Pisze wiersze o swojej wsi

fot. Tomasz Doszak
Janina Pomietło nie tylko pracuje dla całej wioski,ale także pisze o swej miejscowości wiersze.
Janina Pomietło nie tylko pracuje dla całej wioski,ale także pisze o swej miejscowości wiersze. fot. Tomasz Doszak
Rozmowa z Janiną Pomietło, sołtyską wsi Kozielno.

- Co pani czuła, gdy 19 lat temu przeprowadzała się pani do Kozielna?
- Bałam się, co będzie dalej - wioska zapomniana, droga za nią się kończy. A ja miałam córki i nie chciałam, aby wychowywały się w takim zapomnianym miejscu. Córy woziłam do miasta, a gdy dorosły - martwiłam się o inne dzieciaki we wsi, akurat mieli nam zlikwidować przedszkole... Moje dziewczyny mnie dopingowały: nas wychowałaś, więc innym teraz pomóż. Po powodzi, wraz z trzema innymi mieszkańcami wsi, chodziłam po domach i zbierałam pieniądze na odbudowę między innymi kaplicy. Nie odmówiono mi - i to był sygnał, że ludzie chcą wspólnie odremontować kaplicę, a może i świetlicę postawić, boisko nowe.

- I trzeba było zrobić coś, aby tę chęć przemienić w działanie?
- Sołtysem mogłam być wiele lat temu, ale moje zdrowie na to nie pozwoliło, cierpię na poważną chorobę kręgosłupa. Kobiety przychodziły do mnie co cztery lata, gdy zbliżały się wybory, i prosiły - zgłoś się na sołtyskę. W końcu się zgodziłam. Założyliśmy grupę odnowy wsi - jeden pan i cztery panie, dostaliśmy pieniądze z programu odnowy wsi. Pieniądze zaczęły procentować. A zdrowie? Po pierwsze, nauczyłam się żyć z bólem, po drugie - okazało się, że praca i satysfakcja z niej są jak najlepszy lek.

- Dlaczego w pięcioosobowej grupie był tylko jeden mężczyzna?
- No, może był nam potrzebny jako kierowca, bo ja na przykład nie mam prawa jazdy, pozostałe panie chyba też nie... Oczywiście, nasz pan wspierał nas także w tworzeniu wizji rozwoju wsi, podpowiadał pomysły, na przykład związane ze sportem. To dzięki niemu zaczęła się budowa szatni na boisku. Ma też syna, był więc gorącym orędownikiem stworzenia świetlicy na wsi, aby dzieciaki nie wałęsały się po ulicach.

- Sołtyska prowadzi otwarty dom, stale gotowa na przyjęcie gości?
- Oczywiście! Na przykład przyjechało do mnie czternastu młodzieńców, bo chcieli założyć klub sportowy i zależało im na rozmowie na ten temat: jak to zrobić, gdzie napisać, od kogo wziąć pieniądze. Pamiętam też, jak przyjechały dzieciaki na rowerach - najmłodsze miało z sześć lat, liderką była zaś dziewczynka dwunastoletnia. Mówili o tym, że chcą się uczyć tańczyć, spotykać na dyskotekach, mieć gdzie piłkę pokopać, pohuśtać się.

Portret

Portret

"Czyste powietrze, ciszę, las i wodę mamy, jeżeli tego szukasz, do siebie zapraszamy" - pisze Janina Pomietło o wsi Kozielno, gdzie - od 2003 roku - jest sołtyską. Uznana za Sołtysa Roku 2005 w konkursie "Gazety Sołeckiej". Kozielno rok temu i w tym roku wyróżniono w konkursie Piękna Wieś Opolska.

- I znów liderką była dziewczynka. Dlaczego?
- Nie wiem, może teraz będą baby rządzić... W każdym razie dzieciaki mają już co z sobą zrobić, bo mają świetlicę wiejsko-środowiskową. Dwa razy w tygodniu pod okiem pani wychowawczyni nasze dzieci otwierają się na świat, przygotowują przedstawienia, tańczą, także organizują dyskoteki. Swój dzień mieli w tej świetlicy także babcia i dziadek, kobieta oraz mamy. Wieś żyje, nie jest już zapadłą i zapomnianą: jest koło gospodyń wiejskich, klub sportowy.

- Ale może faktycznie to baby będą rządzić, tym bardziej, że mężczyźni wyjeżdżają za pracą nie tylko z rodzinnej wsi, ale i z kraju?
- Nasza wieś nie jest mniejszościowa, ale mamy cztery rodziny, które są w mniejszości niemieckiej, zjawisko emigracji zarobkowej było nam ledwo znane. Za to w ciągu ostatniego roku obserwujemy prawdziwy eksodus! W Paczkowie pracy nie ma, wokół też nie. Nasi panowie masowo wyjeżdżają do pracy w Anglii i w Irlandii. Wyjechało już dziesięciu. Szkoda, bo to dzięki naszym panom wybudowaliśmy przystanek autobusowy. Materiał dał nam urząd gminy, mężczyźni wykonali całą czarną robotę. Teraz budujemy parking przed kościołem - również kobiety załatwiły w gminie materiały, a mężczyźni pracują. Jak dotąd wszyscy wspólnie: i mężczyźni, i kobiety robili wszystko to, co nam potrzebne. Prawda jest taka, że jeśli w Polsce nic się nie zmieni, a panowie wciąż masowo będą wyjeżdżać za granice, za nimi żony i dzieci - to nie będzie nie tylko komu budować nowoczesnej wsi, ale i dla kogo.

- Może nie jest tak źle, bo przejeżdżałam przez wieś i widziałam, jak budują się nowe domy.
- U nas ziemia jest w coraz większej cenie, a kupują ją nie tyle miejscowi, co mieszkańcy pobliskiego województwa dolnośląskiego, nawet warszawiacy się nią interesują. Ostatni kupiec jednej z działek jest właśnie z Warszawy! Kupujący doceniają urok wsi położonej nad zalewem, w pobliżu lasu. Niektórzy twierdzą, że będzie tu Majorka.

- A tego lata była?
- Majorka? Agroturystyka jest naszą przyszłością. Jedno gospodarstwo agroturystyczne już działa, kolejne są w trakcie organizacji. Tego lata nad nasz zalew przyjeżdżało dziennie 800 ludzi, bywało, że do tysiąca, nie było na plaży gdzie stopy postawić. Robiliśmy dla nich festyny - było ich z pięć. Z grochówką, kiełbasą i ciastem. Panie z koła gospodyń wiejskich robią bardzo dobre ciasta, przyjeżdżają po nie ludzie z Paczkowa, nawet z dalszych miejscowości. Planujemy kiedyś otworzyć w Kozielnie kawiarenkę specjalizującą się w lokalnych wypiekach.

- Gdy pani się tu przeprowadzała, to czuła niepokój. A teraz?
- Widzę, że ludzie tu są jak wielka rodzina, wspólnie wiele jesteśmy w stanie zdziałać. Mamy perspektywy i szanse, które wykorzystujemy. Już przecież dwa razy zdobyliśmy wyróżnienie w wojewódzkim konkursie na najpiękniejszą wieś.

- Pisze pani o tym wszystkim wiersze?
- O wsi piszę, między innymi.

- Jak pani odkryła w sobie talent?
- Nie wiem, czy talent, czy może bardziej umiejętność. Byłam w Szklarskiej Porębie na turnusie rehabilitacyjnym i trzeba było prowadzić turnusową kronikę. Zdjęcia robiła moja sąsiadka z pokoju. Ja zaś miałam się zająć opisami, spróbowałam robić je wierszami. I tak zostało. Jak trzeba dzieciakom ze wsi dać wierszyk na spotkanie z okazji Dnia Matki czy Kobiet - to też napiszę. Bywa też, że jakieś rymy pojawią się w mojej głowie nagle - podczas spaceru nad zalewem, albo... w kościelnej ławce, podczas mszy. Ale jak nie mam kartki i zaraz nie zapiszę, to słowa uciekają. Gdy wrócę do domu - mojej zwrotki już nie ma.

- W kościele układa pani wiersze? To ciekawe!
- Ojejku, proszę o tym nie pisać! Co ksiądz powie?

- Trudno, słowo się rzekło i jest już zapisane. A tak na zakończenie naszej rozmowy: to kiedy pani zrobi prawo jazdy?
- Nie zrobię. Za bardzo boję się tirów. Po wsi jeżdżę na rowerze, zaś do miasta zawsze ktoś mnie podrzuci, zwykle mąż albo córka. A jak nie - to pojadę autostopem.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska