Przedstawiciele ugrupowań politycznych oceniają wyniki prareferendum

Zebrały: Af, Cich

Zygmunt Wrzodak, poseł Ligi Polskich Rodzin: - Nie cieszy nas ten wynik, bo oznacza, że wielu przeciwników integracji nie poszło do wyborów. Chociaż wiemy, że większość jest po naszej stronie, w referendum wzięli udział ci, którzy słuchają prounijnych środków masowego przekazu. 27-procentowa frekwencja oznacza, że musimy być jeszcze bardziej widoczni w miastach, wsiach, powiatach i przekonywać na nie. Mamy to zamiar zrobić także 3 maja, wskazując, że jest gospodarcza alternatywa dla Polski, poza Unią Europejską.
Krzysztof Wiecheć, przewodniczący Rady Wojewódzkiej Unii Pracy w Opolu: - Mieszkańcy Prudnika odpowiedzieli w ten sposób na wysiłki ugrupowań antyunijnych. Byłem zaszokowany zachowaniem przeciwników integracji, którzy nie mają argumentów merytorycznych, ale ich sposób agitacji przynosi efekty. Do tej pory Opolszczyzna głosowała mądrze, ale teraz zachowanie tych ugrupowań obudziło w społeczeństwie wątpliwości, czy akcesja do Wspólnoty jest korzystna. Wynik jest bardzo zły. Nie spodziewałem się aż tak niskiej frekwencji. To gorzka pigułka dla nas, która uświadamia, jak wiele jest jeszcze pracy przed nami.
Eugeniusz Kłopotek, wiceprezes PSL: - Jak na tak wspaniały sobotni mityng, frekwencja jest szalenie niska. Oznacza ona, że 70 procent obywateli albo nie ma zdania o UE, albo po cichu wyraża niezadowolenie z sytuacji w kraju. Lekarstwem mogłaby być szybka zmiana rządu oraz premiera i przedstawienie społeczeństwu jeszcze w maju programu nadziei. To jest szansa, by poprawić frekwencję w prawdziwym referendum. Byłoby bardzo źle, gdyby o tak ważnej sprawie jak wstąpienie Polski do Unii miał decydować parlament.

Jerzy Czerwiński, poseł Ruchu Katolicko-Narodowego: - Elektorat SLD i PO karnie poszedł do urn, ale paradoksalnie taka niska frekwencja w prareferendum jest klęską, obozu prounijnego. Im większa indoktrynacja społeczeństwa, tym gorsze rezultaty. Dla nas ten wynik jest korzystny i oznacza, że musimy jeszcze bardziej zmobilizować tych, którzy mówią UE nie. Z punktu widzenia euroentuzjastów to klęska.
Zenon Tyma, poseł Samoobrony: - Społeczeństwo czuje się oszukane, nie wie dokładnie, za czym głosuje i co wybiera, bombarduje się je informacjami nie do końca sprawdzonymi. Euroentuzjaści sami nie wierzą w to, co mówią. Wynik głosowania w Prudniku jest porażką rządzących, którzy prowadzą szeroką akcję poparcia dla integracji, a mają tak marne efekty. W rzeczywistym referendum sądzę, że frekwencja będzie wynosiła około 40 procent, ale 50 procent będzie bardzo trudno przekroczyć. A to by była tragedia narodowa, gdyby o przystąpieniu parlament musiał zadecydować za społeczeństwo.
Andrzej Diakonow, poseł Prawa i Sprawiedliwości: - Spodziewałem się, że frekwencja będzie wynosić 28 procent i wiele się nie pomyliłem. Jak na zabawę, jaką było prareferendum, wyniki są dobre, ale dopiero właściwe głosowanie zmobilizuje społeczeństwo. Oczywiście wtedy silniej odezwą się przeciwnicy integracji, ale jestem przekonany, że większość Polaków opowie się za Unią. Mam nadzieję, że kampania przedreferendalna przyniesie efekt i po raz pierwszy w III RP to naród zadecyduje, a nie jego przedstawiciele. Jak sądzę, w czerwcu frekwencja będzie dwa razy taka jak w Prudniku.
Marek Dyduch, sekretarz generalny SLD: - Wyniki w Prudniku są bardzo dobre, dają nadzieję, że w normalnym referendum do urn pójdzie od 47 do 51 procent wyborców, za co dziękuję organizatorom i pomysłodawcom imprezy. Trzeba być z tego zadowolonym. Teraz należy zmobilizować Polaków, by wzięli udział w głosowaniu, aby frekwencja była ponad 50-procentowa, nawet kosztem niższego poparcia. Jeśli o wyniku zadecyduje naród, a nie parlament, da to Polsce stabilizację polityczną, a także wpłynie pozytywnie na nasz wizerunek w Europie.
Leszek Korzeniowski, poseł Platformy Obywatelskiej: - To fantastyczny wynik, bo 81 procent opowiedziało się na "tak", czego oczekiwaliśmy. 27-procentowa frekwencja potwierdza prognozy. Prareferendum zawsze częściowo sprawdza się w rzeczywistości. Dobrze zatem się stało, że przyjęto dwudniowy termin referendum właściwego, co może podnieść frekwencję, a o to przecież chodzi.
Kazimierz Szczygielski, były poseł Unii Wolności: - Jestem zadowolony z rozkładu głosów na "tak" i na "nie". Prudnik był poddany intensywnej kampanii z wielu stron i jeśli wynik tego prareferendum ma być reprezentatywny dla Polski, to jest to dobry prognostyk. Martwi natomiast frekwencja, choć należało się takiej spodziewać. W Polsce po 1990 r. wynik referendów nigdy nie był dobry. Nawet przy odwołaniu samorządu trudno było uzyskać 30 procent. Mam nadzieję, że dwudniowe referendum właściwe zmobilizuje ludzi do głosowania i frekwencja będzie lepsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska