Przychodzi pacjent do lekarza z...

Lina Szejner
Dr Kornelia Bernacka, lekarz otolaryngolog z Oddziału Laryngologii bada małego pacjenta. Obok - pielęgniarka Małgorzata Czempora.
Dr Kornelia Bernacka, lekarz otolaryngolog z Oddziału Laryngologii bada małego pacjenta. Obok - pielęgniarka Małgorzata Czempora.
Nie mów ani się nie śmiej z pełnymi ustami. Dokładnie żuj pokarmy. Nie jedz ani nie pij łapczywie. Nie dawaj dziecku twardych cukierków i patrz czym się bawi, a unikniesz kłopotów.

Gdyby na oddziale laryngologii w WCM postawiono gablotę, w której przechowywano by przedmioty wydobyte przez lekarzy z ucha, nosa czy przełyku, kolekcja z pewnością wzbudziłaby wielkie zdziwienie.

- Pacjenci z dolegliwościami, które zostały spowodowane tym, że obce ciało utkwiło w ciele dziecka lub dorosłej osoby, trafiają się niemal na każdym dyżurze - przyznaje Kornelia Bernacka, lekarz otolaryngolog z WCM w Opolu.
Latem bardzo często zdarza się, że do ucha wpada owad i pozostaje w głębi ciągle żywy. Trzepocąc skrzydełkami drażni szczególnie unerwioną i bardzo czułą błonę bębenkową, co naraża pacjenta na szczególnie przykre doznania. Czasami osoba, która próbuje pomóc w tej sytuacji widzi intruza, który - tak się przynajmniej wydaje - nie utkwił zbyt głęboko i usiłuje go stamtąd ewakuować przy pomocy pensety.

- Tego robić nie wolno - przestrzega dr Bernacka. Nieostrożny ruch może spowodować, iż owad zostanie wepchnięty do końca, skąd jeszcze trudniej go będzie wydobyć albo też uszkodzona zostanie błona bębenkowa. Zanim pacjent trafi do lekarza, można tylko nalać do ucha oleju (nawet zwykłego, jadalnego) by zatopić delikwenta, a wtedy przestanie się ruszać.

Starsze osoby wyjątkowo często trafiają do szpitala z uchem wypełnionym oderwanymi wacikami z patyczków przeznaczonych do mycia. Bywa tak, że zgłaszają się do lekarza skarżąc na pogarszający się słuch, gdy tymczasem przyczyną jest kilka tkwiących w uchu warstw wacików, o istnieniu których nawet nie wiedzieli. Lekarze są przeciwnikami higienicznych zabiegów przy pomocy patyczków zarówno u dorosłych jak i u dzieci, ponieważ można sobie nimi zrobić krzywdę lub też zatkać wacikiem ucho bardzo skutecznie i dopychać go po każdym myciu coraz głębiej. Podczas kąpieli, pod wpływem ciepłej wody, woskowina się rozpuszcza i tradycyjne mycie wystarcza by się w taki sposób jej pozbyć.
Jeszcze większe są możliwości umieszczenia obcego ciała w nosie. Zwłaszcza dotyczy to dzieci.

- Jakiś czas temu kilkulatek umieścił w swoim nosku fasolę - wspomina dr Kornelia Bernacka a mama tego nie zauważyła. W wilgotnym środowisku fasolka rozpulchniła się jak do kiełkowania i utrudniła małemu oddychanie. Dopiero wtedy mama bacznie się chłopcu przyjrzała i przyjechała z nim do szpitala. Lekarz mocno się natrudził, by wydobyć fasolę z nosa, bo mama usiłowała wyjąć ją sama i dopychała nasionko coraz głębiej.

Dzieci poznają świat w specyficzny dla siebie sposób. Liżą przedmioty, gryzą je i próbują dopasować do każdego otworu, także we własnym ciele.

We wspomnieniach lekarzy laryngologów pozostały przypadki szczególnie trudne, kiedy trzeba było się mocno namęczyć, aby przy pomocy odpowiednich narzędzi wydobyć z małego noska cukierek, tabletkę, orzeszek, koralik lub małą baterię.

- Trudność polega na tym, że dziecko nie jest cierpliwe i nie da sobie założyć narzędzi więcej niż raz - tłumaczy dr Bernacka. Nieostrożny ruch może spowodować wepchnięcie przedmiotu głębiej, a stąd już tylko niewielka odległość dzieli go od dróg oddechowych małego pacjenta. Ich zatamowanie stwarza zagrożenie dla życia.. Nie do rzadkości należą więc sytuacje, kiedy najbezpieczniejszy staje się zabieg wykonywany w znieczuleniu ogólnym ( pod narkozą).
Z doświadczenia lekarzy wynika kolejna przestroga. Drobne przedmioty do ust i nosków pchają sobie nie tylko kilkulatki, ale też dzieci jeszcze młodsze. Ze zrozumiałych względów nie mówią one ani też w inny sposób nie sygnalizują, że coś sobie włożyły do nosa lub coś połknęły.

- Zdarzało się, że mama przyprowadzała dziecko, które miało jednostronny katar i cuchnący wyciek z nosa - przypomina sobie dr Bernacka. Okazało się, że od dłuższego czasu w nosku tkwiło ziarnko grochu, które po pewnym czasie rozpulchniło się, nadpsuło i zaczęło cuchnąć. Jeśli takie obce ciało utkwi w nosie na dłużej, wówczas pęcznieje, uciska błonę śluzową nosa i powoduje jej martwicę. Rodzice nie powinni tych przedmiotów wyciągać samodzielnie, ponieważ nieumiejętnie wykonana “operacja" może mieć tragiczne w skutkach następstwa. Drobny przedmiot zostanie dopchnięty do tchawicy, a nawet oskrzeli, a to już grozi śmiercią.

- Najczęstszym zachowaniem rodziców, które powszechnie obserwujemy, jest kierowane wtedy do dziecka polecenie: szybko i mocno wydmuchaj nos. Tego robić nie wolno, ponieważ dziecko, by nos wydmuchać, musi wciągnąć spory haust powietrza, a to jest niebezpieczne - przestrzega dr Bernacka. Czasami zdarza się, że obce ciało utkwiło w nosie dziecka bardzo głęboko i trzeba wydobyć je pod narkozą. Dziecko musi być wtedy na czczo. Nie dawajmy mu więc w domu ani pić, ani jeść, ponieważ można podawać narkozę po upływie 6 godzin od ostatniego posiłku.

Równie imponujący byłby zbiór drobnych przedmiotów wydobytych z przełyków pacjentów. W tym przypadku, przeżycia związane z jego udrożnieniem dotyczą nie tylko dzieci, ale także (może nawet w większym stopniu) osób dorosłych.
Nikt nie zapomni pacjentki, którą przywieziono z wbitymi w migdałki dwiema szpilkami krawieckimi. Otóż kobieta stojąc na krześle, upinała firanki, a kilka zapasowych szpilek trzymała w ustach. W pewnym momencie zachwiała się, przestraszyła, straciła kontrolę nad tym, co robi i połknęła trzymane w ustach szpilki a one wbiły się w migdałki Niełatwo je było wyjąć, choć były doskonale widoczne na zdjęciu rentgenowskim. Stres, który przy okazji przeżyła i pacjentka, i lekarka, był nie do zapomnienia.

Na zawsze pozostanie w pamięci rodziców incydent związany z 10-miesięczną córeczka, która połknęła metalową spineczkę, wpiętą we włoski przez babcię.

Byłam w tym samym pokoju - relacjonowała przebieg zdarzenia matka i zauważyłam, że w pewnym momencie córeczka zakaszlała, po czym uspokoiła się i wróciła do zabawy. Obok niej nie było wcześniej żadnego małego przedmiotu, ale to zakrztuszenie się dziecka nie dawało mi spokoju. Zadzwoniłam do mamy i zapytałam czy tego dnia nie spinała małej włosków. Gdy otrzymałam twierdzącą odpowiedź, już wiedziałam, jaki mógł być powód mego niepokoju.

W szpitalu, po prześwietleniu małej lekarz pokazał spinkę w jej żołądku. Miała obły kształt więc dziecku nie groziło wewnętrzne zranienie. Lekarz zdecydował, że nie będzie małej operował i zalecił rodzicom uważne kontrolowanie zawartości każdej pieluchy. W trzecim dniu w kupce znalazła się też spinka.

W okolicy świąt Bożego Narodzenia wielu pacjentów przychodzi z ośćmi, wbitymi w migdałki lub miękkie podniebienie. Domowym sposobem na pozbycie się problemu jest zalecane zagryzanie chlebem.

- Nic to nie pomoże, a wręcz przeciwnie, zaszkodzi - ostrzega dr Bernacka. Ość popchnięta chlebem może przebić przełyk i dopiero będzie problem, bo to zagraża życiu.

Najbardziej niebezpieczne są ciała obce, które przez nieuwagę dostaną się do dróg oddechowych. Tak bywa, gdy rozmawiamy podczas jedzenia, żartujemy i śmiejemy się. Człowiek wtedy krztusi się, kaszle, ma duszności i traci oddech.

- Taka sytuacja zagraża życiu więc trzeba natychmiast udzielić pacjentowi pomocy - radzi Kornelia Bernacka. Pamiętajmy, że nic nie pomoże uderzanie w plecy czy podnoszenie rąk. Trzeba stanąć za pacjentem, oburącz objąć go powyżej pasa i mocno kilkakrotnie ucisnąć nadbrzusze.

Często bywa tak, że do przełyku dostaje się kęs twardego pokarmu i utkwi tam. Ponieważ to jest jedzenie, a nie twardy przedmiot, większości z nas wydaje się, że - choć powoduje to duży dyskomfort- warto poczekać, a pokarm zacznie się trawić.

- Nie radzę czekać z wizytą u lekarza - radzi dr Bernacka. Twardy kęs mięsa czy bułki, uciska na ścianki przełyku, a to może spowodować duże komplikacje.

Warto przestrzec rodziców dzieci-niejadków, które z zachomikowanym w ustach pokarmem nierzadko idą spać. Mogą się one nim także zadławić.

Z tym problemem stykają się także ludzie starsi z brakami w uzębieniu, ponieważ połykają pokarmy niedokładnie rozdrobnione i przeżute.

Warto także wiedzieć, że czasami bywa tak, że jedzenie, które dostanie się do dróg oddechowych ( np. do oskrzeli) tylko początkowo sprawia ostre dolegliwości. Potem następuje okres względnego spokoju, ale pacjent zaczyna często zapadać na nawracające zapalenia oskrzeli lub płuc. Te nawroty sugerują, że oskrzela są “przytkane" i wówczas konieczne jest wykonanie bronchoskopii.

Jako dzieci często byliśmy przez rodziców karceni za rozmowy i śmiechy przy stole. Wtedy wydawało nam się, że chodzi im wyłącznie o dobre wychowanie. Teraz już wiadomo, że jeszcze ważniejsze od kindersztuby jest bezpieczeństwo. Jedną z zasad, których warto przestrzegać, jest wolne i spokojne spożywanie posiłków małymi kęsami. Do szpitala trafiają bowiem często z kawałkiem buły w gardle ci, którzy ścigają się z czasem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska