(fot. Fot. Mirosław Dragon)
Panie profesorze, którego festiwalowego wykonawcę darzy pan największą sympatią?
- Szczerze mówiąc nie znam muzyki z dzisiejszego festiwalu. Przyjechałem wręczyć jedną ze statuetek.
To znaczy, że to taki przyjazd z musu?
- Ależ skąd! Przyjechałem do Opola z ogromnym sentymentem, bo pierwsze festiwale polskiej piosenki to jest moja młodość. Doskonale pamiętam te festiwale z lat sześćdziesiątych - Urszulę Sipińską, Czesława Niemena, Stana Borysa i wszystkie te kolorowe zespoły: Czerwono-Czarnych, Niebiesko-Czarnych, Skaldów.
Mało tego, w 1967 roku podczas studiów w Opolu-Szczepanowicach miałem obóz wojskowy w jednostce 1607. Ale jak to w tamtych czasach, obóz obozem, ale trzeba było jeszcze ułożyć część artystyczną. I myśmy stworzyli Kabaret Wycior, i ja w tym kabarecie śpiewałem. Mogę zatem powiedzieć, że ja tu przyjechał dzisiaj śladem swojego debiutu!
To aż dziwne, że nie zaproszono pana do nocy kabaretowej.
- No właśnie! Ale mówiąc poważnie - no ja jestem oczywiście za stary, żebym się hip-hopem fascynował i żebym ten hip-hop naśladował czy mówił językiem hip-hopu. Natomiast z obowiązku zawodowego śledzę te teksty, a na moim seminarium magisterskim już niejedna praca hip-hopowa powstała.
I co pan myśli o tych tekstach?
- Jest tam dużo agresji, bólu, rozżalenia, rozczarowania Polską. Kiedy wręczę statuetkę jednemu z nich, to mu powiem, że życzyłbym Polsce i im, żeby w ich tekstach - będących odbiciem Polski - było więcej nadziei, a mniej agresji językowej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?