Piją, pili i pić będą. Kadrowicze na bani

Marcin Sagan
Marcin Sagan
Ostatnio naszym krajowym futbolem wstrząsnęła wiadomość o libacji reprezentantów Polski po przegranym 1-2 meczu z Australią. Jednak alkohol towarzyszy piłkarzom nie od dziś, w historii futbolu nie stronili od niego najwięksi piłkarze.

Drugi trener kadry Jacek Zieliński niedawno przyłapał w środku nocy pomocnika Sławomira Peszkę, który wychodził z pokoju Macieja Iwańskiego. Obaj nie wyglądali na trzeźwych, doszło do pyskówki. Za karę trener Franciszek Smuda odsunął ich od reprezentacji.

Górski też miał problem
Alkohol towarzyszy piłkarzom nie od dziś. W historii polskiego futbolu nie stronili od niego nawet najwięksi piłkarze. W 1936 roku genialny napastnik Ernest Wilimowski nie pojechał na igrzyska do Berlina. Znany był on ze swojego zamiłowania do alkoholu i z tego powodu nie znalazł się w drużynie jadącej do stolicy Niemiec. Polacy zajęli na igrzyskach 4. miejsce, ale z "Ezim" w składzie mieliby szanse na finał, a nawet na złoto.

Dwa lata później na mistrzostwach świata Polska w pierwszej rundzie przegrała z Brazylią 5-6 i odpadła z gry. Wilimowski strzelił "czarodziejom futbolu" aż cztery gole. Wydaje się, że zawodnikowi Ruchu alkohol w niczym nie przeszkadzał, choć może - gdyby wiódł bardziej trzeźwy tryb życia - Polacy strzeliliby o dwa gole więcej?

W 1965 roku od reprezentacji został odsunięty inny świetny napastnik ze Śląska - Ernest Pol z zabrzańskiego Górnika.

Nawet podczas mistrzostw świata w 1974 roku, kiedy to Polska cudownie grała, trener Kazimierz Górski musiał się zmierzyć z problemem. Dał on swoim podopiecznym wolny wieczór, ale Adam Musiał za bardzo dosłownie zrozumiał słowo "wolny" i mocno zabalował. Został odsunięty od zespołu i dopiero wstawiennictwo kolegów u pana Kazimierza sprawiło, że szkoleniowiec ulitował się nad obrońcą Wisły Kraków. W jednym meczu jednak on nie zagrał - ze Szwecją. Wówczas za niego do składu wskoczył zawodnik Odry Opole Zbigniew Gut.

Popłynęli, nie odlecieli
Największa afera alkoholowa polską piłką wstrząsnęła w 1980 roku, nazwano ją nawet "aferą na Okęciu". Wówczas na lotnisku nietrzeźwy pojawił się bramkarz Józef Młynarczyk. Trener reprezentacji Ryszard Kulesza zabronił mu wsiąść do samolotu. Wstawili się za nim trzej koledzy: Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda i Stanisław Terlecki. Całą czwórkę zdyskwalifikowano na pół roku.

Wkrótce jednak trener Kulesza został odwołany ze stanowiska. Zastąpił go Antoni Piechniczek, a Młynarczyk, Żmuda i Boniek wrócili do kadry. W 1982 roku na mistrzostwach świata byli liderami polskiej drużyny, która zajęła po raz drugi w historii trzecie miejsce. Jeszcze dwa lata temu po meczu z Ukrainą we Lwowie Artur Boruc, Dariusz Dudka i Radosław Majewski "ruszyli w miasto". Wszyscy zostali zawieszeni, ale wkrótce wrócili do kadry.

Były też przypadki bardziej dramatyczne. Wielką nadzieją polskiej piłki był w latach 80. Dariusz Marciniak, lecz - już jako młody chłopak - miał problem z alkoholem. Zmarł w wieku 37 lat po zawale, który był następstwem choroby alkoholowej.

- Naszych piłkarzy nie oduczymy picia, natomiast można ich nauczyć wspólnego spędzania czasu po meczu - pisze na swoim blogu na portalu interia.pl jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy Zbigniew Boniek. - We Włoszech po spotkaniach, kto ma chęć - idzie sobie spokojnie do baru. W kulturalnych warunkach można sobie porozmawiać, pośmiać się, przeanalizować mecz, spotkać ze znajomymi. Gdy pojawia się chęć na drinka, piwko, koniaczek, whisky, to proszę. Jedna, druga, czy trzecia kolejka. Potem spokojnie do pokojów hotelowych.

Polacy w tyle?
Alkohol i zabawa to nie tylko "przypadłość" polskich piłkarzy. Najświeższy przykład - dwaj zawodnicy reprezentacji Meksyku: Carlos Vela i Efrain Juarez. Zostali zawieszeni przez rodzimą federację na pół roku za to, że po meczu towarzyskim z Kolumbią 7 września brali udział w całonocnej zabawie. Czyli podobne przewinienie jak Peszki i Iwańskiego.

Można nawet stwierdzić, że w ostatnich latach polscy piłkarze są "daleko w tyle" za zawodnikami innych reprezentacji. Reprezentant Anglii Steven Gerrard pod wpływem alkoholu pobił człowieka w barze. Na balangach reprezentacji Czech czy Peru nie brakowało prostytutek, a w przypadku reprezentacji Francji nawet tych nieletnich.

- Piłkarze niczym nie różnią się od reszty społeczeństwa - przekonuje nasz były świetny bramkarz Jan Tomaszewski. - Są więc i abstynenci, a także ci którzy potrafią i lubią więcej wypić. Chodzi jednak o to, żeby przestrzegać ustaleń, jakie są wewnątrz drużyny. Piłkarze to młodzi, najczęściej bogaci ludzie, którzy niemal cały czas poddawani są presji. Dla wielu z nich alkohol to sposób odreagowania. Oczywiście nie popieram tego, ale też rozumiem. Rozumiem też kibiców, którzy, wykładając swoje pieniądze na bilety, oczekują, że piłkarz będzie prowadzić sportowy tryb życia. Prawda jest jednak taka, że alkohol jest jednak nieodłącznym elementem futbolu.

Ta uwaga dotyczy nie tylko piłkarzy. Kilka lat temu z reprezentacji siatkarzy wyrzuceni za balangę zostali Krzysztof Ignaczak i Łukasz Kadziewicz. Wrócili jednak do kadry i zanotowali z nią sukcesy. Nasz mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski otwarcie przyznaje, że uwielbia piwo.

Różnica jest taka, że siatkarze są w światowej czołówce, podobnie jak nasz lekkoatleta - dodaje Jan Tomaszewski.

- Gdyby piłkarze liczyli się w świecie, to pewnie i kibice mniej nerwowo reagowaliby na takie sytuacje, jak po ostatnim meczu z Australią. Teraz mają pretekst, tłumacząc sobie, że piłkarze słabo grają, bo piją. Oceniam jednak, że w obecnych czasach tego alkoholu jest znacznie mniej niż wtedy, gdy ja występowałem na boisku.

Jesteś dobry - pijesz
Teraz gra jest znacznie szybsza. Zawodnicy muszą być znacznie lepiej przygotowani fizycznie. Odczuł to choćby Wojciech Kowalczyk - nadzieja polskiej piłki z lat 90. Choć grał w Betisie Sewilla, to jednak nie zrobił kariery na miarę swojego talentu. Po części dlatego, że "za kołnierz nie wylewał".

- Podziwiam Wojtka Kowalczyka - mówił jego były kolega z reprezentacji Jacek Bąk, po tym jak Kowalczyk, który został ekspertem telewizyjnym, skrytykował go. - Gdybym ja wypił tyle co on, to bym chyba umarł.

Sam "Kowal" nie ukrywa swojego stanowiska co do alkoholu w futbolu. Dwa lata temu w wywiadzie udzielonym "Dziennikowi" twierdził: Powtarzam, że dobry piłkarz pije. A to dlatego, że się nie boi, że jest pewny siebie, pewny swoich umiejętności. Ci, którzy nie piją - albo mówią, że nie piją - to zazwyczaj zwykłe ciapy, które nic nie potrafią. I boją się, że jak ktoś ich złapie, to wyrzuci z klubu. Dobry piłkarz się nie boi. Im lepszy klub, tym piłkarze więcej piją. Oburzać się na to mogą tylko ci, którzy nawet nie otarli się o futbol czy o sport zawodowy. Kto był najlepszym piłkarzem świata? Maradona, który ćpał i pił.

Historia zna zdecydowanie więcej genialnych piłkarzy, którzy pili niż tych, którzy nie pili.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska