Próbował zabić byłą partnerkę na oczach synka

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Maciej C. odpowiada przed sądem za usiłowanie zabójstwa.
Maciej C. odpowiada przed sądem za usiłowanie zabójstwa. Mirela Mazurkiewicz
Marek C. dostał furii, gdy kobieta nie pozwoliła mu zobaczyć dziecka. Ona i jej matka cudem uszły z życiem. Mężczyzna odpowiada przed Sądem Okręgowym w Opolu za usiłowanie zabójstwa.

Dramat rozegrał się w marcu 2014 roku w jednej z podopolskich miejscowości. 40-letni Marek C. ma z Anną (imię zmienione) dziecko, ale para nie mieszkała już wtedy razem.

Feralnego dnia oskarżony wybrał się do mieszkania swojej byłej partnerki, ale nie został wpuszczony do środka. Nazajutrz przyszedł znowu, tym razem zaopatrzony w nóż i kastet. Drzwi nie były zamknięte, więc bez problemu dostał się do środka.

Anna próbowała wyprosić niespodziewanego gościa, ale doszło do ostrej wymiany zdań, której przyglądał się niespełna trzyletni synek.

Z zeznań pokrzywdzonej wynika, że napastnik zaczął ją straszyć kastetem, więc próbowała mu wyrwać narzędzie z ręki. To tylko rozsierdziło mężczyznę, który jak w amoku zaczął zadawać ciosy. Przerażony synek pary schował się za fotelem.

Marek C. - jak wynika z ustaleń śledczych - powalił matkę swojego dziecka na ziemię, usiadł na niej okrakiem i wielokrotnie uderzał nożem w okolice klatki piersiowej i głowy. Atakował również jej matkę, która - choć sama została ranna - próbowała uciec z pokoju i wezwać pomoc. W końcu jej się to udało.

Wybiegając zauważyła, że oswobodzić zdołała się również jej córka, ale gdy była już blisko drzwi wyjściowych dostała kolejny cios głowę i osunęła się na ziemię.

Z ustaleń śledczych wynika, że mężczyzna wziął synka z podłogi i - z dzieckiem na rękach - zadawał byłej partnerce kolejne ciosy nożem. Po wszystkim uciekł z mieszkania, zastraszając sąsiadów, którzy chcieli mu odebrać malca.

Anna cudem uszła z życiem. Kobieta doznała obrażeń, które zagrażały jej życiu, m.in. wstrząsu i paraliżu części ciała. Poważnie ranna została też jej matka. Oskarżony zarzeka się, że nie zamierzał nikogo zabić, a nóż i kastet zabrał ze sobą jedynie po to, aby postraszyć kobiety, które nie pozwalały mu zobaczyć się z dzieckiem.

Marek C. twierdzi, że wpadł w szał, bo była partnerka i jej mama szarpały go i biły, a w końcu zraniły nożem w rękę.

Podczas dzisiejszej rozprawy przeprosił za to, co się stało. Mężczyźnie grozi nawet dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska