Policjant zastrzelił szaleńca

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
– To miało być rutynowe wezwanie do chorego – mówi dr Piotr Nawrocki. – Jak 15 lat jestem lekarzem, nie widziałem czegoś takiego. Jeszcze długo będę się zastanawiał, czy musiało do tego dojść i co by się stało, gdyby policjant nie użył broni.
– To miało być rutynowe wezwanie do chorego – mówi dr Piotr Nawrocki. – Jak 15 lat jestem lekarzem, nie widziałem czegoś takiego. Jeszcze długo będę się zastanawiał, czy musiało do tego dojść i co by się stało, gdyby policjant nie użył broni.
Chory psychicznie mieszkaniec wsi Wierchlesie zaatakował siekierą ekipę pogotowia. Policjant go uspokajał. Strzelił, gdy furiat zamierzył się na pielęgniarkę.

Achim od rana był niespokojny. Z podwórka dochodziły wrzaski, myślałam, że to domowa awantura - opowiada drżącym głosem sąsiadka.

32-letni Achim biegał po ulicy z zapalonym palnikiem i butlą gazową. Krzyczał, że wszystkich zabije... Ojciec zadzwonił po karetkę. Bał się, że syn w końcu zrobi komuś krzywdę. Około 11.00 z kierowcą i pielęgniarką przyjechał chirurg ze Strzelec Opolskich.
Achim od maja leczył się w zakładzie psychiatrycznym, ale nie zawsze brał leki.
- Ojciec uprzedził pogotowie, że syn jest agresywny, dlatego daliśmy im asystę policjantów - mówi podinsp. Jarosław Dryszcz, rzecznik prasowy opolskiej policji.

Pierwsza na miejsce dotarła karetka pogotowia. Medycy weszli do domu, żeby podać choremu środki uspokajające.
- Zszedł po schodach i krzyknął do nas "co jest!?", po czym uciekł na tył domu - opowiada chirurg Piotr Nawrocki. - Pomyślałem, że chce zrobić sobie krzywdę. Chwilę potem z sąsiedniego pokoju wypadła matka. Zdążyła tylko krzyknąć, żebyśmy uciekali, bo syn poszedł po siekierę.
Na ucieczkę było już jednak za późno. Szaleniec rzucił się na przybyłych. Najbliżej stał kierowca, który jeszcze próbował zamknąć drzwi z korytarza.

- Ale potknął się o torbę medyczną. Ten szaleniec zaczął walić w niego siekierą. Nie wiem, jakim cudem, ale kolega zebrał siły, podniósł się i zdążył uciec, zanim padły kolejne ciosy. To były dosłownie sekundy - relacjonuje dr Nawrocki. - Furiat wybiegł z domu i zaczął gonić pielęgniarkę. Dziewczyna błagała, żeby nie robił jej krzywdy.
W tym czasie na miejsce podjechał policyjny patrol. Policjant krzyczał: - Stój, rzuć siekierę! Gdy to nie pomogło, oddał strzał ostrzegawczy. Achima i to nie powstrzymało.

- Funkcjonariusz cały czas krzyczał, a tamten w ogóle go nie słuchał - mówi lekarz. - Koleżanka próbowała się zasłaniać przed ciosami. Trafił ją kilka razy. Wkońcu się przewróciła. A ten szaleniec chciał jej wtedy wymierzyć ostatni cios.
Policjant był jednak szybszy. Strzelił mu w biodro.
- Nie wiedziałem, kogo mam najpierw ratować. Ten Achim przewrócił się z siekierą i się nie ruszał. Obok w kałuży krwi leżała koleżanka - opowiada Piotr Nawrocki.

Strzały słyszeli także sąsiedzi.
- Myślałam, że policjanci chcieli go tylko nastraszyć, że strzelają w powietrze. Później widziałam, że nieśli Achima na noszach. Nie ruszał się - relacjonuje jedna z sąsiadek.
Lekarz natychmiast udzielił pomocy rannym kolegom i napastnikowi. Na miejsce wezwana została druga karetka. Nie udało się jednak uratować postrzelonego mężczyzny, zmarł w drodze do szpitala. Najprawdopodobniej kula przeszyła biodro, rozcinając tętnicę.

- To miało być rutynowe wezwanie do chorego - mówi dr Piotr Nawrocki. - Jak 15 lat jestem lekarzem, nie widziałem czegoś takiego. Jeszcze długo będę się zastanawiał, czy musiało do tego dojść i co by się stało, gdyby policjant nie użył broni.

- Działanie policjanta zbadał prokurator. Funkcjonariusz użył broni zgodnie z prawem, ratując tym życie pracowników pogotowia - podkreśla podinspektor Jarosław Dryszcz.
O funkcjonariuszu, który strzelał, policja nie chce udzielać żadnych informacji.

Mieszkańcom Wierchlesia trudno się otrząsnąć po tej tragedii.
- Tutaj na wsi jest tak spokojnie. W życiu byśmy się nie spodziewali, że może dojść do czegoś takiego - mówią sąsiedzi Brygida i Józef Jagodowie.
Piotr Nawrocki nie może przestać myśleć o tym, co się stało.

- To miało być rutynowe wezwanie do chorego. Jak 15 lat jestem lekarzem, nie widziałem czegoś takiego. Przypuszczam, że jeszcze długo będę się zastanawiał, czy musiało do tego dojść i co by się stało, gdyby policjant nie użył broni - mówi chirurg.

Poszkodowany kierowca karetki został opatrzony na miejscu. Pielęgniarka ma głębokie rany cięte rąk i stłuczoną klatkę piersiową. Trafiła do szpitala, ale po założeniu opatrunków wróciła do domu. Gdyby nie grube ubrania, jakie mieli na sobie medycy, rany mogłyby być dużo poważniejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska