Patrzmy na ręce władzy

Michał Lewandowski

Były burmistrz Nysy, Mieczysław Warzocha, został oskarżony przez prokuraturę, że przyjął łapówkę od spółki będącej właścicielem gorzelni w Goświnowicach, bo w zamian za umorzenie jej podatku gruntowego opłaciła ona druk ulotek wyborczych SLD. Oczywiście samo postawienie zarzutów nie oznacza, że sąd uzna Warzochę za winnego. On sam twierdzi, iż jest to sprawa polityczna i na czas jej wyjaśnienia zawiesił członkostwo w SLD.
Smutne jest, że zapach polityki miesza się z prawem tak często. Regułą stało się już, że każde nowe władze zaczynają urzędowanie od poszukiwania dowodów na przekręty swych poprzedników. Prawdziwy koncert oskarżeń dał na przykład prawicowy burmistrz Nysy Janusz Sanocki, a ostatnio w jego ślady podąża stojący na lewicy Jan Szawdylas z Głuchołaz. Do rzadkości należy jednak wyłapywanie ciemnych sprawek władzy podczas jej rządów. Niezbyt dobrze świadczy to o systemie kontroli nad poczynaniami naszych wybrańców. Sytuację ratują dziennikarze, którzy wszelkiego rodzaju afery wywlekają na światło dzienne. Czasami spotykają ich za to represje - na przykład odcięcie od wiadomości z danego urzędu, gdzie traktowani są jak persona non grata, albo nawet sądowe procesy o niebotyczne odszkodowania. Instytucjom kontrolnym, które nie potrafią zapobiegać przekrętom, nigdy nie dzieje się nic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska