Stara się nas bawić.

- Jak trafiłaś na Woronicza?
- Ja zawsze chciałam mieć i tworzyć swój program w telewizji, a to, że się tam znalazłam, było wynikiem przypadkowego spotkania z Jarkiem Gugałą, ówczesnym szefem Jedynki.

- Jesteś z wykształcenia producentem?
- Jestem aktorką, pracowałam w teatrze, również w Opolu, gdzie odnosiłam sukcesy, otrzymywałam nagrody na ogólnopolskich festiwalach teatralnych, m.in. za rolę Żony w "Nie-Boskiej komedii". Cieszy mnie moja droga aktorska, ale wielkim dla mnie szczęściem jest to, że udaje mi się w tej chwili robić coś innego, dlatego, że jeśli kobieta w pewnym wieku mocno nie zaistnieje w tym zawodzie, to po prostu nie ma co w nim szukać. Zawód aktora obecnie bardzo się dewaluuje, mówię to z przykrością, ale tak niestety jest. Teraz rzeczywiście zajmuję się produkcją swoich programów, oczywiście jako producent telewizyjny.

- Ile lat ma "Szansa"?
- W przyszłym roku będzie dziesięciolecie, ale ja nie zaczynałam od tego programu. Swoją pracę zaczęłam na antenie Dwójki od małej audycji "21 pytań, czyli oczko". Potem powstał scenariusz bardzo dużego, jednorazowego programu i wtedy wielkim zaufaniem obdarzyła mnie moja szefowa Nina Terentiew, choć nie miałam jeszcze poważnego doświadczenia. To było widowisko rozrywkowe "Wiosenne szaleństwo kobiety z mężczyzną" w którym wystąpiła wtedy nikomu nieznana Ania Jopek przebrana przeze mnie za Marilyn Monroe. Następnie powstał scenariusz "Szansy".

- Kto go wymyślił, kto wymyślił udział jednej gwiazdy, wstążki itd?
- Mózgiem tego programu od początku jestem ja. Wszystko to moje pomysły.Ten najlepszy, trafiony w dziesiątkę, to Wojciech Mann.

- Masz patent na ten program? Czy jest on zarejestrowany i chroniony?
- Zarejestrowałam go w Urzędzie Patentowym, chociaż w Polsce, jeżeli chodzi o prawo autorskie, jesteśmy w powijakach i było to bardzo trudne.

- Przyznasz, że sporych rozmiarów jest opolski wątek "Szansy na sukces"!
- Opole bardzo mocno zaznaczyło swą obecność w programie, teraz już trochę mniej, ale pięć, sześć lat temu przewijało się sporo zdolnych osób. Oczywiście mogę wymieniać: Kasia Kurdej, Ania Piechurska, Grzegorz Markocki,Tomek Stera, Grzegorz Wilk, Sabina Golanowska, siostry Balcerzak i jeszcze wielu innych, którzy wtedy zaistnieli i funkcjonują do dziś nie tylko w "Szansie". Opolszczyzna w ogóle istotnie zaznacza się na rynku muzycznym, tylko dziwi mnie fakt, że ci wszyscy zdolni ludzie stąd, których znam, tak mało później istnieją przy festiwalu i tak mało z nich śpiewa w "Debiutach".

- Pracowałaś z wieloma gwiazdami. Z kim współpraca okazała się najprzyjemniejsza, mimo pewnych obaw?
- Miło wspominam współpracę z Mietkiem Szcześniakiem, Pawłem Kukizem i chłopakami z "De Mono" i "Big Cyca". Największy kłopot miałam z Czesławem Niemenem, który bardzo długo nie chciał się zgodzić na nagranie. Moje namowy były długie i żmudne, ale jak już nakręciliśmy program, to mieliśmy ze sobą długo miły kontakt, ponieważ Niemen był bardzo mile rozczarowany, jeśli można użyć takiego określenia. Wygrały zresztą dziewczyny z Opolszczyzny, bliźniaczki Balcerzak, które przepięknie zaśpiewały "Pod papugami". Był zachwycony! Pamiętam duży opór, a potem duży sukces.

- Nie wyczerpią się niebawem pomysły na gwiazdy w programie?
- Ja liczę na to, że sama sobie wychowuję gwiazdy, przecież Justyna Steczkowska, czy Kasia Stankiewicz dostarczyły mi repertuar do "Szansy", więc spokojnie mogę na miejsce gwiazd zapraszać laureatów - to po pierwsze. Po drugie jest jeszcze sporo zespołów, które powstały niedawno, jak np. Blue Cafe, które pewnie niebawem szeroko zaistnieje, poza tym nie zrobiłam nagrania z Brathankami..., jest jeszcze naprawdę wielu artystów, szczególnie nowego pokolenia. A! Mogę powiedzieć, że jestem "ciągle w rozmowach" z Ewą Demarczyk.

- Miałem okazję przekonać się, jakim jesteś jurorem na Festiwalu Piosenki Angielskiej w Brzegu - sprawiedliwym i uczciwym, tym bardziej zdziwił mnie wywiad, w którym Edyta Górniak twierdziła, że dostała od Ciebie kartkę z nazwiskiem osoby, która miała wygrać odcinek "Szansy" z jej udziałem.
- Jedynym argumentem, którego mogę użyć, jest to, że nie sądzę, aby pani Edyta Górniak medialnie była tak słabą osobą, której można by coś narzucić, bo raczej mówi się, że jest odwrotnie. Myślę, że Edyta Górniak chciała w efekcie "przyłożyć" bardziej mi niż programowi. Podczas nagrania zaistniał między nami spory konflikt. Podejrzewam, że pani Edyta generalnie nie znosi żadnych uwag, a usłyszała ode mnie na powitanie dosyć mocne słowa na temat godzinnego spóźnienia. To, że ja komukolwiek cokolwiek narzucam jest ewidentnym kłamstwem.

- A dlaczego nie było w finale dziewczynki, którą wybrała Edyta?
- Schemat tego wydarzenia jest taki, że najpierw zapraszam gwiazdę, a potem laureatów programu z jej udziałem, natomiast pani Edyta Górniak była niestety za drogą gwiazdą jak na finał "Szansy na sukces" i z tego tylko powodu nie wystąpiła dziewczynka, o którą pytasz, zresztą bardzo zdolna. Dodam tylko, że została wtedy w programie słusznie doceniona.

- W komercyjnych stacjach pojawiły się programy konkurencyjne jak "Droga do gwiazd", czy "Idol". Czy oglądasz je i czy to jest konkurencja?
- Nasz program ma swój klimat, którego tamte nie mają, choć robione są z wielkim rozmachem i występ tam oznacza swoisty debiut. W "Szansie" ten pierwszy, publiczny występ połączony jest jednak z zabawą i nie chciałabym od tego odchodzić. Poza tym większość uczestników "Drogi do gwiazd", czy "Idola" przewinęła się już wcześniej przez nasz program, w finale "Idola" znalazły się ze cztery osoby. A czy te programy to jest konkurencja? Oczywiście, że tak, ale dlaczego powstała ta konkurencja, jak myślisz? "Szansa na sukces" miała bardzo dużą oglądalność, więc konkurencyjne stacje postanowiły poszukać podobnej drogi do sukcesu. Dodam tylko, że jeśli oni uczą się na takich wzorach, to jest to dla mnie tylko komplement.

- Jaka jest teraz młodzież, jak sądzisz?
- Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Wiem tylko, że jest dużo mocniejsza niż moje pokolenie, rozpycha się łokciami, o wiele więcej potrafi, jest przede wszystkim bardziej komercyjna. Książka jest dla nich czymś obcym, w grę wchodzi ewentualnie komputer. Mam syna, który ma 22 lata, studiuje ekonomię i widzę po nim, że jego pokolenie reprezentuje zupełnie inne myślenie.

- Co interesuje cię poza pracą?
- Łapiesz mnie akurat w takim momencie, że mogę mówić przede wszystkim o pracy, bo ostatni sezon był naprawdę intensywny. Nie ukrywam, że chciałabym się od tego troszeczkę odciąć, dlatego postanowiłam, że spędzę miesiąc we Francji. To będzie pierwszy taki długi urlop od pięciu lat. Będę tam na pewno czytać książki, które ostatnio kupiłam. Nawet dziś kupiłam dwie.

- Często bywasz na festiwalach?
- Bardzo często bywam zapraszana, ale na niewielu mam szansę się pojawić, choć zdaję sobie sprawę, że powinnam. Takie konkursy to swego rodzaju eliminacje i często zdarza się, że po występie na festiwalu, proponuję udział w moim programie.

- Gdybym mógł kupić ci prezent, który wręczyłbym przy naszym następnym spotkaniu, to co mogłoby nim być?
- Ja nie mam jakichś konkretnych marzeń, ale wiesz, jakąś odrobinę miłości może...

- Dobrze. To ja się postaram. Bardzo dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska