Rykowisko (video)

Andrzej Jagiełła <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 599
Na rykowisku.
Na rykowisku.
Podejrzeliśmy godowy rytuał jeleni. To jeden z najbardziej ekscytujących spektakli w przyrodzie.

Słońce znikło za horyzontem. Po ciepłym dniu trawę Nowych Łąk pod Zawadzkiem spowijają smugi mgły. Gęstniejąc z każdą minutą, przesłaniają rykowisko. Cholerna mgła. Przesłania wszystko. Zmusza do zejścia z zasiadki. Nic nie widać. Nawet końca butów. Wokół ryczą podniecone byki. Czuć ich zapach i drgającą ziemię pod stopami.

Spotkanie z bykiem
Krok po kroku odchodzę od ściany lasu. Nagle rozlega się przeraźliwy dźwięk przypominający otwieranie zapomnianych wrót krypty. Zamieram w bezruchu. Czuję, jak miękną mi kolana. Kilka metrów przede mną, w białej otchłani mgły, stoi byk. Rykiem informuje o swej potędze i gotowości do walki. Odruchowo kucam w trawie, mocno zaciskając dłoń na zamku sztucera. Chrapliwe chrząkania jelenia przerażają. Pot spływa mi po plecach cienką strużką.

- Ale byłby numer, gdyby ciebie zaatakował i wziął na rogi - śmieje się Heniek Michla, któremu opowiadam o tym zdarzeniu kilkanaście minut potem, siedząc z nim na ganku przed jego leśniczówką. - Poharatałby rogami i na jedną z tyk porwał twój sztucer, i z taką ozdobą biegał po lesie. Koledzy padliby ze śmiechu...
Pewnie tak. Mnie do śmiechu nie było. Tym bardziej że tego wieczoru na łące zliczyłem kilkanaście ryczących byków biegających jak oszalałe wokół łań. Żaden z nich nie kwalifikował się do selekcyjnego odstrzału. Wszystkie były w sile wieku i prezentowały piękne, obustronnie koronne poroża. Dla tego widoku warto było przyjechać i przeżyć ten strach. Trwał on zaledwie kilkanaście sekund, bo po klaśnięciu w dłonie byk odskoczył w kierunku lasu, pozostawiając mnie w spokoju. Już potem, w kwaterze nadleśnictwa Zawadzkie, długo nie mogłem zmrużyć oka. Słyszałem ryczące byki i charakterystyczne odgłosy ich walki. Do świtu zostało kilka godzin.

Gorąca herbata z cytryną od razu stawia na nogi. Lekka poświata księżyca pozwala rozróżnić, gdzie jest leśne drożysko, gdzie rów, gdzie ściana drzew. Widać gwiezdną mleczną drogę i wielki wóz. Za to nie widać wydeptanej ścieżki w kierunku zasiadki. Według leśniczego właśnie po niej powinienem trafić we właściwe miejsce. Wiedziony doświadczeniem wędrówek po lasach docieram do uprawy, nad którą stoi solidna ambona. Po przeciwnej stronie otwartej przestrzeni koncertują byki. Ryczą. I to tak donośnie, że mogę łamać suche gałęzie pod stopami i wdrapać się po drabinie na górę, by poczekać na wschód słońca. Tuż przed świtem przenikliwy chłód sprawia, że muszę wtulić się w miękki polar, szukając ciepła. Jeleniom chłód nie przeszkadza. Ryczą coraz bardziej zajadle.
Nie pokonałem natury
Na horyzoncie jaśnieje smuga świtu i rosnąc w oczach, gasi światło gwiazd. Na uprawie pojawia się ciemna sylwetka byka. Nerwowo wali porożem o brzozę. Jest wściekły. Drze racicami darń, aż ziemia leci w powietrze. Podnosi wysoko łeb, kładąc wieniec poroża na grzebiecie, i tęsknym rykiem oznajmia swą porażkę. Tuż za nim pojawia się drugi byk. Starszy i silniejszy. Jego ryk jest inny. Triumfalny i tak silny, że przyprawia mnie o drżenie. Rogi ma ciemne, mocno rozbudowane i dobrze wytarte na końcówkach, które w świetle brzasku lśnią bielą. Ten oręż jeleń prezentuje z dumą, zbliżając się do rywala. Będzie walka?

Młodszy jest zmęczony. Ustępuje pola i powoli odchodzi. Jest zbyt słaby, by pokonać rywala. Według sylwetki i zachowania oceniam go na siedem lat. Mocne, obustronnie koronne poroże z siedmioma odnogami w przyszłym roku pozwoli mu na walkę i zdobycie chmary łań. Tej jesieni będzie tylko kibicował. Powoli przemierza otwartą przestrzeń uprawy i znika między drzewami sąsiedniego oddziału lasu. Byk zwycięzca żegna go jeszcze kilkoma rykami i wraca do swej ostoi. Wokół las rozbrzmiewa rykowiskiem. Można rozróżnić starego jelenia od młodego, stadnego od chłysta. Doświadczeni myśliwi, którym natura nie poskąpiła słuchu, potrafią naśladować te odgłosy, dmąc w muszlę trytona lub specjalne tuby. Ja nie. I żałuję, bowiem w ten sposób można zwabić jelenia w pobliże zasiadki, by móc go potem spokojnie poddać ocenie i ewentualnie wyeliminować z łowiska.
Czas mija. Słońce przygrzewa i jelenie powoli rozchodzą się do swych ostoi. To charakterystyczne dla nich. Część z nich zostaje w pobliżu uprawy. Może uda mi się któregoś podejść? Będzie to trudne. Wiatr kręci się po lesie i zwierzyna szybko wyczuje obcego. Spróbuję. Najciszej jak to możliwe przedzieram się przez gąszcz młodnika w kierunku najbliżej ryczącego jelenia. Stoi w brzezinie. Czuję charakterystyczny zapach. Nic więcej. Czy zdołam go zobaczyć? Jeszcze kilka kroków, jeszcze jeden. Nic z tego. Trzask łamanych porożem gałęzi uświadamia mi, że wyczuł moją obecność i uszedł.

Nie pokonałem natury. Za to w ciągu kilku dni i nieprzespanych nocy w łowisku nasłuchałem się i naoglądałem czegoś, co dane jest tylko nielicznym. Byłem świadkiem jednego z najpiękniejszych rytuałów natury. Rykowiska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska