4 lipca 1941 roku na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie Niemcy zamordowali 38 lub 40 osób. Kilka osób zginęło w innym miejscu i w innym terminie. Cały proces "likwidacji" inteligenckiej grupy wraz z zatarciem śladów, czyli zasypaniem tej masowej mogiły, trwał zaledwie 40 minut. Wraz z naukowcami zginęły ich żony, synowie i wnuki. To była zaplanowana i zorganizowana akcja służąca likwidacji elit i inteligencji polskiej.
- Historia nauczycielką życia, ale Europa jest dosyć słabym uczniem tej nauczycielki. Dzisiaj jesteśmy świadkami odradzania się imperializmu, ambicji, które kosztują inne narody krew, które wywołują zbrodnie i każą jednym narodom mścić się i atakować – przemawiał podczas uroczystości we Wrocławiu Bogusław Szpytma, wicewojewoda dolnośląski.
82. lata temu Lwów wpadł w ręce niemieckie. Lecz Niemcy już w 1939 roku wydały rozkaz zobowiązujący oddziały wojska i policji, by przeciwdziałać wszelkim próbom dywersji. Profesorów uznano za ludzi groźnych dla III Rzeszy.
- Na naszych oczach toczy się wojna i obserwujemy dzisiaj te same sceny. Spotykamy się nie tylko po to, by wspominać tragedię, ale budować siłę ludzi wolnych, którzy będą przeciwstawiać się takim sytuacjom i dramatom. Polska jest ważnym miejscem budowania nowej wolności Europy. Opartej nie tylko na ekonomii, związkach gospodarczych i sile, ale na wartościach, na moralności – mówił Szpytma.
Wicewojewoda przywołał słowa poety Zbigniewa Herberta: „Nie w twojej mocy jest przebaczać w imieniu tych, których zdradzono o świcie”.
- Dla mnie, człowieka wychowanego w kulturze chrześcijańskiej, to były trudne słowa. Ale dzisiaj je rozumiem. Nie w imię gniewu i złości, ale w imię prawdy i wolności to ich przebaczenie. My jesteśmy dziś w tym miejscu sumieniem globu – dodał wicewojewoda.
We Wrocławiu w szczególny sposób pamiętamy o ofierze polskich profesorów ze Lwowa. To symbol próby zniszczenia polskiej inteligencji przez Niemców w czasie II wojny światowej.
- Spotykamy się, by uczcić pamięć ofiar tej nieludzkiej zbrodni, ukierunkowanej na wynarodowienie Polski. Obchody u nas, a szczególnie we Lwowie, odbywają się w cieniu agresji Rosji na Ukrainę. Rosyjskie samoloty, drony i rakiety bombardują miasta ukraińskie, niszczą szpitale, domy mieszkalne. Od początku wojny zginęło już kilkanaście tysięcy cywili, dzieci i kobiet. Te ofiary wymagają także naszej pamięci. Życzę nam wszystkim pokoju – oświadczył prof. Tomasz Nowakowski, prorektor Politechniki Wrocławskiej.
Adam Kiwacki, prezes zarządu głównego Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich, mówił, że polscy profesorowie ze Lwowa nie zginęli do końca.
- Profesora bowiem nie można zabić, unicestwić, bo to nie tylko byt materialny. To dorobek intelektualny, katedra, studenci. Wspominając ich dzisiaj, powinniśmy się nauczyć i uzmysłowić, co oni chcieli nam przekazać. Swoim nauczaniem każdy profesor uczy jednego: prawdy. To najważniejsze pojęcie, jakie wymyśliła cywilizacja. A już kilka razy nie zdaliśmy egzaminu. Historycy piszą, że wojny wybuchają. To nieprawda. Wojna to starannie przygotowana operacja konkretnych ludzi. Wszyscy widzieli co się działo w Monachium za Hitlera. Wszyscy widzieli, z kim Putin spożywał niedawno kolację. To się powtarza. Dobro wyrażane prawdą jest najważniejsze – opisywał Kiwacki.
Zobaczcie zdjęcia z uroczystości we Wrocławiu:
Posłuchajcie także o inny zbrodniach na Polakach w czasie II wojny światowej. Opowiada o nich niezwykła wystawa we Wrocławiu:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?