Sądny dzień dla polskiej reprezentacji

Juliusz Stecki

Telewizja już wie. Telewizja Polska mocno wierzy, że w dzisiejszy sobotni wieczór holenderski trener piłkarskiej reprezentacji Polski po przeszło dwudziestu latach z Polską i w Polsce odbije sobie belgijską krzywdę, wyrządzoną mu jesienią 1985 roku, kiedy to właśnie Belgia odprawiła z kwitkiem prowadzoną przez niego Holandię po barażowych meczach o awans do meksykańskich mistrzostw świata.

TVP jest pewna, że Leo Beenhakker - wraz z jego polską selekcję - właśnie dziś późnym wieczorem będzie górą w zapewne twardych zawodach z Belgią, gnębioną - jak dokładnie donoszą media wszelkiej maści - kontuzjami powoływanych do kadry graczy, jak i niechęcią innych do grania w zimnym klimacie Polski już bez szans na awans do przyszłorocznych finałów mistrzostw Europy. I kiedy duński sędzia da znak gwizdkiem na zakończenie - rzecz jasna, zdaniem przewidujących szefów TVP - zwycięskiego meczu, wielka feta z tej okazji na Stadionie Śląskim z detalami pokazana zostanie na ekranach naszych telewizorów.

Nie tylko "telewizory" są pewne awansu biało-czerwonych. Od wielu dni fale optymizmu wylewają się z odbiorników radiowych i gazet. Jedna z nich ostrożnie przyznaje, że "lepszymi piłkarzami niż Belgowie nie dysponujemy", ale i zaraz dodaje z pełną mocą, że "mamy za sobą fantastycznych kibiców". Na ich doping w sile pięćdziesięciu tysięcy gardeł w sławnym "kotle czarownic" Stadionu Śląskiego mocno wierzy, też ten, który poradził sobie na nim z Belgami w eliminacyjnym meczu do mistrzostw świata 1986 roku, Antoni Piechniczek:
- Na Stadionie Śląskim wygraliśmy wszystkie ważne, decydujące o awansach mecze - powiedział w telewizji popularny "Piechnik".
Jeśli już po sobotnim sądnym meczu reprezentacja Polski zdobędzie awans do finałów mistrzostw Europy, będzie to wydarzenie historyczne, bo do tej pory kilka razy polska selekcja grała w mistrzostwach świata, ale ani razu w finałach europejskiego czempionatu. Mówią o tym też kandydaci do nieśmiertelności, czyli sami piłkarze reprezentacji, ale wielu z nich jakby z bojaźnią wypowiada te słowa, gdyż zdaje sobie sprawę i z tego co widzi dziennikarz "Sportu", że "jeśli bowiem roztrwoniliby dorobek z dotychczasowych występów w eliminacjach ME 2008, byłoby to bez wątpienia "największe jajo świata".
- Polacy dziś wygrać muszą, Belgowie mogą - dowodzą polscy współcześni specjaliści od propagandy sukcesu. Także dziś do awansu potrzebne są zwycięstwa Szkotom i Włochom, ale sęk w tym, że obie te reprezentacje w ten sądny dzień grają przeciwko sobie, a na dodatek z wyniku tej konfrontacji - najlepiej remisie - znacznie skorzystać może trzecia w sporze, Francja.

W sobotę wygrać muszą także Rosjanie, którzy grają w Ramat Gan w Izraelu w reprezentacją tego kraju, która wygrać nie musi, ale chce, zapewniając o tym mocno obserwujących z oddali wydarzenia Anglików. Anglia jednak w to nie wierzy, dając do zrozumienia, iż nie do oglądania porażki wybiera się z Moskwy 5 tysięcy kibiców, aby na miejscu wesprzeć 30 tysięcy Rosjan żydowskiego pochodzenia. Jeśli Rosja zwycięży w Ramat Gan, bezsilna Anglia może i wygrać potem z Chorwacją...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska