Poseł? A któż to taki?

Mirosław Olszewski

Polonistka Julia Pitera, zdaniem posłów PiS, wielce się będzie musiała natrudzić, by nadrobić ów feler w przygotowaniu zawodowym do walki z korupcją. Podobnie - zdaniem tych samych dżentelmenów - geodeta, który ma zająć się skarbem w ekipie Donalda Tuska.

Pobrzmiewa w tych rewelacjach, podawanych z całą powagą, jakiej wymaga kurtuazja, czytelna kpina. Bo gdyby obedrzeć te zdania z pozłotki konwenansu, przekaz brzmiałby tak: Patrzcie, jak was oszukała PO! Patrzcie, jakich dyletantów pchają do władzy w miejsce naszych odsuniętych fachowców! Oto nawet po polonistkę muszą sięgać. Nawet po ge-o-de-tę!!! No nie skandal?! A uprzedzaliśmy, że oni mają krótką ławkę!
Oczywiście, jak się tak na chłodno zastanowić, to budzi jednak pewien niepokój fakt, że geodeta… finansami… Człek roztropny, więc ostrożny i skąpy, chciałby przecież widzieć na owym wybitnie ważnym stolcu jakiegoś starego finansowego wyjadacza, kogoś sorosopodobnego albo wręcz gudzowatego. Tam z kolei, gdzie mowa o ściganiu przestępstw kryminalnych, jakoś bardziej pasowałaby nie wiotka, słodka i egzaltowana z natury polonistka, lecz policmajster w irlandzkim typie, więc z łapą jak bochen, sprytem jak Al Pacino i bezdusznym niczym Nicholson jako niezapomniany Joker. Jeszcze inaczej: ktoś, kto szukałby wspólnika do prowadzenia budki z warzywami, nie patrzyłby przecież za fizykami teoretycznymi.
Z drugiej jednak strony, czy mamy w Polsce uczelnię, odpowiednik tej francuskiej, którą tam trzeba ukończyć, by myśleć o stanowisku ministra, choćby i sportu? Jakie w ogóle minimalne kwalifikacje są wymagane do tego, by zostać posłem? Posłem, zatem kimś, kto może zdecydować o rodzaju fundamentu państwa, jakim jest konstytucja, tworzyć ustawy, czyli prawa obowiązujące dla wszystkich? Otóż żadne kwalifikacje nie są wymagane, by starać się o mandat deputowanego. Można być nawet tumanem, analfabetą, a mimo to, czy raczej dzięki temu, dostać z rąk podobnych sobie wyborców mandat do sprawowania władzy. Więcej: kierowanie państwem w ogóle nie wymaga żadnych kwalifikacji, odwrotnie niż w przypadku kierowania samochodem. Dostając bowiem kierownicę do ręki, trzeba jednak wylegitymować się wykształceniem podstawowym oraz podczas testów dowieść, że nie jest się psycholem.

Jeśli więc kocioł-poseł, obojętnie jakiej partii, przygania garnkowi-ministrowi, że niedorajdą jest, puenty nie są potrzebne, bo sytuacja sama w sobie jest właśnie puentą.
Zwykle gdy mowa o przygotowaniu zawodowym, ci, którzy mogą się wylegitymować jedynie kartą do bankomatu, wołają, że taki na przykład Ronald Reagan to robił jako aktor, a został prezydentem USA. I pokonał "imperium zła", zazbrajając Sowietów na śmierć. Nawiasem: to on, a nie Gorbaczow, ulubieniec zachodnioeuropejskich lewaków, ciot i wszystkich Francuzów, upupił Moskwę. Gorbaczow był klasycznym nieudacznikiem, który jedyne co potrafił, to przekuć swą mazgajowatość w cnotę, czym uwiódł środowiska dyktujące w Europie poglądy: modelki, grafików-gejów oraz dyktatorów mody.

Reagan jednak, o czym mało kto pamięta, zanim z aktora został szefem mocarstwa, odbył poważny staż jako gubernator Kalifornii.
Za każdym razem, gdy któryś z posłów zechce łaskawie podważać kompetencje kogokolwiek, kto powoływany jest przez dowolny rząd, samorząd czy właściciela budki z warzywami na ministra, marszałka czy wspólnika, radzę zajrzeć w internetowe dossier owego podejrzliwego dżentelmena. Ręczę, że często uśmiać się można za darmo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska