Rośnie liczba osób potrzebujących wsparcia

Redakcja
W barze Ikar w Opolu codziennie wydaje się 130 posiłków. Głodny zawsze dostanie tu talerz gorącej zupy z wkładką i kawałek chleba.
W barze Ikar w Opolu codziennie wydaje się 130 posiłków. Głodny zawsze dostanie tu talerz gorącej zupy z wkładką i kawałek chleba. Paweł Stauffer
Żywność pozyskiwana z kilku źródeł, ratuje budżety wielu rodzin. Nie zawsze trafia ona jednak tam, gdzie byłaby najbardziej pożądana.

Gdyby opolanina zapytano, gdzie w stolicy regionu może zostać nakarmiony bezdomny człowiek, prawie każdy mieszkaniec wie, że należy go skierować do stołówki “Ikar" przy ul. Sienkiewicza. Placówka ma swoje stałe miejsce na mapie miasta. Głodny zawsze dostanie tam talerz gorącej zupy z wkładką i kawałek chleba.

- Okazjonalni goście zjawiają się u nas raczej rzadko. Większość klientów stale stołujących się to opolanie - mówi Danuta Pilipczuk, dyrektor Oddziału Okręgowego PCK, który prowadzi stołówkę. - Codziennie, nawet w niedziele i święta, wydajemy gorącą zupę z tzw. wkładką (udko kurczaka, kawałek, mięsa, jajko) i chlebem.

Można się tym nasycić. Raz w tygodniu udaje nam się wygospodarować produkty na drugie danie. Takich posiłków wydajemy codziennie 130.

Na obiady przychodzą bezdomni, bezrobotni, emeryci i renciści z najniższym uposażeniem, a także rodziny wielodzietne.

Wszyscy mają skierowanie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. To jego pracownicy rozpoznają potrzeby i sytuację osób o najniższych stałych dochodach oraz takich, którzy nie mają ich wcale. Posiłek w “Ikarze" stanowi dodatkową pomoc do niewielkich zasiłków “z opieki", które dla wielu stałych bywalców stołówki są jedynym źródłem utrzymania.

- Dostaję 441 zł zasiłku- mówi Jan W. z Opola, który na zupę do “Ikara" przychodzi codziennie, nawet zimą. Mieszkam w pokoju bez kuchni i nie miałbym gdzie ugotować.

A i do garnka też przecież trzeba coś włożyć. Pieniędzy mam bardzo mało. Dbam tylko o to żeby czynsz był regularnie płacony, bo strata mieszkania zrównałaby mnie z lumpami, które nie skalały się żadną pracą.

A ja się w życiu natyrałem. Tyle że udowodnić tego nie mogę. Tylko po rękach widać, że mówię prawdę. Teraz, kiedy osiemdziesiątka mi niedługo stuknie, już pracy nie szukam. Z Nowej Wsi Królewskiej przychodzę na nogach, bo szkoda pieniędzy na bilet. Jak zjem coś ciepłego, zaraz mi się humor poprawia...

- Przed Wielkanocą jeszcze tu paczki świąteczne dawali, a i w święta lepszy obiad można było zjeść - dodaje kolega Jana. - Ludzie tu wymieniają się informacjami, gdzie dają darmową żywność. Kto sprawny, obskoczy punkty dożywiania i jeszcze kaszę, którą dostanie, wymieni na papierosy albo piwo, bo ludzie potrzebują jej dla psów. Najgorzej mają ci, co chorują, albo nie mogą chodzić. Sami się o nic nie postarają.

Podobne stołówki, dotowane przez samorządy działają w wielu gminach. W Niemodlinie np. prowadzi ją Polski Komitet Pomocy Społecznej. Dystrybucją żywności, otrzymywanej w ramach unijnego programu, zajmują się dwie działające na terenie gminy organizacje - Polski Komitet Pomocy Społecznej i Niemodlińskie Stowarzyszenie Dobroczynne “Nadzieja".

Gdyby zliczyć tony bezpłatnej żywności, która trafia do najuboższych, wniosek byłby taki, że nikomu nie powinno brakować jedzenia. Z dużym doświadczeniem i przy pomocy licznych wolontariuszy, pieniądze na zakup produktów spożywczych pozyskuje Opolski Oddział PCK.

- Nasze akcje przynoszą wymierny rezultat - mówi Danuta Pilipczuk, szefowa organizacji. W ubiegłym roku ze zbiórek publicznych pozyskaliśmy 113, 7 tys. zł, a w koszach, wystawionych w sklepach znalazły się dary żywnościowe warte 31,3 tys. zł. Dodatkowe pieniądze przyniosła też akcja pakowania zakupów przez młodzież oraz inicjatywy szkolnych kół PCK.

Bank Żywności dysponuje znaczącą ilością różnego typu produktów. W ubiegłym roku było jej 1600 ton. Zgłaszają się po nią współpracujące z nim organizacje, które zajmują się dystrybucją. Do BŻ trafia żywność przekazana w ramach programu unijnego oraz przez Agencję Rynku Rolnego i darczyńców.

- Tych organizacji jest 90 - informuje Jan Burniak, dyrektor BŻ. - Na nich spoczywa odpowiedzialność za racjonalny podział artykułów. Z moich informacji wynika, że najczęściej stowarzyszenia dbają przede wszystkim o swoich członków.

Wydaje mi się więc, że najlepiej byłoby, gdyby zajęły się tym gminne ośrodki pomocy społecznej, które mają najlepsze rozeznanie potrzeb swoich mieszkańców. Ponieważ instytucje samorządowe mają już liczne obowiązki, bronią się jednak przed tym. A chyba niezłym pomysłem byłoby zatrudnienie przez gminy pracownika w ramach robót publicznych, który tym by się zajął.

Do Banku Żywności mogłoby trafić więcej towarów, gdyby zmieniono niektóre przepisy. Chodzi o to, by hurtownie i sklepy mogły je przekazywać na takich samych zasadach jak producenci (bez VAT).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska