Quady - niszczą opolskie lasy, straszą spacerowiczów

Marek Świercz
Budzą panikę wśród spacerowiczów, rozjeżdżają opolskie lasy oraz wały Jeziora Turawskiego. Łamią prawo, ale są bezkarni. Szczególnie brawurowo jeżdżą nastolatki, ryzykując swoje życie i innych.

Quady są ostatnim krzykiem mody i wymarzonym komunijnym prezentem. Ale trudno znaleźć kogoś, kto powiedziałby o nich coś dobrego. Nawet Krzysztof "Hella" Łysoń, guru opolskich offroadowców, deklaruje, że jest przeciwnikiem quadów. Bo nie ma co kryć: to one psują opinię miłośnikom ekstremalnej jazdy po bezdrożach. Rozjeżdżają leśne dukty, niszczą wały nad Jeziorem Turawskim, straszą spacerowiczów.

I doprowadzają do furii służby odpowiedzialne za porządek.

- Co ma zrobić straż leśna, która trafi na takiego czterokołowca? - pyta retorycznie Marek Bocianowski z Nadleśnictwa Opole. - Quad nie ma rejestracji, kierujący jest w kasku, więc wie, że nikt go nie rozpozna. To poczucie anonimowości sprawia, że czuje się bezkarny. Nawet przed terenówką ucieknie, bo może wjechać między drzewa.

- Nie wiadomo, kto ma takiego delikwenta ścigać. Policja czy straż leśna? I przede wszystkim: czym? - wtóruje mu podkomisarz Marek Florianowicz z opolskiej drogówki.

- To bandytyzm i tyle - tak o wyczynach quadowców mówi z kolei Jerzy Tomczak z opolskiego oddziału Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, gospodarz Jeziora Turawskiego.

Co na to sami quadowcy? Trudno namówić ich do zwierzeń. Bo gdyby mieli szczerze opowiedzieć, jak wyglądają ich eskapady, to musieliby się publicznie przyznać do złamania prawa. Tego, które zakazuje jeżdżenia po lesie. I tego, które zabrania poruszania się po wałach.

Rozmawiać chcą tylko ci, którzy - jak sami twierdzą - przestrzegają reguł. Jak choćby Andrzej Hawryluk, szef klubu Hawi Racing Team, organizator rajdów enduro i posiadacz quada marki Yamaha Grizzly (dał za niego 19 tys. zł, nówka kosztuje ze dwa razy tyle). On też zresztą krytykuje tych quadowców, którzy buszują po lasach, choćby w okolicy podopolskich Lędzin, gdzie sam mieszka. Przestrzega też rodziców, którzy kupują czterokołowca małolatom i nie blokują gazu, choć jest taka możliwość. Quad daje złudne poczucie bezpieczeństwa, które w połączeniu z młodzieńczą brawurą i brakiem umiejętności daje śmiertelnie niebezpieczną mieszankę.

A o nabycie umiejętności nie jest łatwo, bo nikt nie szkoli w jeżdżeniu na quadach. Polskie przepisy generalnie nie nadążają w tym przypadku za rzeczywistością. Ocenia się, że w Polsce na quadach szaleje nawet 60 tysięcy osób. Może co piąta z maszyn jest zarejestrowana. A taka rejestracja jest warunkiem poruszania się po drogach publicznych. Ale przeważają quady niezarejestrowane, które - przynajmniej teoretycznie - powinny jeździć tylko w wyznaczonych miejscach. Do tej pory w Opolu takich nie było. - Ale wreszcie jest, dostaliśmy od miasta na pięć lat 13-hektarowy teren wokół kamionki przy ul. Podmiejskiej, gdzie będziemy mogli organizować i rajdy, i szkolenia - mówi Hawryluk.
Wystarczy zajrzeć na jakiekolwiek internetowe forum, by trafić na wpisy odsądzające quadowców od czci i wiary. Internauci opowiadają o quadach prowadzonych przez dzieciaki bez kasków albo o maszynach, które wpadają na chodnik, by ominąć uliczne korki. Przesłanie jest zawsze podobne: powinni jeździć gdzie indziej.

- Ale gdzie? - pyta Hawryluk z Hawi Racing Team. - To brak takiego miejsca w okolicy Opola był do tej pory głównym problemem. Bo zatrzymywani przez policję młodzi quadowcy pytali funkcjonariuszy: "No to gdzie mamy jeździć?".

Teraz policjanci z drogówki będą mogli odesłać ich na kamionkę przy Podmiejskiej, gdzie spotykają się offroadowcy z klubu Hawryluka. Wcześniej - jak zapewnia - starali się korzystać z innych wyrobisk.

- Mieliśmy pewne spięcia z opolskim nadleśnictwem, ale zawarliśmy porozumienie - mówi. - Wyznaczono nam trasę, z której możemy korzystać, by dojechać do wyrobisk w Gogolinie czy Tarnowie Opolskim.

Marek Bocianowski z Nadleśnictwa Opole twierdzi jednak, że to nadinterpretacja. - Wyraziliśmy zgodę na przejazd tylko z okazji organizowanych zawodów - zaznacza. - Nie ma mowy o tym, by quady mogły się poruszać po leśnych drogach.
Bocianowski dodaje, że problemem są nie tylko quady, ale też terenowe motocykle. - Zestaw podstawowy, na jaki często natrafiamy, to ekipa złożona z kilku quadów i kilku motocykli enduro - mówi.

Podobnie widzi to dyrektor Jerzy Tomczak z RZGW. Do dziś pamięta adwokata, który domagał się odszkodowania w imieniu motocyklisty, który miał wypadek na wale Jeziora Turawskiego, gdy po zmroku najechał na łańcuch przegradzający drogę. Mecenas odpuścił, gdy wytłumaczono mu, że prawo wodne kategorycznie zabrania jeżdżenia po wałach. - Ale quadowcy nie tylko szaleją po wałach, dla zabawy wjeżdżają też na skarpę - dodaje Tomczak. - Mało tego, że niszczą w ten sposób darń i osłabiają wał, to jeszcze naruszają przepisy związane z ochroną środowiska. Bo Jezioro Turawskie jest objęte programem Natura 2000. Ale jesteśmy bezradni...
Hawryluk to rozumie, ale przypomina, że najwyższe miejsce w dziejach polskiego uczestnictwa w rajdach Paryż-Dakar odniósł właśnie quadowiec Rafał Sonik, który w końcowej klasyfikacji zajął w tym roku 3. miejsce. To też działa na wyobraźnię młodych ludzi.

- Rzecz nie w tym, by im tych marzeń zakazać, ale by polskich quadowców ucywilizować - przekonuje Hawryluk. - Niech szaleją, ale w wyznaczonych miejscach, do których ich maszyny dotrą - jak przepisy nakazują - na przyczepkach.
- Nam też na tym zależy, bo ci, którzy szaleją po osiedlach, psują nam wszystkim opinię - mówi Maciej Czyzda z firmy wynajmującej quady na imprezy integracyjne. - W oczy rzucają się wariaci, a nie widać tych, którzy jeżdżą normalnie. A właśnie tacy są naszymi klientami. Zawozimy sprzęt na poligon w Winowie czy kamionkę w Gogolinie, gdzie warunki są znakomite i gdzie nikomu nie przeszkadzamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska