Poseł Tusk: Wszyscy wiedzą, kto stoi za wycinką pod Wołczynem

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Łukasz Tusk zaprzecza jakoby miał związek z masową wycinką drzew pod Wołczynem.
Łukasz Tusk zaprzecza jakoby miał związek z masową wycinką drzew pod Wołczynem. Krzysztof Świderski
Wszyscy wiedzą, kto za tym stoi. Wszyscy, tylko nie prokuratura i policja, które nie mogą ustalić winnych wycinki drzew i podpaleń pod Wołczynem - mówi Łukasz Tusk, opolski poseł PO.

Łukasz Tusk mówi, że nie dziwi się desperacji świadków, którzy po serii podpaleń i pogróżek przepraszają bandytów, bo nie wierzą już, że policja złapie winnych masowej wycinki.

- Jak można dziwić się tym ludziom, iż wątpią w to, że sprawcy zostaną ukarani, skoro Prokuratura Rejonowa w Kluczborku umorzyła już pięć postępowań w tej sprawie - dodaje poseł Tusk. - Później te śledztwa przejęła Prokuratura Okręgowa w Opolu, ale do tej pory jest cisza...

Opolski poseł irytuje się, że policja i prokuratura nie mogą ustalić tego, co jest tajemnicą poliszynela.

- Wszyscy wkoło wiedzą, kto stoi za tą sprawą, tylko organy ścigania nie wiedzą - podkreśla Łukasz Tusk.
Poseł jest też oburzony plotkami, które łączą go ze sprawą masowej wycinki drzew. - Znam te plotki, że pomagam sprawcom w wycince drzew. Nawet dziennikarze już mnie o to pytali - skarży się Łukasz Tusk. - Plotki wzięły się stąd, że kiedyś pracowałem w fabryce mebli pod Kępnem należącej do osoby, która ma związek z wycinką drzew w Rożnowie i Komorznie. - Dowiedziałem się też, że ta osoba posługuje się argumentem, że mnie zna - dodaje poseł Tusk. - Pragnę jednak podkreślić, że od czasu, jak doszło do wycinki drzew, nie utrzymuję z tą osobą żadnych kontaktów.

Za wycinkę drzew w Rożnowie i Komorznie obwiniony został jednak nie właściciel fabryki mebli, tylko właściciel gruntów, na którym wycięto las. Jest nim Stanisław J., schorowany 70-letni rolnik spod Kępna, blisko spokrewniony z właścicielami fabryki mebli.
- Właściciel fabryki mebli nigdy nie kupował sam żadnego gruntu, tylko na tzw. słupy, czyli podstawionych ludzi - twierdzi Łukasz Tusk. - Pracowałem jakiś czas w Agencji Nieruchomości Rolnych i znam te historie. Wiem, jak odbywały się przetargi, jak dogadywał się z rolnikami, żeby odstąpili od przetargów. Słyszałem, że osoby, które kupiły ziemię jako "słupy", również są zastraszane. Ja nie mam z tą sprawą nic wspólnego...

Wstrząsające publiczne przeprosiny bandytów przez sterroryzowanych świadków na łamach "NTO" odbiły się szerokim echem w ogólnopolskich mediach. O desperacji ofiar podpaleń, bezkarności bandytów i bezradności opolskiej policji mówiły m.in. telewizje TVN i Polsat.

Świadkowie mają dość. Ekolog Adam Ulbrych jako pierwszy alarmował o nielegalnej wycince drzew, ale kiedy spalono mu dom i grożono śmiercią, wyjechał do Niemiec, żeby zarobić na chleb. Przed wyjazdem powiedział, że nie ma pretensji do sprawców wycinek i podpaleń, ale do urzędników i organów ścigania, które swoją bezradnością i nieudolnością pozwalają bandytom na to.

Szefowie spółki Promex z Rożnowa, u których doszło już do czterech podpaleń, publicznie przeprosili bandytów i pokornie poprosili, żeby już dali im spokój.

Chcieliśmy zapytać także szefów opolskiej policji, co myślą o desperacji sterroryzowanych świadków, którzy nie wierzą w skuteczność organów ścigania. Opolska komendant wojewódzka policji nadinspektor Irena Doroszkiewicz jest na urlopie. Pierwszy jej zastępca, inspektor Jan Lach, był na spotkaniu, ale nie miał czasu na rozmowę z dziennikarzem "NTO". Skierowano nas tylko do zespołu prasowego opolskiej KWP, żeby rzecznicy poinformowali o ustaleniach w sprawie serii podpaleń.

- Postępowanie dotyczące podpalenia domu ekologa zostało umorzone 2 czerwca 2015 roku. O umorzeniu postępowania zdecydował nadzorujący je prokurator - informuje podinsp. Jarosław Dryszcz z zespołu prasowego KWP Opole. - Nadmieniam, że to formalne umorzenie nie oznacza końca pracy policjantów nad tą sprawą. W dalszym ciągu policjanci gromadzą i analizują informacje dotyczące tej sprawy. W każdym momencie możliwe jest procesowe podjęcie jej.

- W sprawie podpaleń w Rożnowie prowadzone są śledztwa pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Kluczborku. O szczegółach tych spraw z oczywistych względów nie możemy mówić - dodaje podinspektor Jarosław Dryszcz. - Zapewniam, że policjanci pracują nad tymi sprawami bardzo intensywnie, bardzo poważnie traktując każdą informację.

Pięć tysięcy złotych kary za wycinkę całego lasu

Przypomnijmy: Sąd Rejonowy w Kluczborku uznał rolnika Stanisława J. spod Kępna , właściciela gruntów w Rożnowie, winnym wycinki rosnącego na nich prawie półhektarowego lasu .

To pierwszy sądowy wyrok w sprawie masowej nielegalnej wycinki drzew w gminie Wołczyn. Sprawa dotyczy jednego z wątków: wycinki lasu rosnącego na polach w Rożnowie. Śledczy ustalili, że na polu należącym do Stanisława J. wycięto las o powierzchni 0,438 hektara.

Proces sądowy w sprawie tej wycinki trwał krótko. Pierwsze posiedzenie sądu w maju nie odbyło się, ponieważ adwokat obwinionego przysłał zwolnienie lekarskie 70-letniego Stanisława J. Na drugim posiedzeniu w lipcu sąd wydał wyrok.

Wniosek policji o ukaranie Stanisława J. oparto na artykułach 158 i 160 Kodeksu wykroczeń, czyli za bezprawne pozyskiwanie drewna z lasu przez właściciela oraz za zmianę lasu na uprawę rolną bez wymaganego zezwolenia. Sąd Rejonowy w Kluczborku wymierzył Stanisławowi J. karę grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych.

Była to maksymalna kara. Właściciela gruntów zobowiązano także do przywrócenia działki do stanu poprzedniego. Ponadto obwiniony został obciążony kosztami postępowania sądowego.

Zobacz też:Wycięli cały las w Rożnowie. Jest wyrok sądu
Wyrok jest nieprawomocny. Adwokat ukaranego już złożył wniosek o uzasadnienie wyroku, żeby odwołać się od niego.
Stanisław J. to 70-letni schorowany rolnik, mieszkający w jednej z wiosek koło Kępna. Jak sam przyznał dziennikarzowi TVP, nigdy nawet nie był w Wołczynie i że jest jedynie "słupem", na którego kupiono pola w gminie Wołczyn. Zgodnie z prawem za nielegalne ścięcie drzew odpowiada jednak właściciel gruntów, na którym rosną.

Kto rzeczywiście ściął te drzewa i zastrasza świadków? Tego śledczy nadal nie ustalili. Świadkowie nie mają żadnych wątpliwości, że seria podpaleń na terenie ich posesji (spalono dom ekologa Adama Ulbrycha oraz drogie maszyny rolnicze firmy Promex z Rożnowa) ma na celu ich zastraszenie. Bandyci zresztą osiągnęli swój cel, ponieważ szefowie Promeksu przeprosili ich i zapowiedzieli, że nie będą już więcej zeznawać przeciwko nim. Wcześniej ekolog Adam Ulbrych w akcie desperacji chciał oddać dowód osobisty wojewodzie opolskiemu na znak, że państwo polskie jest bezradne w starciu z bandytami i nie jest w stanie ich ukarać, a jemu zapewnić bezpieczeństwa. W wyniku podpaleń świadkowie stracili już majątek o wartości powyżej miliona złotych.

Przeczytaj też:Zastraszeni świadkowie masowej wycinki drzew pod Wołczynem przepraszają bandytów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska