Przydałby się jeszcze "łącznik" i sklepik

Tomasz Dragan [email protected]
Dwa podnamysłowskie gimnazja - w Ligocie Książęcej i Smogorzowie - znalazły się w dziesiątce szkół, które kształcą najlepiej na Opolszczyźnie.

Pod koniec ubiegłego roku szkolnego wszyscy opolscy gimnazjaliści pisali egzaminy sprawdzające z tego, czego nauczyli się przez trzy lata nauki. Przedmioty pogrupowano w dwa bloki: humanistyczny i matematyczno - przyrodniczy. Kiedy opolskie kuratorium oświaty podsumowało wyniki, okazało się, że w pierwszej dziesiątce szkół regionu znalazła się Ligota wspólnie ze Smogorzowem.
- Nie przypuszczaliśmy, że jest aż tak dobrze - zdziwili się Daria Nowak i Kamil Bień, drugoklasiści z gimnazjum w Ligocie Książęcej, kiedy przekazaliśmy im informację o wynikach egzaminów pisanych przez ich starszych kolegów. - Chociaż z drugiej strony, jak na wiejską szkołę, uczą tutaj bardzo dobrze. Nauczyciele nie są ani za starzy, ani też za młodzi. Tacy w sam raz. Potrafią zrozumieć ucznia, a czasami przywołać go do porządku, jeżeli zajdzie taka potrzeba.

Kamil, jako dawny uczeń ligockiej podstawówki, pamięta czasy, kiedy jedynym mankamentem szkoły był brak sali gimnastycznej. Uczniowie gnieździli się wówczas na lekcjach wychowania fizycznego w świetlicy remizy strażackiej. Tam przez lata funkcjonowała prowizoryczna sala gimnastyczna. Od kilkunastu miesięcy obie ligockie szkoły - podstawówka i gimnazjum - pozbyły się takich problemów. Obok gimnazjum stanęła duża sala gimnastyczna z szatniami, świetlicą, natryskami.
- Pod tym względem nasza szkoła bez dwóch zdań jest lepsza od innych - dodaje Kamil. - Sala jest naprawdę ekstra i można w niej ćwiczyć nawet po lekcjach.
Daria zanim poszła do gimnazjum, chodziła do podstawówki w Smarchowicach Wielkich. Po zmianie szkoły okazało się, że nauczyciele w Ligocie są bardziej wymagający.

- Wiadomo, że tutaj jest gimnazjum, to trzeba się więcej uczyć - mówi drugoklasistka. - Szczególnie wymagająca jest nasza pani od historii, Joanna Różycka. Ale wydaje mi się, że dzięki temu nawet najgorsi uczniowie wiele wynoszą z lekcji. Potrafi po prostu dobrze uczyć.
W ligockim gimnazjum pod okiem 19 nauczycieli uczy się 181 dzieci. Dyrektor szkoły Jan Kasperski zapewnia, że nauczyciele starają się przekazać jak najwięcej umiejętności i wiedzy swoim podopiecznym.
- Dobrze, że jesteśmy niewielką szkołą - mówi dyrektor - dlatego tutaj każdy każdego zna. Wiemy, na co stać poszczególnych uczniów.
Sa też i potrzeby. W ligockim gimnazjum pilnie przydały się "łącznik" (10-metrowy korytarz), który połączyłby budynek z salą gimnastyczną. Dyrektor liczy, że w przyszłości uda się postawić zadaszenie przejścia pomiędzy budynkami.
Mateusz Baran, trzecioklasista z gimnazjum w Smogorzowie, który jest jednocześnie szefem samorządu uczniowskiego, nie jest zaskoczony wysokimi lokatami swojej szkoły w regionie.

- To prawda, że w naszej szkole można dobrze poznać matematykę, fizykę, informatykę oraz przyrodę - mówi przewodniczący Baran. - Dobre jest to, że nauczyciele zwracają uwagę nie tylko na najlepszych uczniów, ale też i takich, co to mają problemy z przyswojeniem sobie wiadomości na lekcjach. Myślę, że fajną sprawą są zajęcia prowadzone przez naszą panią matematyczkę Beatę Płaczek. Po lekcjach spotyka się z grupą najsłabszych uczniów i próbuje im przybliżyć zasady matematyki.
Dla Tomasza Wołczańskiego, dyrektora smogorzowskiego gimnazjum, najważniejsze jest to, że lekcje przedmiotów ścisłych coraz częściej prowadzone są z pomocą komputerów. W pracowni informatycznej prowadzonej przez Grzegorza Adamowicza swoje zajęcia organizują Mariusz Brzezicki (nauczyciel biologii i chemii) i Beata Płaczek.
- Uczniowie mają okazję korzystać z naszej sali internetowej i podczas zajęć po prostu muszą szukać w sieci różnych wiadomości przydatnych podczas zajęć. W ten sposób oprócz samego liczenia i dodawania uczymy ich jeszcze korzystania z internetu. A bez tej umiejętności - moim zdaniem - nie poradziliby sobie w szkole średniej.
Podobnie jak w ligockim gimnazjum, w Smogorzowie nie ma problemów lokalowych. Szkoła ma również dużą salę gimnastyczną. Jednak jak opowiada Mateusz, w placówce przydałby się niewielki sklepik z produktami spożywczymi i napojami.
- Teraz, jak chcemy coś kupić sobie do jedzenia, musimy biec na drugą stronę szosy, do wiejskiego sklepu - opowiada chłopiec. - Nie jest to bezpieczne. Z jednej strony kierowcy pędzą jak szaleni, a i nasi uczniowie - często nie zwracając uwagi na pojazdy - wbiegają bezmyślnie na jezdnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska