Podziwiam dzisiejszych studentów

Redakcja
Stanisław Senft
Stanisław Senft
Z prof. Stanisławem Senftem, dyrektorem PIN - Instytutu Śląskiego w Opolu, rozmawia Marcin Poznań

- Jaki pan ukończył kierunek studiów i na jaki temat pisał pan swoją pracę magisterską?
- Jestem absolwentem historii na naszej opolskiej uczelni, ówczesnej wyższej szkole pedagogicznej. Moja praca magisterska dotyczyła stosunków polsko-rosyjskich w siedemnastym wieku, a dokładniej burzliwego okresu toczących się wtedy wojen. To bardzo ciekawe, trudne i dramatyczne czasy historii. Sama praca magisterska odbiegała jednak od tego, czym zająłem się w trakcie kariery zawodowej. Po studiach pozostałem mimo to wierny historii. Jako że rozpocząłem pracę w dzisiejszym Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych, pracę doktorską pisałem już na temat z okresu drugiej wojny światowej.
- Dziś studenci mają możliwość składania dokumentów do kilku uczelni, na różne kierunki. Nie zawsze do końca wiedzą, co chcą studiować. Kiedy zdecydował się pan właśnie na historię?
- Lubiłem ją bardzo od szkoły podstawowej. Ale decyzja o studiowaniu tego przedmiotu zapadła może na rok przed ukończeniem szkoły średniej. Wahałem się dość długo między historią a filologią polską. O wyborze zadecydowała chyba selekcja nie tyle pozytywna ku historii, co raczej negatywna w wypadku filologii polskiej. Perspektywa zagłębiania się w gramatykę okazała się niezbyt kusząca. Poza tym samo obowiązkowe czytanie lektur, nie zawsze ciekawych, nie tyle obrzydziło, co odstraszyło trochę od studiów polonistycznych. Wybrałem historię i dzisiaj tego nie żałuję.
- A kiedy podczas studiów przyszedł taki moment, że pomyślał pan: "zostanę naukowcem"?
- Na początku chyba żaden student nie wybiega myślami tak daleko, żeby myśleć o doktoracie czy karierze naukowej, która wydawała mi się wtedy dość egzotyczna. Kiedy trafiłem po studiach do pracy w muzeum, zachęcający przykład przyszedł od starszych kolegów. Oni mieli dość dalekosiężne plany, odegrali więc rolę takich lokomotyw, która i mnie wciągnęła na tę drogę.
- Jak spędzał pan wolny czas, jak wyglądały wtedy rozrywki studenckie?
- Muszę przyznać, że jako mieszkaniec Opola byłem trochę oderwany od społeczności mieszkającej w jedynym wówczas akademiku "Mrowisku". Oczywiście, uczestniczyło się w różnych imprezach towarzyskich, zwłaszcza w tym domu akademickim. Nie zawsze jednak ta "miejscowa mniejszość" mogła zostać powiadomiona o organizowanych spontanicznie zabawach.
- Czy wciąż utrzymuje pan kontakty z kolegami ze studiów?
- Rozjechaliśmy się po Polsce, dlatego te kontakty są luźne i rzadkie. Najczęściej oczywiście kontaktuję się z grupą, która pozostała w Opolu i regionie lub znalazła tu pracę. Zawsze są to bardzo miłe spotkania. Niestety, jak do tej pory nie zrealizowaliśmy planu spotkania absolwentów naszego rocznika...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska