Sezon grypowy w pełni. Pacjenci szturmują opolskie przychodnie

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Czwartek, godz. 18.30. Chorzy ustawiają się w kolejce do lekarza w przychodni Optima w Opolu, która zapewnia nocną opiekę medyczną. Wielu pacjentów rano nie dostało się do swoich lekarzy.
Czwartek, godz. 18.30. Chorzy ustawiają się w kolejce do lekarza w przychodni Optima w Opolu, która zapewnia nocną opiekę medyczną. Wielu pacjentów rano nie dostało się do swoich lekarzy. Sławomir Mielnik
Gabinety lekarskie przyjmują po kilkudziesięciu pacjentów dziennie więcej. Chorych jest tak wielu, że niektórzy są odsyłani z kwitkiem. Brakuje lekarzy.

W szkole podstawowej nr 2 w Strzelcach Opolskich w jednej z klas brakowało wczoraj niemal połowy dzieci, w pozostałych też nie było kompletu.

- Sezon infekcyjny daje nam się we znaki - potwierdza dyrektor Elwira Morawiec-Bartczak. O chorujących dzieciach wiele może też powiedzieć właściciel firmy Antex z Opola, obsługującej szkolne stołówki. - Co chwila dzwoni ktoś, żeby zrezygnować z obiadów. W jednej z klas na 21 zapisanych dzieci po posiłek zgłosiło się zaledwie dziewięć - mówi.

Miniony poniedziałek był sądnym dniem w przychodni dziecięcej przy szpitalu wojskowym w Opolu. Rano o 7.30 było tam czarno od ludzi.

- W kolejce stało jakieś trzydzieści osób i dochodzili kolejni - opowiada Aneta, która chciała zarezerwować wizytę dla chorej córeczki.
Anna Bielawska, starsza pielęgniarka w tej przychodni, potwierdza, że padały rekordy przyjęć.

- Zarejestrowaliśmy ponad 110 dzieci, podczas gdy w "normalnych" dniach maksymalnie 80 - opowiada. - Od wtorku było tylko nieco lepiej, mieliśmy codziennie około setki chorych maluszków.

Paweł Salachna, dyrektor 116. Szpitala Wojskowego z przychodnią, dodaje, że po statystykach z poradni dziecięcej poznać, kiedy mamy nasilenie infekcji.

- W takich okresach średnio przyjmujemy po 100 dzieci dziennie na 4 tysiące wszystkich zadeklarowanych - wyjaśnia. Wielu spośród 6 tysięcy pacjentów dorosłych w tym tygodniu także dużo częściej odwiedzało poradnie. - Wydłużamy czas pracy, żeby pacjenci zostali przyjęci. Problemem jest jednak brak lekarzy pierwszego kontaktu. Sam chętnie przyjąłbym teraz takiego specjalistę w pełnym wymiarze godzin - mówi dyrektor Salachna.

Potwierdza to Adam Szlęzak, prezes Optimy Medycyny, która prowadzi przychodnie w Opolu, Prudniku i Nysie.

- Chętnych do pracy w tym zawodzie brakuje, bo wynagrodzenia nie są atrakcyjne w porównaniu z innymi lekarzami - specjalistami - ocenia prezes Szlęzak. Na jednego pacjenta POZ od nowego roku przychodnie otrzymują po 140 zł na rok.
Chorzy opolanie skarżą się, że rodzime przychodnie odsyłają ich teraz z kwitkiem.

- Gorączkowałam i bardzo źle się czułam. Choć o 8 rano byłam u lekarza, zabrakło już dla mnie numerka w rejestracji - denerwuje się pani Marta. - Kiedy wieczorem dostałam się do nocnej opieki zdrowotnej, okazało się, że mam zapalenie oskrzeli i płuc!

Opolski oddział NFZ nie odpowiedział nam wczoraj, czy przychodnia ma prawo odmówić przyjęcia pacjenta. Na stronie internetowej Instytutu Praw Pacjenta znajduje się informacja, że o konieczności udzielenia porady decyduje stan zdrowia konkretnej osoby w czasie zgłoszenia. Oceny stanu zdrowia dokonuje nie pracownik rejestracji - ale wyłącznie lekarz. Choć takie są przepisy, najczęściej to właśnie z rejestracji jesteśmy jednak odsyłani z kwitkiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska